Emocje polityczne biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. „Gazeta Wyborcza” zbliża się nieuchronnie do poziomu znanego z „Faktów i Mitów” czy urbanowego „Nie”.


Gdy stawiałem pierwsze kroki w dziennikarstwie w redakcji „Rzeczpospolitej” redaktorzy ze stażem mogli prenumerować dowolną ilość tytułów. Był jeden wyjątek – tygodnik „Nie”. Tego redakcja nie zamawiała, nie czytała, nie komentowała.

Dziś, nieuchronnie w tę stronę, dryfuje „Gazeta Wyborcza”, udostępniając swoje łamy tekstom, które zwyczajnie ją kompromitują. Dziennik przez lata trwoni swą legendę, bo przecież nieuczciwe byłoby powiedzenie, że „Gazeta” nie odegrała swojej roli w historii.

Obecnie z tej legendy zostają strzępy. Od lat dziennik sprzyja wyłącznie jednej opcji politycznej, skupiając się na ośmieszaniu przeciwników politycznych, promowaniu moralnej rozwiązłości czy zażartego atakowaniu Kościoła Katolickiego. Brakuje podawania bezstronnych informacji, przelewa się za to od jadowitych, jednostronnych komentarzy.

W ten sposób „Wyborcza” nieuchronnie zbliża się ku takim tytułom właśnie jak „Nie” Ubrana czy antyklerykalne „Fakty i Mity”. Dowodzi tego każda wizyta na portalu, gdzie roi się od dobrze sprzedającej się w sieci erotyki i sensacyjnych antyklerykalnych newsów. Mocne są także drukowane dodatki feministyczne czy tematy weekendowe.

Ostatni tekst o prezydentowej Agacie Dudzie pt. „Pierwsza dama tańczy sama” nie ma nic wspólnego z pięknym przebojem Anny Jantar o podobnym tytule. Jest po prostu atakiem na Pierwszą Damę, który nie sposób komentować.

Kierownictwo „Gazety Wyborczej” powinno się odciąć od tego typu tekstów i przeprosić Andrzeja Dudę i jego małżonkę. W przeciwnym razie nie tylko nie powinno więcej w poczuciu moralnej wyższości pouczać Polaków, ale ustawi się bezpowrotnie w szeregu pism cytowanych powyżej. Tytułów po których się po prostu nie czyta i nie cytuje.

Tomasz Teluk