Święty Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian pisze: 

“Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce” .

Charyzmaty wymienione przez świętego Pawła towarzyszyły życiu rodzącego się Kościoła i co jakiś czas, ma przestrzeni wieków, były odnawiane przez Ducha w swoich wiernych sługach.

Do tych wyżej wymienionych, teologowie dodają wiele gratiae gratis datae [łask darmo danych], które dzielą na trzy kategorie:

fenomeny z porządku poznawczego
fenomeny z porządku uczuciowego;
fenomeny z porządku cielesnego.

Do pierwszej kategorii należą wizje, słowa, objawienia, rozeznawanie duchów, hierognoza, czyli znajomość świętych spraw.
Do drugiej kategorii należy pożar miłości (incendium amoris), który może mieć różne stopnie zawansowania: proste wewnętrzne ciepło, intensywny żar, materialne oparzenie.

Wreszcie do trzeciej kategorii należą: transwerberacja, stygmatyzacja, łzy i krwawy pot, odnowienie lub zamiana serc, głodówka lub przedłużony post, pozbawienie snu, bystrość, bilokacja, lewitacja, przenikliwość, świetlistość, nadprzyrodzony zapach.
Dokładna analiza obecności tych fenomenów w życiu o. Pio wymagałaby wiele czasu i zaprowadziłaby nas nazbyt daleko, dlatego poprzestanę na przeanalizowaniu jedynie niektórych. Fenomeny, o których chcę mówić, są następujące: charyzmat uzdrawiania, różnorodność języków, wizje, przenikanie serc, incendium amoris, transwerberacja, stygmatyzacja, bilokacja, zapach.

Charyzmaty uzdrawiania

Charyzmat ten obejmuje wszystkie cudowne fakty mające za przedmiot zdrowie cielesne. Jest to zdolność uzdrawiania z chorób w sposób przekraczający siły natury.
Powszechnie wiadomo, w jak szczególny sposób o. Pio posiadał ten dar. Liczne świadectwa, które prawie każdego dnia możemy słuchać i czytać, oddają chwałę Bogu za otrzymany za wstawiennictwem o. Pio dar uzdrowienia, który właśnie z jego powodu zasłużył sobie na miano Cudotwórcy.
W pierwszej części pierwszego tomu Positio znajduje się rozdział, piąty, zatytułowany Łaski i cuda przypisywane wstawiennictwu Sługi Bożego . W tym rozdziale ukazano jak czcigodny o. Pio cieszył się zawsze sławą wielkiego cudotwórcy, za życia i po śmierci.
Już w 1919 roku (maj – wrzesień) przy Kurii Prowincjalnej Kapucynów w Foggi, znajdowało się obszerne dossier bardzo interesujących dokumentów, dotyczące licznych przypadków uzdrowień przypisywanych skuteczności jego modlitwy; także niektóre gazety z Neapolu i Rzymu zajęły się nadzwyczajnymi faktami dotyczącymi czcigodnego Ojca.
W 1930 roku Alberto Del Fante opublikował liczne świadectwa łask i cudów, świadectwa, które w następnych wydaniach jego książki stawały się coraz liczniejsze. Sława cudotwórcy towarzyszyła o. Pio podczas całego życia i trwa nawet po jego śmierci.
W czasie procesu diecezjalnego wielu świadków mówiło o cudownych uzdrowieniach otrzymanych od Pana, za wstawiennictwem czcigodnego Ojca. Wiadomość jest potwierdzona przez obfitą dokumentację zgromadzoną przez Komisję historyczną.
Po śmierci o. Pio, dotarły i wciąż docierają do Postulacji w Rzymie i do wicepostulatora w San Giovanni Rotondo liczne świadectwa potwierdzające sławę cudotwórcy, jaką się cieszył. Voce di Padre Pio, pismo Postulacji procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego czcigodnego o. Pio, każdego miesiąca publikuje różnorodne świadectwa wdzięczności, z których wiele dotyczy cudownego uzdrowienia z różnych chorób.
Aby pozostać przy dokumentacji z procesu, podaję do wiadomości, co następuje. Świadectwa złożone w kościelnym trybunale mówią o dwudziestu czterech cudownych uzdrowieniach , podczas gdy świadectwa historyczne wyliczają ich sześćdziesiąt siedem . Niewątpliwie jest to tylko niewielka ilość wszystkich przypadków, które można by przytoczyć, lecz jak już powiedziałem, ograniczę się do cytowania dokumentacji procesowej.
Także cud przedstawiony przez Postulację beatyfikacji czcigodnego o. Pio dotyczy cudownego uzdrowienia: cudownie uzdrowiona została Consiglia De Martino z Salerno z urazowego przerwania limfatycznego przewodu piersiowego.
Do mego biura w San Giovanni Rotondo ze wszystkich stron świata docierają świadectwa łask. Przytaczam tu jedno z nich, z Polski, przesłane mi przez o. Gracjana Majkę, ówczesnego prowincjała Krakowskiej Prowincji Kapucynów.
“Pani Aniela Zielińska, lat 59, nie miała problemów ze zdrowiem aż do dnia 20 marca 1974, kiedy to popołudniem powracając z kościoła, poczuła się źle.
Następnego dnia lekarz stwierdził u niej bardzo niebezpieczny stan zdrowia i szybko wysłał ją do szpitala, gdzie został jej podany tlen do oddychania. Diagnoza: zapalenie płuc i opłucnej.
25 marca z powodu pogorszającego się stanu zdrowia mogła już tylko, i to z trudnością, siadać na łóżku. Zapytany przez kapłana, Stefana Bujaka, lekarz odpowiedział, że zwątpił już w możliwość wyzdrowienia.
Wtedy Pani Aniela, czując bliską śmierć, poprosiła Sługę Bożego Ojca Pio z Pietrelciny o uzdrowienie, do którego, od pierwszego dnia gdy go poznała (na jednej ze ścian w domu miała podobiznę o. Pio), miała zawsze wielkie nabożeństwo. Zwracając się do o. Pio prosiła go żarliwie: ‘Święty włoski kapłanie, uzdrów mnie! Pozwól mi wyjść z tego szpitala i pozwól mi jeszcze żyć’ (używała także i innych wyrażeń tego rodzaju). Po skończeniu modlitwy odczuła pragnienie żeby usiąść na łóżku, co też uczyniła szybko i z łatwością, pewnie i bez jakiegokolwiek bólu, pośród zdziwienia innych obecnych wraz z nią chorych. Była uzdrowiona. Także i lekarze byli tym bardzo zadziwieni. 28 marca Aniela mogła wrócić do domu, w pełni uzdrowiona i całkowicie zdolna do podjęcia zajęć.
Przypisuje ona swoje uzdrowienie, które uważa za cudowne, mocy wstawiennictwa o. Pio. Opisała swoją chorobę i swoje uzdrowienie w języku ojczystym (po polsku), wskazując świadków i załączając zaświadczenie od lekarza, który potwierdza natychmiastowe uzdrowienie.
Ten cudowny fakt świadczy o wielkiej pobożności, jaką w Polsce ludzie mają do o. Pio. Pobożność ta wzrasta każdego dnia i przynosi dobre owoce nie tylko na polu duchowym lecz i na doczesnym.
Ojciec Gracjan Majka
Minister Prowincjalny Kapucynów
Kraków – Polska” .

