Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Co roku 1 sierpnia o godzinie 17:00 w Warszawie rozbrzmiewają syreny, a cała Polska staje na chwilę w miejscu. Tymczasem w okolicach tego dnia zawsze mnożą się dyskusje o zasadność Powstania Warszawskiego, jest ono określane jako „porażka” i pojawiają się pytania, czy naprawdę „musimy rozpamiętywać porażki”. Dlaczego ta rocznica jest dla nas ważna?

Tadeusz M. Płużański, Reduta Dobrego Imienia: Mówiąc o Powstaniu Warszawskim dotykamy tak naprawdę dwóch kwestii. Pierwsza to wydarzenia z 1 sierpnia 1944, czyli wybuch Powstania i to, co skłoniło warszawiaków do tej decyzji. Druga- to dzisiejsza percepcja tych wydarzeń, która znacznie różni się od ówczesnych przesłanek sprzed 72 lat. Powstanie Warszawskie było oczekiwane przez większość podziemia niepodległościowego, było momentem, gdy po kilku latach okupacji Polacy chcieli odegrać się na swoich cięmiężycielach, Niemcach. Z drugiej strony była to dramatyczna próba odzyskania przez Polskę niepodległości. Wówczas uważano, że istnieje szansa na odzyskanie wolności dzięki temu zrywowi niepodległościowemu. Powstańcy liczyli, że Polska nie będzie podporządkowana ani Niemcom, ani Sowietom. Mam wrażenie, że dziś zapominamy o czymś ważnym. 1 sierpnia 1944 Polacy nie znali bowiem decyzji podjętych w 1943 r. na konferencji w Teheranie. Nie wiedzieliśmy, że "klamka zapadła" i zostaliśmy sprzedani Stalinowi, a Amerykanie, na wniosek prezydenta Roosevelta, utajnili decyzje dotyczące Polski podjęte na tej konferencji ze względu na zbliżające się wybory prezydenckie w USA. Roosevelt liczył na głosy Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Obecnie mamy znacznie większą wiedzę na ten temat, więc powinniśmy brać pod uwagę ówczesną sytuację. Osobiście nie powracałbym do dyskusji nad sensem Powstania w tym wyjątkowym dniu. Powstańcy, którzy w Godzinę „W” zaatakowali Niemców nie myśleli w ten sposób, nie kalkulowali. Jedynie podjęli walkę z okupantem niemieckim, oczekiwaną przez wiele lat. A przez ujawnienie również struktur cywilnych mieliśmy witać- jako gospodarze- nadchodzącą Armię Czerwoną. Dodałbym jeszcze, że to pokolenie dwudziestolecia międzywojennego, czy też „Kolumbów”, było niebywałym, wyjątkowym pokoleniem Polaków, czego- mam wrażenie- również nie bierzemy pod uwagę. Ci ludzie chcieli po prostu wolnej i niepodległej Ojczyzny. W dzisiejszych czasach wszystko kalkulujemy, rozpatrujemy czy warto, czy nie warto i jakie będą konsekwencje. Ci ludzie natomiast myśleli inaczej, dla nich to była po prostu walka o wolność, a Powstanie Warszawskie miało tę wolność przynieść.

Z jednej strony mamy co roku piękne uroczystości upamiętniające poległych Powstańców i honorujące tych z nich, którzy są jeszcze wśród żywych. Niestety, uroczystości te są często okraszone „przepychankami” politycznymi, szczególnie chyba w tym roku, gdy jedna strona zarzuca drugiej „zawłaszczanie historii”. A gdy politycy „szarpią się” o bohaterów, raz po raz dochodzą do nas wiadomości o weteranach Powstania Warszawskiego, którzy żyją i umierają w nędzy i zapomnieniu, jak chociażby, pani Danuta Orłowska, bohaterka Powstania Warszawskiego i... filmu dokumentalnego „Łączniczka Danusia”, ukazującego fatalne warunki, w jakich dożyła swoich lat.

Sytuacja materialna kombatantów jest niezwykle przykrą rzeczą. W ciągu tych 27 lat władze centralne i samorządowe zrobiły zdecydowanie zbyt mało, by zapewnić godne życie ludziom, którzy walczyli o wolność i niepodległość Polski. Druga Rzeczpospolita bardzo dbała o bohaterów, doceniała trud włożony przez nich w wolność ojczyzny. Kombatantom, szczególnie z Powstania Styczniowego, nie tylko oddawano honory, ale także stworzono specjalny fundusz, dzięki któremu mogli godnie żyć. W Trzeciej Rzeczpospolitej nawet z tymi honorami był problem, ponieważ przez wiele lat po Okrągłym Stole nie mówiło się zbyt dużo o Powstaniu Warszawskim czy w ogóle o polskiej historii. Nastała moda na „patrzenie w przyszłość”, porzucenie „kombatanctwa”, „martyrologii”. Na szczęście tradycja nie zginęła. Utworzenie Muzeum Powstania Warszawskiego znacznie przybliżyło Polaków do historii. Dziś znów mamy zupełnie inną sytuację, bo Polacy, a szczególnie młodzi, chcą wracać zarówno do tradycji Powstania Warszawskiego, jak i tradycji Żołnierzy Wyklętych. Tak więc próba zniszczenia naszych tradycji przez środowiska lewicowo-liberalne na szczęście się nie udało.

