Poniedziałkowa ulewa przykryła Warszawę wodą. Okazuje się jednak, że to nie sama woda, ale z dodatkami. Janusz Waś, inżynier powiedział: „to nie była woda. I to bardzo wyraźnie trzeba podkreślić. To były ścieki”.

Inżynier w rozmowie z Polskim Radiem stwierdza, że obecna sytuacja to efekt wieloletnich zaniedbań. W stanowczych słowach powiedział: „Nazwijmy rzeczy po imieniu, bo mam już dosyć poprawności. To bezczelne kłamstwo, na które wszyscy fachowcy dostają podwyższonego ciśnienia. Nie ma innej drogi odprowadzenia deszczówki w Warszawie, jak poprzez kanalizację ogólnospławną. Tą, którą normalnie płyną ścieki. Rozdzielenie tej deszczówki od ścieków może nastąpić wyłącznie w oczyszczalni ścieków. To, co wybijało ze studzienek – gołym okiem było widać, że nie jest to woda, tylko szare, brunatne medium, na dodatek okropnie śmierdzące. Tym zostało oblane wszystko: ludzie, samochody, rowerzyści, autobusy. Na dobrą sprawę powinno się wszystko zdezynfekować, albo opłukać czystym deszczem, bo wszędzie wlazły te bakterie, które normalnie bytują w ściekach”.

Specjalista jeszcze raz podkreślił, że w studzienkach wybiły ścieki, a nie woda deszczowa: „To się miesza w kanalizacji. Jakiś idiota próbuje z nas zrobić idiotów i twierdzi, że to deszczówka. Jak się pomiesza wodę z g.wnem to jest ściek, kurczę blade”.

Aby sprawiedliwości stało się zadość dodał: „Ja nie twierdzę, że to jest wina ostatniej ekipy. To jest wina wszystkich ekip od zakończenia wojny, które zarządzały Warszawą”.

ks/ Polskie Radio 24