Różnorodność języków

Rozważając dar różnorodności języków, pomocne jest przypomnienie, że ten charyzmat, znany także jako glossolalia, uwidacznia się pod wieloma formami. Chodzi w nim przez wszystkim o wlaną znajomość obcojęzycznych zwrotów bez jakiegokolwiek uprzedniego studium czy ćwiczenia. Cud dokuje się albo w tym, kto mówi albo w tych, którzy słuchają, w zależności od tego czy się mówi czy też rozumie język dotąd nieznany.
Ta glossolalia osiągnęła swoje najgłośniejsze objawienie w dniu Zesłania Ducha Świętego, kiedy to Apostołowie w różnych językach zaczęli wychwalać wielkie dzieła Boga .
Z posiadanej przez nas dokumentacji wynika, że czcigodny o. Pio obdarzony był przez Ducha Świętego także i tym darem. W swojej korespondencji potwierdza on znajomość francuskiego i greckiego, dwóch języków których nigdy się nie uczył.
1 lutego 1912 o. Agostino, jego kierownik duchowy, stwierdzając, że jego uczeń znał także język francuski, pisze doń wielce ucieszony: “Gaudeo quoque quod liguam gallicam etiam conoscere coepisti. Optime!” . A dwa dni później pyta się: “Kto nauczył cię francuskiego?” ; pytanie powtórzył również 20 kwietnia tego samego roku .
Na to pytanie odpowiada sam o. Agostino, tak pisząc w swoim Dzienniku: “O. Pio nie zna ani greckiego ani francuskiego. Anioł Stróż wyjaśniał mu wszystko i o. Pio odpowiadał mi” . Do tego świadectwa dołącza się jeszcze inne, pochodzące od księdza Silvio Pannullo, proboszcza z Pietrelciny, który w postscriptum listu o. Agostino napisanego po grecku, dodaje:
“Pietrelcina, 25 sierpnia 1919 r. Pod świętą przysięgą zaświadczam ja, niżej podpisany, że o. Pio po otrzymaniu tego listu, przetłumaczył mi jego zawartość. Spytany przez mnie, w jaki sposób mógł go przeczytać i przetłumaczyć nie znając nawet alfabetu greckiego, odpowiedział mi: ‘Wiecie, Anioł stróż wszystko mi wyjaśnił’” .
O. Pio wychwalając swego Anioła Stróża zwykł mawiać:
“Jeśli misja naszego anioła jest wielka, to ta mojego z pewnością jest jeszcze większa od kiedy musi być dla mnie nauczycielem w wyjaśnianiu innych języków” .
Charyzmat różnorodności języków u o. Pio nie poprzestawał jedynie na francuskim i greckim lecz obejmował także angielski i niemiecki. Oto niektóre wielce wymowne świadectwa potwierdzające dar ksenoglosji czcigodnego Ojca.
Dla angielskiego. 14 marca 1988 Joseph W. Peluso z New Brighton (PA) w USA, napisał po angielsku następujący list:
“W okresie dwóch lat wojny światowej (1944 – 1945) stacjonowałem 8 kilometrów od Foggi. Podczas dziesięciu miesięcy odwiedziłem o. Pio 38 razy. W czasie wielu z tych wizyt mówił po włosku a ja, z moją wyłączną znajomością angielskiego, rozumiałem to, co do mnie mówił” .
Tak więc o. Pio mówił po włosku a współrozmówca, znający jedynie angielski, rozumiał. Lecz o. Pio mówił także po angielsku; podczas diecezjalnego procesu, świadek nr 6 zeznał: “Na trzy miesiące przed śmiercią o. Pio doskonałym angielskim wypowiedział do mnie parę słów” .
Dla niemieckiego. Kapłan Luigi Lo Viscovo, który zanim przeszedł do kleru diecezjalnego, był Kapucynem w klasztorze w San Giovanni Rotondo, zostawił następujące zaświadczenie.
“Ex o. Ruggero da S. Elia, który zajmował się rezerwacją spowiedzi mężczyzn u Pio, pewnego dnia spotkał się z pięcioma Austriakami nie znającymi nawet jednego słowa po włosku, którzy, wbrew obiekcjom o Ruggero, nalegali aby się wyspowiadać u o. Pio; ten chcąc się ich pozbyć posłał ich do o. Pio będąc pewnym, że ten odesłałby ich. Jednak pierwszy przez jakiś czas spowiadał się u o. Pio i wychodząc uśmiechał się, okazując rodakom własne zadowolenie. Oni zaś jeden za drugim wyspowiadali się u o. Pio i doświadczyli tej samej radości.
Parę dni potem, będąc w ogrodzie, gdzie znajdowałem się i ja, o. Ruggero spytał o. Pio: ‘Jak to żeście wyspowiadali tych pięciu Austriaków, którzy nie znali nawet jednego słowa po włosku?’. A o. Pio: ‘Chłopcze, kiedy chcę rozumieć, rozumiem’ i zakończył temat” .
Tak więc penitenci mówili nieznanym przez o. Pio językiem niemieckim, który jednak go rozumiał. Parę razy czcigodny Ojciec mówił także po niemiecku. O. Agostino da San Marco in Lamis 21 stycznia 1945 opisuje w swoim Dzienniku:
“Dziś został mi przedstawiony następujący fakt. W 1941 r. lub 41 przyszedł do o. Pio pewien szwajcarski kapłan. Przed odejściem, żegnając się z o. Pio, kapłan ten polecił mu pewną chorą. O. Pio odpowiedział po niemiecku: ‘Ich werde sie an die göttliche Barmherzigkeit empfelen’. [Polecę ją Bożemu miłosierdziu.] Ksiądz był ponad miarę zdziwiony tym faktem i opowiedziałem to goszczącej go osobie. […] O. Pio nigdy nie uczył się ani francuskiego ani niemieckiego” .

