- Celem Moskwy jest doprowadzenie do zniesienia sankcji w zamian za to, że będzie udawała, że zaprowadza spokój w Syrii. Jednocześnie nie może zaprowadzić prawdziwego spokoju – mówi politolog dr Jerzy Targalski.


Jakub Jałowiczor, Fronda.pl: Rosja zaczęła bombardowania w Syrii. Pojawiają się doniesienia, że celem nalotów nie są pozycje Państwa Islamskiego (IS, ISIS), ale innych grup walczących przeciw prezydentowi Assadowi.

Dr Jerzy Targalski: To chyba oczywiste.

Dlaczego? Czy te grupy są dla Assada większym zagrożeniem niż IS?

W interesie Moskwy jest jednocześnie wzmocnienie Assada i pozostawienie Państwa Islamskiego jako element nacisku na Stany Zjednoczone i Zachód, żeby powierzyły Rosji sprawę Syrii. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby Rosja walczyła z Państwem Islamskim, któremu dostarcza broń, chociaż jest to oczywiście możliwe.

Jak będzie reagować Zachód? Niemcy chyba już wcześniej dały wolną rękę Rosjanom.

Będzie udawał, że nic nie wie.

A Stany Zjednoczone? Czy one też pozwolą na to, żeby Rosja robiła, co chce?

Obawiam się, że Stany Zjednoczone, a konkretnie prezydent Barack Obama będą udawać, że niczego nie wiedzą i niczego nie rozumieją. Układ sojuszy na Bliskim Wschodzie zmienił się. W tej chwili Stanom Zjednoczonym zależy na tym, żeby pozbyć się problemu syryjskiego - mieć to wszystko z głowy, niech to obciąża Rosję. USA mogą tu być kuszone, a ich brak woli będzie tu czynnikiem decydującym. Liczę jednak na to, że Rosjanie przekroczą granicę, po której Stany Zjednoczone będą musiały zareagować.

Jak taka reakcja mogłaby wyglądać?

Mogłaby to być na przykład aktywniejsza obecność Stanów Zjednoczonych na Ukrainie. W tej chwili kończy się okres, w którym sprawa ukraińska była powierzona Niemcom. Powodem jest koniec umowy z Mińska. Niemiecko-rosyjskiej, to byli prawdziwi partnerzy tej umowy. Rozgrywka ukraińska zaczyna się zatem niejako od nowa. Dlatego Stany Zjednoczone mogłyby odpowiedzieć na sprawy syryjskie na przykład tu. Jak powiedziałem, jest nadzieja, że Rosjanie przedobrzą, czyli wezmą więcej niż Zachód mógłby przełknąć. Problem z polityką Rosji jest taki, że gdyby ten kraj stosował taktykę drobnych kroczków, osiągnąłby więcej. Zachód przełknąłby wiele, ale nie naraz. Jednak Rosja nie jest do takiej taktyki zdolna w sensie strukturalnym. W dodatku ma nóż na gardle i musi załatwić wszystkie sprawy jak najszybciej w związku z katastrofą gospodarczą, która ją czeka, bo w wyniku sankcji wyczerpały się jej wszystkie zasoby. Dlatego celem Moskwy jest doprowadzenie do zniesienia sankcji w zamian za to, że będzie udawała, że zaprowadza spokój w Syrii. Jednocześnie nie może zaprowadzić prawdziwego spokoju, bo wtedy Zachód straciłby powód, dla którego miałby odwołać sankcje. Czyli jej działania to udawanie, że walczy się z ISIS i wzmacnianie Assada.

Zamieszanie w Syrii może powodować kolejną falę uchodźców. Europa się tego obawia.

Europa się obawia, ale zamieszanie w Syrii z uchodźcami ma niewiele wspólnego. Dotychczas uchodźcy z Syrii byli, ale nie dokonywali żadnej inwazji na Europę. Inwazja uchodźców jest działalnością zorganizowaną, to tutaj leży jej przyczyna. Trzeba zastosować odpowiednią politykę wobec Turcji. Z jednej strony trzeba pomóc uchodźcom na miejscu. Z drugiej – należy uniemożliwić Turcji pomaganie w inwazji na Europę i uniemożliwić jej wymordowanie Kurdów. Kurdów trzeba wzmocnić. To w tej chwili jedyna siła na Bliskim Wschodzie, która może zniszczyć ISIS. To jednak oznacza, że trzeba wziąć się za Turcję, żeby nie myślała, że rozwiąże problem kurdyjski w taki sposób, w jaki rozwiązała problem ormiański.

Czy ktoś pomaga Kurdom?

Amerykanie próbowali to robić, ale w tej chwili wygląda na to, że zaczęli się od nich dystansować. Problemem polityki amerykańskiej cały czas jest brak woli. Generalnie żyjemy w okresie bardzo zmiennych sojuszy. Sytuacja zmienia się dosłownie z tygodnia na tydzień, więc nie wiemy, co będzie za miesiąc. Mieliśmy Amerykę i Rosję w różnych obozach, teraz nastąpiło zbliżenie pod pretekstem Syrii, ale za chwilę może być znowu na odwrót. To jest bardzo ważne: nie można liczyć na to, że konstelacje długo się utrzymają. Polityka musi być przemyślana, ani zbyt gwałtowna, ani zbyt ostrożna. Trzeba patrzeć dokładnie, jakie są długofalowe interesy i do tego się dostosowywać. Długofalowy interes Polski polega na osłabieniu Rosji za wszelką cenę.

Czy konflikt syryjski ma potencjał, żeby rozlać się na kolejne kraj, gdyby np. doszło do starć wojsk amerykańskich i rosyjskich (przypadkowo, albo niekoniecznie)?

Nie będzie żadnych przypadkowych starć rosyjsko-amerykańskich, ponieważ po pierwsze Rosjanie na to się jednak nie odważą, a po drugie Amerykanie nie dostaną rozkazu oporu. Będą mieli rozkaz udawania, że nie wiedzą, co się dzieje.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Grzesik: Syria ostatnim gwoździem do trumny Putina