Poruszyła Pani także drugi aspekt tej sprawy, a więc dzisiejsza gra polityczna związana z Powstaniem Warszawskim. Odbieram tę sytuację bardzo negatywnie. Powstańcy nie zasłużyli na „wyrywanie” ich sobie, to nie powinno mieć miejsca. Jednak w dużej mierze jest to wynik tego, co działo się w PRL-u, ale i w III RP przez większość lat. Były bowiem środowiska tzw. „koncesjonowanych kombatantów”, którzy dziś są dość głośni i kontestują wiele poczynań obecnej władzy. Przede wszystkim to środowisko Związku Powstańców Warszawskich. Pamiętajmy o rodowodach tych ludzi, o prezesie Związku, gen. Zbigniewie Ściborze-Rylskim, który ma piękną kartę w historii czasów Powstania, potem jednak poszedł na bezpośrednią współpracę z służbami PRL-u. W środowisku Związku Powstańców Warszawskich, niestety, również taki model obowiązuje, stąd ta obrona prezesa, ale i tego rodzaju postawy, mówienie: nic się nie stało, przecież trzeba było współpracować z PRL-em. Być może PRL nie była dla nich okupacją, tylko ich wizją wolnej Polski. Dziś niektórzy z tych ludzi robią wiele złego dla tradycji powstańczej, np. udzielając skandalicznych wywiadów dla GW.

Dzisiejszy podział polityczny wynika przede wszystkim z różnych dróg Powstańców po wydarzeniach rozpoczętych 1 sierpnia 1944 r. Część z nich została Żołnierzami Niezłomnymi, jak Bolesław Kontrym „Żmudzin” czy rotmistrz Witold Pilecki. Tutaj warto zauważyć, że Witold Pilecki, sam nie będąc narodowcem, raczej bliżej Sanacji i Piłsudczyków, walczył w zgrupowaniu „Chrobry II”, złożonym przede wszystkim z żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, o czym nie pamiętają ci, którzy dziś odmawiają narodowcom prawa do Powstania Warszawskiego. Można wymienić jeszcze cały szereg nazwisk ludzi, którzy nie złożyli broni przed okupantem także po wojnie. Byli też tacy, którym nie sposób odmówić bohaterstwa w czasie Powstania, jednak po wojnie zaakceptowali okupację i świetnie sobie w niej radzili. Nie są to środowiska szalenie liczne, bo w tym roku mieliśmy właściwie do czynienia z wystąpieniami kilku osób, kontestujących działania obecnego rządu i dających się wciągać w przepychanki polityczne. Niezbyt liczne, a jednak dość głośne. Tego rodzaju wystąpienia odbieram negatywnie i wolałbym, aby przynajmniej dziś, 1 sierpnia, godnie uszanować wszystkich walczących, zamiast wykorzystywać powstańców do przepychanek politycznych.

 Wspomniał Pan o rotmistrzu Pileckim, a mi przypomniał się list prezydenta Andrzeja Dudy, odczytany podczas wczorajszych uroczystości na Placu Krasińskich. Prezydent przypomniał w nim, że ten ogromny zryw narodowy połączył wiele skrajnie różnych środowisk, ludzi o pełnym przekroju poglądów politycznych. Może dziś, w pamięci o Powstaniu Warszawskim, powinniśmy wrócić do takiej tradycji...

Ta idea zdecydowanie powinna łączyć. Nie można jednak łączyć na siłę. Zawsze będą ludzie, którzy chcą „kombinować”, opluwać tę tradycję. Kiedy słyszymy takie słowa z ust Powstańców Warszawskich, jest to szczególnie przykre, jednak zrozumiałe w kontekście ich późniejszej postawy, tuż po wojnie. Wysłuchałem Apelu Pamięci, bardzo mi się podobał i nie dostrzegłem w nim negatywnych elementów. Nie widzę żadnego zgrzytu, że oprócz powstańców, którzy zginęli w ciągu tych 63 dni, w apelu zostali przywołani ci, którzy dbali o tę pamięć powstańczą czy w ogóle polską pamięć historyczną. Tekst apelu był piękny i wzruszający. Niektórym obecna władza po prostu się nie podoba, wciąż nie mogą pogodzić się z tym, że rządzili przez większość III RP i nagle stracili tę władzę, więc stosują wszelkie możliwe środki, by zdyskredytować to nowe rozdanie polityczne. Widzieliśmy to podczas szczytu NATO w Warszawie, w trakcie wizyty papieża Franciszka i przy okazji Powstania Warszawskiego. Władza została wybrana demokratycznie, wybór trzeba uszanować, a pamięć o polskich bohaterach powinna nas łączyć.