Wizje

W mistyce wizje określa się jako nadprzyrodzoną percepcję przedmiotu normalnie dla człowieka niewidocznego. Dzielą się one na trzy kategorie: cielesne (albo zmysłowe), wyobrażeniowe, intelektualne.
Wizje cielesne (zmysłowe), są to te, w których zmysł wzroku postrzega jakąś, normalnie niedostrzeganą przez człowieka, obiektywną rzeczywistość.
Wizje wyobrażeniowe, są w pełni przypisanym do wyobraźni zmysłowym obrazem, ukazującym się duchowi ludzkiemu w nadprzyrodzony sposób z żywością i jasnością przewyższającą nawet zewnętrzną fizyczną rzeczywistość.
Wizje intelektualne, są nadprzyrodzonym poznaniem powstającym dzięki prostemu wglądowi inteligencji, bez żadnych wrażeń lub zmysłowych obrazów.
Pytając o wiarygodność wizji, należy stwierdzić, że najwyższy stopień pewności mają wizje intelektualne, później wyobrażeniowe, a na końcu te cielesne, najbardziej poddane złudzeniom i oszustwom.
Dokumentacja zgromadzona w procesie beatyfikacji pozwala nam stwierdzić, że czcigodny o. Pio posiadał wszystkie trzy kategorie wizji, które dosyć szybko zaistniały w jego życiu. I tak pisze o. Agostino w swoim Dzienniku:
“Ekstazy i wizje zaczęły się już w piątym roku życia, kiedy miał zamiar i chęć na zawsze poświęcić się Panu, i ustawiczne się pojawiały. Spytany, dlaczego przez tak długi czas krył się z nimi, z prostotą odpowiedział, że nie przedstawił ich, ponieważ uważał je za rzeczy normalne, przydarzające się wszystkim duszom; istotnie pewnego dnia prostodusznie powiedział do mnie: ‘Czy Ojciec nie widzi Matki Boskiej?’. W konsekwencji mojej negatywnej odpowiedzi, dodał: ‘Ojciec mówi tak z pokory’” .
Rozważmy wizje cielesne i intelektualne. Mamy różne świadectwa odnośnie do wizji cielesnych (zmysłowych); oto niektóre z ich:
– widzenie Jezusa, który poprosił go, aby stał się ofiarą dla uspokojenia słusznego gniewu Ojca ;
– widzenie Matki Boskiej, która towarzyszy mu w odprawianiu Mszy świętej i troszczy się o niego w bardzo wyszukany sposób ;
– widzenie Anioła Stróża, który go pociesza, pomaga mu w zrozumienie nieznanych przez niego języków .
20 lipca 1913 miał następującą wizję, którą opowiadamy jego własnymi słowami: 
“Mój duch w jednej chwili poczuł się przeniesiony przez wyższą siłę do jakiegoś bardzo przestronnego pokoju, wypełnionego migoczącym żywym światłem. Na wysokim, bogato wysadzanym klejnotami tronie, ujrzałem siedzącą niebywałej piękności panią, była to Najświętsza Dziewica, trzymająca na łonie Dzieciątko, które miało majestatyczną postawę, oblicze jaśniejące i bardziej jasne od samego słońca. Wokoło, wokoło ogromna liczba aniołków mających bardzo świetliste formy” .
Podczas Mszy świętej sprawowanej w dniu Wniebowziętej roku 1929, pośród śmiertelnych udręk i ostrych fizycznych bólów, o. Pio miał jeszcze inne widzenie Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Oto jego słowa:
“To był szczyt. Prawie dotknęło się szczytu agonii i gdzie spodziewałem się znaleźć śmierć, znalazłem podtrzymanie życia. W czasie spożywania świętych postaci świętej Hostii, nagłe światło przeniknęło całe moje wnętrze i jasno ujrzałem niebieską Matkę z Synem dzieciątkiem na ramionach i razem mówią do mnie: ‘Uspokój się! Jesteśmy z tobą, ty należysz do nas a my jesteśmy twoi’” .
Cytowany o. Agostino w swoim Dzienniku stwierdza, że w czasie pobytu w klasztorze w Venafro (listopad – grudzień 1911), czcigodny Ojciec miał wiele ekstaz, “przed którymi lub po których zawsze następowały diabelskie wizje przyjmujące najróżniejsze formy, nawet ojca prowincjała, Piusa X, Anioła Stróża, świętego Franciszka, Najświętszej Maryi” .
Wartą zauważenia jest symboliczna wizja, którą o. Pio miał 1 stycznia 1903, na parę dni przed rozpoczęciem nowicjatu u kapucynów w Morcone. Ta wizja, z grubsza, może być tak opisana.
Czcigodny Ojciec został zaprowadzony przez Jezusa na bardzo przestronne pole. Z jednej strony znajdowały się tam liczne osoby o nadzwyczajnej piękności, z drugiej, naprzeciwko, znajdowały się potworne postacie. Ojciec Pio stał pośrodku. Gdy w pewnym momencie zbliżyła się do niego jakaś tajemnicza Osoba, w której rozpoznał Jezusa, wzięła go pod rękę i zachęciła do przejścia na środek pola, zobaczył jednocześnie zbliżającego się ku niemu szkaradnego kolosa, który chciał go zniszczyć. Czcigodny Ojciec przestraszył się, ale Jezus dodał mu odwagi i zachęcił do stoczenia walki. Zderzenie było straszne, lecz w końcu o. Pio pokonał tego potwora, zwalił z nóg i zwyciężył, zmuszając do ucieczki. Wtedy Jezus powiedział mu: “Oto przeciwko komu będziesz musiał walczyć!” .
Ta symboliczna wizja ukazała o. Pio, że całe jego życie miało być nieustanną walką przeciwko duchowi zła.
Odnośnie do wizji intelektualnych, należy zauważyć, że wszystkie wielkie fenomeny mistyczne (jak transwerberacja i stygmatyzacja) przydarzyły się w kontekście jakiejś wizji intelektualnej. W liście z 7 lipca 1913, skierowanym do o. Benedetto, sam o. Pio opisuje jak zachodziły te wizje intelektualne. Posłuchajmy go:
“Wydaje mi się, że Jezus wciąż na mnie patrzy. Jeśli czasem zdarzy mi się utracić Bożą obecność, natychmiast czuję, że nasz Pan przywołuje mnie do obowiązku. Nie potrafię wyrazić głosu, jakim mnie przywołuje, wiem jednak, że jest bardzo przenikliwy i dusza, która go słyszy, prawie nie może mu odmówić.
Nie pytajcie mnie, Ojcze mój, skąd pewność, że ten, kto ukazuje mi się w tych wizjach, to nasz Pan, podczas gdy nic nie widzę ani oczyma ciała, ani oczyma ducha, ponieważ nie wiem tego, ani nie mogę więcej powiedzieć ponad to, co już powiedziałem. Potrafię jedynie powiedzieć to, że ten który stoi po mojej prawej stronie, jest naszym Panem i nikim innym; nawet zanim On mi to powiedział, w moim umyśle już pojawiła się pewność, że to On.
Wiele dobra wytworzyła we mnie ta łaska. Dusza jest w nieustannej niewoli wielkiego pokoju, czuję się bardzo pochłaniany przez niezmiernie wielkie pragnienie podobania się Bogu; ta łaska pomaga mi w patrzeniu, od kiedy Pan mnie nią obdarzył, z wielką pogardą na wszystko to, co nie pomaga mi w zbliżeniu się do Boga. Odczuwam niewymowne zmieszanie z powodu niemożliwości wyjaśnienia dlaczego otrzymuję tyle dobra” .
Warto zauważyć, że ten opis wspaniale odpowiada opisowi wizji intelektualnej naszego Pana, jaką miała święta Teresa z Avila .

IV. Przenikanie serc

Charyzmat przenikania serc polega na nadprzyrodzonej znajomości sekretów serc, przekazanej przez Boga swoim sługom.
Jak wiadomo, wielu świętych było obdarzonych tym darem: święty Tomasz z Akwinu, święty Filip Nereusz, święty Józef z Kupertynu, czcigodny Olier, święty Franciszek z Paoli, święty Andrzej Avellino, święty Jan Boży, święta Róża z Limy, święty Proboszcz z Ars, nasz o. Pio.
Oto niektóre fakty, o których czytamy w życiorysie o. Pio. Obdarzony on był darem pewnego i nieomylnego poznawania sumień, niekiedy w prostych faktach, niekiedy w najgłębszych sekretach.
a) Wie, że o. Agostino zapomniał odmówić Mementum w czasie Mszy świętej, o które wcześniej go prosił; o. Agostino przypomniał sobie o tym na schodach. O. Pio powiedział mu o tym .
b) Wie, że Maria Pompili popełniła zaniedbanie. Dowiedział się tego za pośrednictwem Anioła Stróża .
c) Wie, że pewien penitent nie spowiadał się od 25 lat .
d) Wie, że dwóm dziewczynkom ojciec lekarz zakazał całowania go w rękę, z powodu gruźlicy, na którą chorował. W momencie całowanie ręki, zabiera ją mówiąc: “Nie, bądźcie posłuszne waszemu ojcu” .
e) Wie, że pewien chłopak popełnił grzech i nie ma odwagi go wyznać .
f) Wie, dlaczego doktor Romanelli nie otrzymał bardzo upragnionej łaski, i wyjawia, pod jego naciskiem, przyczynę: wielkie zaniedbanie, zapomniane przez lekarza .
g) Pewien kupiec z Pizy prosił go o uzdrowienie córki. O. Pio mówi mu: “Ty jesteś bardziej chory niż ona”. “Nie, ja czuję się dobrze” - odpowiada kupiec. “Jak możesz czuć się dobrze z tak wieloma grzechami. Widzę ich co najmniej trzydzieści dwa!” .
h) Wielkiej grzesznicy, która upadła mu do nóg, wymienia wszystkie jej grzechy, za wyjątkiem jednego. Po chwili wielkiej walki kobieta wyznaje ten grzech. “Tutaj na ciebie czekałem, córko moja – wykrzyknął cały uradowany – teraz mogę ci dać rozgrzeszenie” .
i) Pewien klęczący przy konfesjonale penitent nie był w stanie dojrzeć grzechów. Widział je w całości, jak klejące się błoto, ale nie jak w czasie nocy, pojedynczo.
“Ojciec czeka, a później z wielką łagodnością mówi mi: ‘Odwagi, mój synu! Czyż nie powiedziałeś mi wszystkiego podczas Mszy świętej? No już!’. I Ojciec wyliczył wszystkie moje grzechy. Rozumiecie? Wszystkie! Te, których nikt nie znał. Te, o których ja sam zapomniałem. Nie musiałem zrobić nic innego, jak tylko powiedzieć: ‘Tak’. A potem dał mi rozgrzeszenie” .

