Czego się możemy spodziewać po rozpoczynającym się szczycie nuklearnym w USA i jakie ma on znaczenie dla Polski? Rozmawiamy na ten temat z ekspertem ds. bezpieczeństwa, Andrzejem Talagą z Warsaw Enterprise Center.

Co nas czeka na szczycie nuklearnym? Jaka jest dokładna specyfika tego spotkania? Czy będzie miało ono jakiś wpływ na nadchodzący szczyt NATO w Warszawie?

Nie należy wiązać tych dwóch spraw, bo szczyt NATO jest szczytem paktu wojskowego, a szczyt nuklearny jest realizacją pomysłu samego Baracka Obamy mającym na celu przede wszystkim uniemożliwienie proliferacji materiałów radioaktywnych. Chodzi tu o uszczelnienie wszystkich możliwych zasobów takich materiałów i handlu tymi materiałami, sprawienie, by nie wpadły one w niepowołane ręce. To jest tak naprawdę podstawowe zadanie szczytu nuklearnego, podobnie jak i trzech poprzednich. Chociaż w tym przypadku państwa uczestniczące mają wypracować pewnego rodzaju rekomendacje dla organizacji monitorujących rynek materiałów radioaktywnych.

Jaki może być skutek tych rozmów?

Ciężko powiedzieć, czy to się uda. Rosja właśnie dlatego zrezygnowała z uczestnictwa w szczycie, że jego postanowienia miałyby być realizowane przez organizacje monitorujące rynek. Rosjanom się to nie podobało. Celem szczytu jest więc uregulowanie w pewnym stopniu rynku materiałów rozszczepialnych.

Jaka tym samym będzie rola Polski na tym szczycie?

Na pytanie „Co Polska ma zrobić na szczycie nuklearnym?” można odpowiedzieć prosto – nic. Możemy tylko wysłuchać tego, co zostanie tam powiedziane i wygłosić swój pogląd. Sami nie mamy elektrowni atomowej, ani broni nuklearnej, a rynek materiałów rozszczepialnych w naszym kraju nie funkcjonuje.

Można więc powiedzieć, że jedziemy tam niejako pro forma?

W pewnym sensie, ale de facto jesteśmy jednym z pięćdziesięciu państw, które jadą tam właśnie w takim celu. Tylko kilka krajów ma coś naprawdę do powiedzenia w tej kwestii. Są to oczywiście Stany Zjednoczone, także nieobecna na szczycie Rosja, Chiny, Indie, czy Pakistan, czyli te kraje, które posiadają materiały rozszczepialne. Te kraje, które takich materiałów nie mają, mogą co najwyżej wyrazić swój pogląd, ale decyzyjnie nie mają wiele do powiedzenia. Owszem, jedziemy tam po to, żeby przytaknąć decyzjom, które zapadną, ale będziemy w tej materii w licznym towarzystwie krajów europejskich, które również nie są w stanie powiedzieć nic, co mogłoby się stać przedmiotem obrad.

Czy tym samym patrząc na naturę szczytu, medialną burzę wokół braku spotkania prezydenta Obamy z prezydentem Dudy możemy określić jako przesadzoną?

Nie powiedziałbym, dlatego że takie szczyty są okazją do rozmów na inne tematy. Obama spotka się przecież z prezydentem Turcji, a też nie będą przecież rozmawiali o materiałach rozszczepialnych, tylko o sytuacji w Syrii i na Bliskim Wschodzie. Polskie spotkanie miałoby podobny charakter i byłoby de facto spotkaniem „obok szczytu”, a nie w ramach szczytu. Do takiego spotkania doszło zresztą podczas wrześniowego zgromadzenia ogólnego ONZ, gdzie Obama rozmawiał z Dudą na tematy zupełnie inne niż ogólny temat zwołanego forum.

Jaki wymiar ma w takim razie brak takiego spotkania?

Nie jest tak, że nie ma to znaczenia. Duda nie spotka się nie tylko z Obamą, ale też z tamtejszym sekretarzem stanu, ani z nikim z amerykańskiej administracji. Jest to dziwne, tym bardziej że jeszcze niedawno minister spraw zagranicznych Polski mówił, że takie spotkanie choćby kurtuazyjne będzie miało miejsce i nie jest zagrożone. Tymczasem nie będzie żadnego spotkania, ani dłuższego, ani kurtuazyjnego. A przecież nie jest tak, że Obama nie będzie tam rozmawiał z nikim, bo spotka się choćby z prezydentem Turcji. (Okazało się jednak, jak napisał Mark Magierowski - doradca Prezydenta Andrzeja Dudy, że Prezydent USA spotka się z Prezydentem Polski na uroczystej kolacji - przy. REDAKCJA. WIĘCEJ TUTAJ)

Podsumowując, czy możemy przewidywać, że wyjazd prezydenta Dudy do USA przyniesie nam coś pozytywnego, czy wręcz przeciwnie?

Nie będzie to ani wizyta pozytywna, ani negatywna, pod względem skutków będzie raczej neutralna. Duda nic wielkiego podczas tej podróży nie osiągnie, może jedynie przekonywać do polskiej racji stanu przedstawicieli ośrodków eksperckich, z którymi ma się spotkać. Jednak, żeby osiągnąć coś realnego, musiałby się spotkać z tymi, którzy realnie rządzą, a więc z kimś z administracji, a jako że takiego spotkania nie będzie, trudno będzie coś zdziałać. W kwestii samego meritum szczytu, tak jak powiedzieliśmy wcześniej, Polska nie będzie tam miała nic do powiedzenia. Tym samym będzie to raczej wizyta robocza prezydenta Dudy.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW