Politycy chcą, aby służby mogły zakładać podsłuchy, aby zdobywać także informacje objęte tajemnicą między stronami. To przepisy znane z państw autorytarnych – alarmuje Naczelna Rada Adwokacka.

Państwo opresyjne, stworzone przez obecną ekipę rządzącą, przekracza kolejne granice. Tym razem chce dostępu do informacji o największej klauzuli zaufania, objęte tajemnicą między stronami. Należą do nich np. informacje objęte tajemnicą adwokacką, radcowską, lekarską czy źródła informacji dziennikarzy.

Dziś nad projektem ustawy o policji zajmą się komisje senackie. Jeśli przepisy przejdą, służby będą mogły bezkarnie podsłuchiwać m.in. prawników, dziennikarzy i lekarzy. W ten sposób znajdą się w posiadaniu danych wrażliwych, które będą mogłyby wykorzystywane do szantażowania ofiar czy rozgrywek politycznych. Środowiska zawodowe są oburzone.

Andrzej Zawara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, uważa, że tego typu praktyki charakterystyczne są dla reżimów autorytarnych i zwrócił się z protestem bezpośrednio do premier Ewy Kopacz. Według ekspertów, wrażliwe dane nie będą właściwie chronione i uzyska do nich dostęp zbyt duża liczba osób, co spowoduje utratę kontroli nad wyciekiem informacji.

Desperackie próby zmiany prawa na użytek polityczny przez schyłkowy rząd PO są obrzydliwe. Jeszcze będąc premierem Donald Tusk w komentarzach do afery podsłuchowej zżymał się, jak można podsłuchiwać kogokolwiek bez jego wiedzy i zapowiadał ściganie podejrzanych. Jednakże równocześnie Platforma przygotowywała projekty ustaw, które umożliwiają dokładnie to samo, tylko w majestacie prawa.

Polacy są jednym z najbardziej inwigilowanych narodów w Unii Europejskiej. W ten sposób stwarza się konflikt miedzy urzędnikiem a zwykłym obywatelem. Polacy już dziś odbierają państwo jako opresyjne, a działania jego organów często jako agresywne i krzywdzące. Politycy są najwyraźniej głusi i ślepi, skoro różne formy nacisków starają się jeszcze powiększać.

Tomasz Teluk