Pożar miłości

Wcześniej wspomnieliśmy, że wymieniania przez teologów druga kategoria zawiera fenomeny z porządku uczuciowego, które mogą mieć trzy stopnie: proste wewnętrzne ciepło, intensywny żar, poparzenie materialne. Wszystkie trzy stopnie zawierają się pod wspólnym określeniem incendium amoris, którym o. Pio został szczególnie uprzywilejowany. Nie jest możliwym określenie stopnia tego pożaru miłości, co też pozostawiany ocenie słuchaczy.
Mówi o. Pio:
“Czuję, że serce i wnętrzności mam w całości zajęte przeogromnym ogniem, który coraz bardziej się wzmaga. Te płomienie sprawiają, że moja dusza wydaje żałosne westchnienia. A jednak któżby w to uwierzył? W tym samy czasie dusza czuje, wraz z okrutnym męczeństwem, o które ją przyprawiają już wspomniane płomienie, niezmiernie przepełniającą ją słodycz, która wszystko rozpala wielką Bożą miłością.
Czuję się unicestwiony, Ojcze mój, i nie znajduję miejsca aby móc się gdzieś schować przed tym darem Boskiego Mistrza. Jestem chory i to chory na serce. Dłużej po prostu nie wytrzymam, zdaje się, że lada moment nić się przerwie, a jednak nie widać zbliżania się tego momentu.
Jakże smutny, Ojcze mój, jest stan pewnej duszy, którą Bóg uczynił chorą na Jego miłość. Na miłość Boską, proście Pana aby położył kres moim dniom, gdyż nie mam już siły aby kontynuować w podobnym stanie. Nie widzę żadnego innego lekarstwa dla choroby mej duszy poza tym, żeby raz na zawsze być strawionym przez te płomienie, które palą ale nigdy nie spalają.
Nie myślcie potem, że jedynie dusza uczestniczy w tym męczeństwie, w wysokim stopniu uczestniczy w nim także i ciało, nawet jeśli nie bezpośrednio” .
29 stycznia 1919 pisze:
“Czuję się pogrążony w bezmiernej toni miłości ukochanego. Przeżywam niekończącą się niestrawność. Jednak słodką jest gorycz tej miłości i rozkoszne jest jej jarzmo … Małe serce czuje niemożność pomieszczenia bezmiernej miłości … Podczas wlewania się do małego naczynia mojego istnienia przeżywa się męczeństwo nie do wytrzymania: wewnętrzne ściany tego serca bliskie są pęknięcia … Czuję, że umieram” .
20 listopada 1921, robiąc syntezę podwójnego kierunku miłości, określa się jako niezdolny “aby uzewnętrznić cały ten wciąż rozpalony wulkan”, który go pali, a który Jezus włożył w jego “tak małe serce”:
“Wszystko streszcza się w tym: jestem pochłonięty przez miłość Boga i miłość bliźniego. Bóg jest wciąż obecny w moim umyśle i odciśnięty na sercu. Nigdy nie tracę Go z oczu: przychodzi mi podziwiać jego piękno, jego uśmiech, Jego wzburzenia, Jego miłosierdzie, Jego zemstę lub raczej surowość Jego sprawiedliwości …” .
29 stycznia 1919 krzyczy zwrócony ku Bogu: “Uczyniłeś mnie niecierpliwym, podbiłeś mnie, wypaliłeś mi wszystkie moje wnętrzności, wprowadziłeś do mego wnętrza rzekę ognia” .
Nie ma najmniejszej wątpliwości, że jest to incendium amoris: ale jakiego stopnia? Nie jest łatwo to określić. Z pewnością uczestniczy w nim także i ciało, on sam o tym mówi: “Nie myślcie potem, że jedynie dusza uczestniczy w tym męczeństwie, w wysokim stopniu uczestniczy w nim także i ciało, nawet jeśli nie bezpośrednio” .
Wiadomo, że niekiedy o. Pio w swoim ciele cierpiał na szczególnie wysoką temperaturę, która mogła osiągnąć astronomiczną cyfrę 48º lub nawet 52ºC, tak dalece wysok¹, że pękały zwyczajne termometry. Jesteśmy przekonani, że te temperatury powinny być powiązane z przeżywanym przez niego incendium amoris.
Tego samego zdania jest doktor Giuseppe Gusso, kierownik sanitarny Domu Ulgi w Cierpieniu, który tak pisze:
“Pojawienie się podwyższonych temperatur, ponad granice współmierne z życiem, było – z powodu jedności osoby – nadzwyczajnym przejawem uczestnictwem życia wegetatywnego w nadzwyczajnym duchowym ogniu płonącym w nadprzyrodzonym organizmie o. Pio” .
Chciałbym zakończyć te krótkie obserwacje na temat pożaru miłości u o. Pio, świadectwem złożonym w czasie procesu przez kościelnym trybunałem do spraw beatyfikacji czcigodnego o. Pio:
“W czasie ostatnich trzech miesięcy o. Pio skupiony był na modlitwie bardziej niż zwykle. Widywałem, jak o. Tarsicio całował habit o. Pio od strony boku. Chciałem go naśladować i na parę dni przed śmiercią przybliżyłem się do niego. Całując go od strony boku poczułem wielki żar, który bardzo mnie poruszył” .

Transwerberacja

Atak Serafina, jak z odrobiną poezji, zwana jest transwerberacja, jest jednym z najbardziej zadziwiających fenomenów na terenie mistyki chrześcijańskiej. Będąc owocem miłości dąży ona ku miłości. Przebija duszę, a czasem także serce i bok aby palić szczęśliwego bohatera jeszcze większą miłością, przysparzając mu nieopisanych słodyczy i cierpień.
Historia przechowuje wiele przypadków transwerberacji, ale aż do dnia dzisiejszego, klasycznym przypadkiem jest wciąż przypadek świętej Teresy z Avila, której mistyczne doświadczenie, wraz z uczynionym przez nią samą opisem, zostało wiarygodnie spisane przez jej ucznia i mistrza świętego Jana od Krzyża.
Obok świętej Teresy należy umieścić Sługę Bożego O. Pio z Pietrelciny, w którym Jezus chciał odnowić atak, przybierając formę Serafina .
Zjawisko transwerberacji czcigodnego o. Pio mało miejsce w dniach 5 – 7 sierpnia 1918. O. Pio szczegółowo opisał to wydarzenie w liście skierowanym do o. Benedetto i datowanym na 21 tego samego miesiąca. Oto tekst.
“Na mocy tego [posłuszeństwa] decyduję się przedstawić to, co stało się we mnie od wieczora piątego dnia bieżącego miesiąca aż do końca szóstego.
Nie będę zajmował się mówieniem o tym, co poprzedzało męczeństwo. Wieczorem, piątego, właśnie spowiadałem naszych chłopców, gdy w jednej chwili, na widok jakiejś niebiańskiej osoby, która ukazała się oczom mojej inteligencji, zostałem napełniony niesamowitym lękiem. Trzymała w dłoni coś w rodzaju narzędzia przypominającego dobrze wyostrzony kawałek metalu, z którego ostrza zdawało się, iż wychodził ogień.
Widzieć to wszystko i przyglądać się tej osobie, z całą siłą wbijającej w duszę wyżej wspomniane narzędzie, było jednym i tym samym. Z trudem zajęczałem z bólu, czułem, że umieram. Chłopcu powiedziałem, żeby odszedł ponieważ czułem się źle i nie miałem siły aby kontynuować.
Męczeństwo to trwało, bez przerwy aż do poranka siódmego dnia miesiąca. Nie potrafię powiedzieć, jaki był powód mego cierpienia w tym tak żałobnym okresie. Widziałem, że nawet wnętrzności były rozdzierane i szarpane przez to narzędzie, wszystko było spustoszone ogniem i żelazem. Od tamtego dnia jestem śmiertelnie zraniony. W głębi mojej duszy czuję zawsze otwartą ranę, która sprawia, że nieustannie przeżywam katusze” .
Aby możliwie najdokładniej zrozumieć fenomen, musimy przeanalizować różne jego elementy.
Na pierwszym miejscu naturę wizji; ma ona charakter intelektualny. O. Pio stwierdza przecież, że niebiańska osoba ukazała się “przed oczyma inteligencji” i wbiła broń “w duszę”. Rana, która powstała w wyniku ciosu, pozostała otwarta “w głębi duszy”. Chodzi więc o najdoskonalszy i najwznioślejszy stopień widzenia.
Na drugim miejscu sprawca tego mistycznego działania, określony jako “pewna niebiańska osoba”, którą był sam Jezus.
Jeżeli chodzi o instrument, to chodzi w rzeczywistości o kawałek metalu w kształcie sztyletu, wyostrzonego i rozognionego.
Opisując efekty, o. Pio mówi o “ranie w głębi duszy”, która jest dlań przyczyną wielkiego bólu. Z trudem wydał jęk bólu i musiał przerwać spowiedź. Było to najprawdziwsze męczeństwo, które śmiertelnie zraniło go i od tego dnia postawiło go w sytuacji nieustannej katuszy.
Jednak oprócz tej rany duchowej (w głębi duszy) pojawiła się także na boku rana cielesna.
Jeśli chodzi o czas trwania, tekst jest bardzo jasny; fenomen miał miejsce od wieczora 5 sierpnia 1918 aż do poranka 7 sierpnia, “bez przerwy”. Obejmuje więc cały okres liturgicznego święta Przemienienia Pańskiego (6 sierpnia), począwszy od pierwszych nieszporów (wieczorem 5 sierpnia).
Na większą uwagę zasługują okoliczności towarzyszące wydarzeniu. List z 21 sierpnia 1918 jest pasjonującym opisem ciemnej nocy, w której poruszał się po omacku duch czcigodnego Ojca. Ciemności były tak bardzo gęste, że miał wrażenie, iż utracił swego Boga i bał się, że zmierza ku potępieniu:
“Boże mój! Czyż nie jest to najprawdziwsze opuszczenie mnie przez Pana, przez potężnego w słowach i czynach Boga?… A ja, czy na dnie morza nie znajdę może wiecznej śmierci?” .
Do bezsilności ducha dołączyła się także bezsilność sprowadzonego do bezczynności ciała:
“Moje siły nie wytrzymują tak przejmującej rzezi i dziś jest już trzeci dzień, jak jestem zmuszony, w mojej bezsilności, do pozostania w łóżku” .
Lecz jaki był cel transwerberacji? Wydaje się nam, że ten fenomen w głównej mierze był transwerberacją duszy, której pierwszym i głównym celem było upodobnienie duszy czcigodnego Ojca do Chrystusa Ukrzyżowanego. Ponadto miała ona za cel przygotować także ciało o. Pio na bliską już, bo mającą nastąpić 20 września, stygmatyzację i z tego względu pozostawiła także znak na ciele, będąc transwerberacją boku. Innymi słowy, transwerberacja o. Pio z 5 – 7 sierpnia jest apostolska.
Taka interpretacja potwierdzona jest przez zwięzłe i lapidarne słowa, które 27 sierpnia 1918 o. Benedetto napisał do o. Pio:
“To wszystko, co się w was dzieje, jest efektem miłości, jest próbą, jest powołaniem do współodkupienia, jest więc źródłem radości… Dominus tecum. Owa cierpliwa, udręczona, pożądliwa, słabnąca, podeptana i odciśnięta na sercu i na wnętrznościach miłość, pośród ciemności nocy i bardziej niż smutek w Ogrodzie Oliwnym, jest z wami jednocząc się z waszym cierpieniem i jednocząc was ze swoim” .

VII. Stygmatyzacja

1. Dwa okresy stygmatyzacji

W długiej historii stygmatyzacji o. Pio należy wyodrębnić dwa okresy: jeden będący przygotowaniem do wielkiego fenomenu i trwający osiem lat (wrzesień 1910 – wrzesień 1918), drugi okres nieustannej stygmatyzacji dokonującej się przez dobrych pięćdziesiąt lat (wrzesień 1918 – wrzesień 1968).
Podczas pierwszego okresu, który możemy nazwać okresem niewidzialnych stygmatów, znaki Męki Pańskiej ukazywały się na ciele czcigodnego Ojca z przerwami. Pierwsze oznaki sięgają lata (sierpień – wrzesień) 1910, zaledwie w parę miesięcy od święceń kapłańskich.
Przerażony, jak sam wyznaje, obecnością tych znaków, młody kapucyński kapłan prosił Pana aby usunął ten widzialny fenomen. I Pan go wysłuchał. Nawet jeśli rany nie były widoczne, to jednak zawsze był obecny ból, dający się odczuwać “przede wszystkim w niektórych okolicznościach i w określonych dniach” , szczególnie we wtorek i od czwartku wieczorem aż do soboty .
Ta obecność bólu, pomimo zniknięcia przebić, jak nazywa je o. Pio, usprawiedliwia określenie niewidzialne, nadane stygmatom z pierwszego okresu.
W drugim okresie czasu, stygmaty były zawsze widoczne i obecne, od piątkowego poranka 20 września 1918 r. aż do śmierci (23 września 1968 r.).
Wyrycie stygmatów było dziełem tajemniczej osoby, którą o. Agostino uważa za Ukrzyżowanego, a o której o. Pio jedynie mówi, że “miała ręce i stopy i bok ociekające krwią”.
Była to ta sama osoba, która zjawiła się przed czcigodnym Ojcem poprzednio 5 sierpnia. Jak wiadomo, stygmaty były przebadane przez trzech lekarzy, którzy - zgadzając się co do stwierdzenia zaistniałego faktu - wyrazili różne opinie co do jego pochodzenia.
Posłuchajmy jednak samego czcigodnego Ojca, jak opowiada o stygmatyzacji. Tak pisze w liście z 22 października 1918:
“Cóż mam wam powiedzieć o tym, jak dokonało się moje ukrzyżowanie, o które mnie pytacie? Boże mój, jakiego zamieszania i upokorzenia doświadczam musząc objawić to, co Ty zdziałałeś w tym nędznym stworzeniu!
Było to rankiem dwudziestego ubiegłego miesiąca w chórze, po celebracji Mszy świętej, kiedy zostałem zaskoczony podobnym do słodkiego snu odpoczynkiem. Wszystkie wewnętrzne i zewnętrzne zmysły, a nawet i same władze duszy, trwały w niewypowiedzianym spokoju. Przy tym wszystkim była wokół mnie i wewnątrz mnie absolutna cisza; szybko pojawił się wielki pokój i zgoda na kompletne bycie pozbawionym wszystkiego i spoczynek przy tym ogołoceniu. Wszystko to wydarzyło się w okamgnieniu.
Podczas gdy to wszystko się dokonywało ujrzałem przed sobą tajemniczą osobę, podobną do tej, którą widziałem wieczorem 5 sierpnia, różniącą się jedynie tym, że tym razem miała ręce i stopy i bok ociekające krwią.
Jej widok mnie przeraża; nie potrafiłbym wam wyrazić tego, co czułem w tamtym momencie. Czułem, że umierałem i umarłbym, gdyby nie Pan, który podtrzymał moje serce, które wyrywało mi się z piersi.
Widzenie osoby oddaliło się, a ja spostrzegłem, że dłonie, stopy i bok były przebite i sączyła się z nich krew. Spróbujcie sobie wyobrazić mękę, której wtedy doświadczyłem i doświadczam wciąż nieustannie, prawie każdego dnia.
Rana serca wciąż toczy krew, szczególnie od czwartku wieczorem do soboty. Ojcze mój, umieram z bólu tej męki i następującego po niej zamieszania, które odczuwam w głębi duszy. Obawiam się, że umrę wykrwawiwszy się, jeśli Pan nie wysłucha jęków mego biednego serca odbierając mi to, co się dzieje. Czy Jezus, który jest tak bardzo dobry, obdarzy mnie tą łaską?
Czy przynajmniej zabierze mi to zamieszanie, którego doświadczam z powodu tych zewnętrznych znaków? Z siłą wzniosę ku Niemu mój głos i nie odstąpię od błagania Go, ażeby w swoim miłosierdziu zabrał ode mnie nie mękę, nie ból - bo czuję go jako niemożliwy i czuję, że chcę upoić się bólem - ale te zewnętrzne znaki, które są dla mnie źródłem nieopisanego i nieznośnego zamieszania i upokorzenia.
Osoba, o której zamierzałem mówić poprzednim razem, nie jest inną od tej, o której mówiłem wam wcześniej, tej widzianej 5 sierpnia. Bez spoczynku kontynuuje swoje dzieło, z największą męką duszy. We wnętrzu słyszę nieustanny hałas, podobny do wodospadu, który wciąż wyrzuca krew. Mój Boże! Sprawiedliwa jest Twoja kara i słuszny Twój sąd, lecz bądź dla mnie wreszcie miłosierny. Domine, wraz z Twoim prorokiem będą przemawiał do Ciebie: ‘Domine, ne in furore tuo arguas me, neque in ira tua corripias me!’ [Panie! Nie karz mnie w Twej zapalczywości, ani nie karć mnie w Twoim gniewie! (Ps )] Ojcze mój, teraz gdy znacie całe moje wnętrze, pośród tej tak srogiej i trudnej goryczy, nie zwlekajcie z przesłaniem mi słowa pociechy.
Ja zawsze modlę się za was, za biednego o. Agostino, za was wszystkich.
Błogosławcie mi zawsze
 Wasz oddany syn
 brat Pio” .

2. Zniknięcie stygmatów
               
Przez pół wieku (1918 – 1968) Stygmaty na ciele o. Pio pozostały otwarte, świeże i krwawiące, lecz pod koniec jego życia zaczęły się zamykać.
Najpierw zabliźniły się rany stóp i boku, prawdopodobnie na dwa lata przed śmiercią. Latem (lipiec – sierpień) 1968 r, nie widać było też i ran dłoni, przynajmniej na zewnętrznej stronie.
Podczas odprawiania ostatniej Mszy (22 września 1968 r.), był jeszcze widoczny stygmat na dłoni prawej ręki. W niecałe dwadzieścia cztery godziny także i ten zniknął zupełnie. Ostatni uwypuklony strup z lewej dłoni odpadł w momencie śmierci.

3. Teologia stygmatów


Na temat teologicznego znaczenia zniknięcia stygmatów Sługi Bożego zostały wysunięte różne hipotezy, dla ich poznania odsyłamy do szczegółowych opracowań . Tutaj, rozważając stygmaty o. Po z Pietrelciny w kontekście jego świętego życia, całego oddanego Bożej chwale i dobru dusz, chcielibyśmy zakończyć dwoma fragmentami ze świętego Pawła.
Na pierwszym miejscu, nie bez powodu zdaje się, że można zacytować słowa Apostoła Pawła skierowane do Kolosan: “Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” .
Zamknięty w swej posłudze, w głębokim skupieniu i na nieustannej rozmowie z Bogiem, czcigodny Ojciec mógł wołać z samym wielkim Apostołem:
“Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata… Odtąd niech już nikt nie sprawia mi przykrości: przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa” .

VIII. Bilokacja

Bilokacja jest to: jednoczesna obecność tej samej osoby w dwóch różnych miejscach. Autorzy odróżniają bilokację subiektywną od bilokacji obiektywnej. Pierwsza jest potwierdzona jedynie przez doświadczającą jej osobę. Druga zachodzi, gdy jednoczesna obecność tej samej osoby w dwóch różnych miejscach potwierdzona jest przez osoby trzecie. U o. Pio mamy przykłady obydwu bilokacji.

1.Bilokacje subiektywne
Uważamy, że u o. Pio bilokacjami subiektywnymi są te, które dotyczą jego duchowych córek, Raffaeliny i Gioviny Cerase.
O. Pio pisał do Raffaeliny: “Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy w tych dniach w swojej dobroci pozwolił, abym w duchu was odwiedził” .
Lecz Raffaelina niczego nie dostrzega i pyta:
“Odwiedziny w duchu, którymi zechcieliście mnie zaszczycić, kiedy były, którego dnia, o której godzinie? Bądźcie dla mnie cierpliwi i wytłumaczcie… o ja biedna, niczego nie spostrzegłam” .
O. Pio odpowiada:
“Jeśli się nie mylę, taka wizyta miała miejsce dnia 4 października i odbyła się w pierwszych godzinach owego dnia. Była ona bardzo długa. Zaklinam was, aby nie mówić tego nikomu” .
Jako, że zainteresowana nie może poświadczyć tej bilokacji, należy ją uznać za subiektywną, która nie może być autentyczną bilokacją. Zdaje się nam, że to samo należy stwierdzić odnośnie do wizyty, o której mówi, że ją odbył u Gioviny . Tego jednak nie można powiedzieć o bilokacjach obiektywnych.

2. Bilokacje obiektywne
Te są poświadczone przez godne wiary osoby trzecie, które nie tylko go widzą, ale i słyszą jego słowa. Przytaczamy niektóre fakty:
a) “Ja, Sycylijczyk, byłem kapitanem piechoty, i pewnego dnia na polu bitwy, w potwornej godzinie ognia, dostrzegłem niedaleko ode mnie pewnego delikatnego zakonnika o wymownych i bardzo pięknych oczach, ubranego nie w mundur kapelana wojskowego lecz w habit prostego brata, który w wielkim pośpiechu i z wielkim zatroskaniem przywoływał mnie ku sobie mówiąc: ‘Panie Kapitanie, proszę oddalić się z tamtego miejsca. Niech Pan przyjdzie tu do mnie, szybko!’. Ruszyłem ku niemu i zaledwie dotarłem, na miejscu gdzie wcześniej byłem, wybuchł pocisk robiąc wielki lej.[...]
Chciałem tu przyjechać [do San Giovanni Rotondo], ażeby zobaczyć, czy tym bratem, który mnie uratował, był o. Pio, ponieważ jego obraz wyrył mi się w pamięci. Teraz zobaczyłem, że to właśnie on był na polu bitwy i możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, moje wrażenie i moją wdzięczność, którą mam dla tego świętego kapłana” .
b) “Pewnej listopadowej nocy roku 1917, po klęsce pod Caporetto, generał Luigi Cadorna, głównodowodzący wojskiem włoskim w czasie pierwszej wojny światowej, w chwilach zniechęcenia po zmianie na stanowisku głównodowodzącego przez generała Armando Diaz i widząc podważone własne militarne osiągnięcia przez niestosowne komentarze, w pewnym mieście weneckiego regionu, widzi przed sobą pewnego brata zakonnego. Poprzedzał go intensywny zapach róż i fiołków. Miał krwawiące dłonie i słodki wyraz twarzy. Przekonał go, aby odłożył pistolet i nie popełniał szaleńczego gestu zdesperowanego człowieka.
Generał, który nigdy wcześniej nie widział o. Pio, przytaczając szczegóły wydarzenia, usłyszał, że ten obecny w jego pokoju zakonnik, nie mógł być nikim innym jak tylko stygmatykiem z San Giovanni Rotondo. Zrodziło się w nim pragnienie ponownego spotkania się z nim. W 1920 r. wyruszył ku apulijskiej mieścinie. Nikt nie wiedział o tej wizycie, dlatego też bardzo się zdziwił, kiedy dotarłszy autobusem do miasteczka, dwóch kapucynów oznajmiło mu, że o. Pio oczekiwał go.
Ojciec został natychmiast rozpoznany przez generała: ‘To jest ten zakonnik, który przyszedł do mnie’ .
Ojciec jeszcze bardziej dał się rozpoznać, przypominając mu: ‘Generale, ciężko przeżyliśmy tamtą noc!’” .
c) Bilokację o. Pio potwierdza także wielu pilotów lotnictwa angielsko – amerykańskiego z różnych narodowości (Anglicy, Amerykanie, Polacy, Palestyńczycy) i z różnych religii (katolicy, prawosławni, muzułmanie, protestanci, żydzi). W czasie ostatniej wojny ilekroć przelatywali nad Gargano aby wykonać bombardowanie, w powietrzu widzieli zakonnika, który wyciągając poranione ręce, zabraniał im zrzucać bomby.
Foggia i prawie wszystkie większe centra Apulii ucierpiały na skutek ciągłych bombardowań. Na mieścinę o. Pio nie spadła żadna bomba.
Po zakończeniu wojny, przybywając do San Giovanni Rotondo, tamci lotnicy rozpoznali “z absolutną pewnością” w o. Pio owego zakonnika, którego spotykali i widzieli w podczas lotów .
d) W Urugwaju.
Fernando Damiani, wikariusz generalny diecezji w Salto, podczas jednych z licznych odwiedzin o. Pio, otrzymał od niego zapewnienie, że będzie mu towarzyszył w momencie śmierci. O. Pio dotrzymał obietnicy.
Pewnej nocy roku 1941 podczas gdy Damiani umierał, arcybiskup Montevideo - Antonio M. Barbieri (późniejszy kardynał) usłyszał pukanie do drzwi własnego pokoju i ujrzał kapucyna, który powiedział mu, żeby szybko biegł do łóżka księdza Damiani, ponieważ ten właśnie umierał. Arcybiskup Barbieri przybył na czas aby umierającemu, jeszcze wszystkiego świadomemu, dać Wiatyk i namaszczenie chorych.
Znaleziono bilet, na którym ksiądz Damiani własnoręcznie napisał: “Ojciec Pio przyszedł”. Arcybiskup Barbieri 12 marca 1949 podczas wizyty w San Giovanni Rotondo rozpoznał w o. Pio widzianego w Salto kapucyna  .
e) W Ameryce.
“‘Ten Brat będzie mógł Pani pomóc’ - tak powiedziała pewna kobieta do zagrożonej nieuleczalnym rakiem staruszki, wręczając jej fotografię o. Pio. Chora wcale nie znała tego zakonnika, którego zdjęcie jej podarowano. Jednak pewnej nocy zobaczyła go przed sobą i usłyszała go, jak mówił aby przeszła na katolicyzm i była pewną uzdrowienia. Chora kazała wezwać katolickiego kapłana i po długim przygotowaniu przeszła do Kościoła katolickiego. Uzdrowiona, żyła normalnym życiem” .
W sprawie tego wydarzenia, o. Eusebio da Castelpetroso chciał przeprowadzić upewniający sondaż. Z drwiącą miną, na którą mógł sobie pozwolić z powodu wielkiej zażyłości, podpytywał o. Pio: “A robi się jakieś wycieczki do Ameryki! Słyszałem, że Ojciec odwiedził jakąś panią chorą na raka”.
Zdziwiony o. Pio, tonem nie zdradzającym wątpliwości i przyjmującym fakt, zauważył: “A ty, jak się dowiedziałeś o tym?” .
f) W lutym 1905 r. o. Pio jako kleryk i student filozofii na stałe przebywał w klasztorze S. Elia a Pianisi (Campobasso). Pewnego dnia wyżej wspomnianego miesiąca na kartce papieru opisał jedną ze swoich bilokacji, podczas której był w książęcym pałacu w jednym z weneckich miast (Udine), i ukazanie się Matki Bożej, która rozmawiała z nim i powierzyła mu delikatne zadanie. Tak napisał:
“Parę dni temu przydarzył się niezwykły fakt: byłem w chórze z bratem Anastasio około godziny dwudziestej trzeciej, osiemnastego bieżącego miesiąca [styczeń 1905], gdy znalazłem się daleko, w domu wielkich panów, w którym umierał ojciec, podczas gdy rodziła się dziewczynka. Zjawiła mi się wtedy Matka Najświętsza i powiedziała mi: ‘Tobie powierzam to stworzenie; to szlachetny kamień w surowym stanie, pracuj nad nią, wygładzaj ją, uczyń ją możliwie najjaśniejszą gdyż pewnego dnia chcę się nią ozdobić.’ […]
O. Pio odpowiedział Matce Boskiej: ‘Jak będzie to możliwe skoro ja jestem jeszcze biednym klerykiem i nie wiem czy kiedyś będę miał szczęście i radość stać się kapłanem? – A nawet jeśli będę kapłanem w jak sposób będę mógł się troszczyć o to dziecko będąc bardzo daleko stąd?’.
Matka Boska dodała: ‘Nie miej wątpliwości, to ona przyjdzie do ciebie, lecz najpierw spotkasz ją u Świętego Piotra… w Rzymie’.
O. Pio tak kończy: ‘Po czym ponownie znalazłem się w chórze’”.
Dziewczynka, gdy dorosła i stała się studentką, wybrała się wraz z koleżanką, aby rozwiązać niektóre dręczące ją trudności, szczególnie dotyczące tajemnicy Trójcy Świętej. Spotkały młodego kapłana kapucyna. Giovanna zbliżyła się do niego i spytała czy zechciałby ją wysłuchać aby uspokoić jej duszę. O. Pio odpowiedział, że tak i wszedł do konfesjonału, w Bazylice Świętego Piotra, w Rzymie.
Giovanna przedstawiła swoje trudności, na które o. Pio odpowiedział z wielką dobrocią i jasnością rozwiewając jej wątpliwości. Później o. Pio zniknął, ponieważ nikt nie widział, aby wychodził z konfesjonału, a w konfesjonale nikogo nie było.
Później Giovanna udaje się do San Giovanni Rotondo. O. Pio daje jej do zrozumienia, że ją zna, gdyż spotkał ją u Świętego Piotra. Ten Ojciec, który rozwiązał jej trudności, to był on. Giovanna poddała się kierownictwu duchowemu o. Pio

IX. Zapach


Teoretycznie ten fenomen znany jest jako osmogeneza i polega na tym, że pewien zapach o wyjątkowej słodyczy i woni wydzielany jest niekiedy przez śmiertelne ciało świętych lub przez groby, w których spoczywają ich szczątki. Zdaje się, że u świętych stygmatyków zapach pochodzi z krwi ich ran, w przeciwieństwie do jakichkolwiek praw natury, według których krew momentalnie ulega rozkładowi.
Zapach o. Pio odczuwalny był od dnia stygmatyzacji aż do śmierci. Wielu twierdzi, że wiele razy odczuło go także po jego śmierci.
Wraz ze stygmatami zapach jest najbardziej znanym charyzmatem o. Pio. Przytaczamy niektóre wiarygodne świadectwa.
a) O. Agostino pisze: “Co jakiś czas czuję zapach… w niektóre dni bardziej intensywny” .
“Wiele razy czułem zapach, o którym mówi się, że przez wielu był odczuwany. Ja czuję jedynie intensywne zapachy dlatego, że chyba wciąż mam krwotok z nosa, który miałem wiele razy i który osłabia brodawki węchowe. Także po wyjeździe z San Giovanni Rotondo czułem ten sam zapach” .
b) Doktor Luigi Romanelli w relacji z 7 listopada 1920 r., wysłanej ojcu prowincjałowi Pietro da Ischitella, stwierdza między innymi, że ilekroć słyszy, jak ktoś mówi o zapachu, także i on przypomina sobie, że zauważył “ten zapach”, i jeśli mi pozwolicie – mówi do prowincjała – powiedziałbym, że się nim “rozkoszowałem” . Czuje go nawet będąc daleko od o. Pio, bo wchodząc po schodach .
c) Czuje się go nawet z bardzo daleka i przez większą ilość osób. O. Raffaele da Sant’Elia a Pianisi zaświadcza, że czuły go, powracając z Lourdes, dwie różne grupy .
“Nie wszyscy go wyczuwają. Nie czuje się go ciągle, lecz z przerwami, jakby w przypływach” .
d) O. Rosario, który przez trzy lata był przełożonym o. Pio, stwierdza: “Czułem go (zapach) każdego dnia nieustannie przez około trzy miesiące” .
e) Alberto Del Fante przytacza wiele epizodów, których świadkiem był on sam lub inne wiarygodne osoby. Będąc w swoim domu czuje on zapach kadzidła i wszyscy z rodziny, poza jedną córeczką, też go odczuwają .
W przypadku o. Pio osmogeneza ma zupełnie szczególny charakter:
a) zapach nie zawsze jest jednakowy, niekiedy jest fiołkowy, kadzidła lub czegoś innego;
b) czuje się go także na wielkie odległości, czego nie da się wyjaśnić wiatrem;
c) odczuwa go także większa ilość osób, nawet odrębne i różne grupy;
d) odczuwalny był także po śmierci o. Pio. Tak stwierdza o. Alberto:
 “Fenomen tajemniczego zapachu nie zniknął nawet po śmierci o. Pio. Często jest odczuwalny przez kogoś, kto się tego nie spodziewa, nie tylko w San Giovanni Rotondo ale nawet w obydwu Amerykach i w najdalszych zakątkach świata. Zapach jest charyzmatem, który często mają dusze żyjące w opinii świętości. Wielorakie są Boskie charyzmaty, którymi Pan bezinteresownie obdarza, albo w części albo w pełni, kogo zechce i według powierzonej misji” .
W toku procesu diecezjalnego trzydzieści dziewięć osób zaświadczyło, że odczuło zapach o. Pio , podczas gdy komisja historyczna zebrała dwadzieścia dwa świadectwa przypadków zapachu . Przytoczymy tu jedno pochodzące ze Szkocji.
“Jestem mężczyzną, lat około czterdziestu, żonaty, mam wspaniałą córkę, czyli że mam rodzinę. Byłem daleki od moich praktyk religijnych przez mniej więcej dziesięć lat. Moja żona zawsze była pobożna i przekazała dzieciom swoje zasady.
Mieliśmy już czworo dzieci i moja żona bardzo zaszokowała mnie mówiąc, że w drodze jest piąte. Jest rok 1973. Ja nie pragnąłem kolejnego dziecka, byłem bardzo wzburzony.
4 sierpnia tego samego roku przyszło na świat dziecko. Wzruszyłem ramionami na jego widok i powiedziałem: ‘Mamy jeszcze jedną gębę do wyżywienia’.
Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że coś nie grało. Z przeprowadzonych badań wynikało, że już od sześciu miesięcy, jeszcze przed swoim narodzeniem, dziecko nie załatwiała swoich fizjologicznych potrzeb w normalny sposób. Jego nerki są zupełnie bezużyteczne, co więcej jednej nie ma wcale. Lekarze mówią, że ‘widać tylko jakąś miękką masę’.
Moje serce przybliżyło się do tego małego stworzenia, które leżało skurczone z bólu.
Lekarze otworzyli go i wydobyli na zewnątrz tę masę, a po operacji powiedzieli nam, że druga nerka była bardzo zagrożona, ponieważ tkanka była już prawie martwa.
Nie było nadziei. Dziecko leżało samo w małym szpitalnym pokoju: szkielet z zapadniętymi oczyma. Złamało mnie to; skruszony, poszedłem się wyspowiadać.
Pamiętałem, że kiedyś słyszałem o ojcu Pio, lecz nic o nim nie wiedziałem. W katolickiej księgarni zobaczyłem książkę o nim i kupiłem ją. Przeczytałem ją od deski do deski.
20 września zabraliśmy Stefana ze szpitala. Nie jadł, nie pił, ze swoimi zapadniętymi oczyma i nieruchomym wzrokiem stawał się coraz słabszy. Przez dwa tygodnie trzymaliśmy go w domu, koniec zdawał się być już bliski.
Nie mogliśmy patrzeć na śmierć naszego maleństwa. W pośpiechu ruszyliśmy wraz z nim do szpitala, ponieważ przeczuwaliśmy bliski koniec. Przyjęto go do szpitala, lecz jeszcze tego samego wieczoru przez telefon powiedziano nam, że nie dożyje jutra.
Modliłem się, prosiłem Matkę Boską i o. Pio. Błagałem o pomoc. Przysięgałem, że już nigdy nie opuszczę mojej wiary, jeśli mi zostanie dana ta łaska.
Następnego dnia z książki wyciąłem zdjęcie o. Pio i włożyłem je Stefanowi pod poduszkę. Przechodził dzień za dniem, a ja modliłem się także dzień za dniem. Pewnej nocy zbudziłem się znienacka. Na zewnątrz było ciemno. Nasza sypialnia napełniona była zapachem róż. Najpierw pomyślałem, że moja żona przyniosła kwiaty do pokoju, ale ich tam nie było. Zapach był bardzo intensywny,… przypomniałem sobie, że czytałem, iż taki fenomen znaczył, że prośba została przyjęta przez o. Pio i że Bóg wysłuchał błagania. Złożyłem z powrotem głowę na poduszce, będąc pewnym, że otrzymałem wiadomość. Następnego dnia w moim biurze odebrałem telefon od mojej żony. Dzwoniła ze szpitala i lekarze dostrzegli poprawę we krwi Stefana. Stefan jest uzdrowiony. Jest radością naszego życia. Wspaniały mały chłopiec, który chce być kiedyś kapłanem.
Co niniejszym zaświadczam James Barclay
49 Burns Drive
Kirkintillogh
Dunbartonshire
Szkocja” .
Jakie jest znaczenie zapachu o. Pio? Powiedziano i napisano, że czcigodny Ojciec dawał odczuć swój zapach jako znak swojej obecności i znak opieki. Jest znakiem łaski, nośnikiem pocieszenia, dowodem jego duchowej obecności.
Amerykanka Maria Pyle, która żyła u boku o. Pio przez ponad 40 lat, w liście z 27 sierpnia 1924, napisała te słowa:
“Wszystko jest nadzwyczajne w tym mistycznym zakątku, w tej szkole dusz, gdzie wielki lekarz i ojciec, wonny Boży kwiat, o. Pio przygotowuje sieć dusz, aby objąć cały świat, łowi dusze dla swojego Jezusa. Jego przenikliwy głos przywołuje je, jego wibrujące i cierpiące rany je przyciągają. Fale jego zapachu i żar jego rozognionego serca przywołują je. Czasem któraś z nich czuje tylko zapach lekarza, innym razem ojcowską woń a później różnorodnych kwiatów… Co za szczęście, że spotkaliśmy tego Świętego, może największego po świętym Franciszku” .

Zakończenie

Naukowcy zajmujący się nadzwyczajnymi faktami przypisywanymi o. Pio uważają, że: 1) są one autentyczne, 2) niemożliwe do wyjaśnienia na sposób naturalny, 3) w takiej różnorodności rzadko spotykane w życiu świętych.
Jak czcigodny Ojciec używał charyzmatów, którymi tak hojnie obdarował go Duch Święty? W cytowanym na początku fragmencie Pierwszego listu do Koryntian, Apostoł Paweł stwierdza: “Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra”. Czcigodny Ojciec Pio, otrzymanymi od Ducha Świętego charyzmatami, posłużył się z pokorą dla Bożej chwały i dobra braci, to znaczy dla zbudowania ciała Chrystusowego, którym jest Kościół.