Gdyby nie globalne tendencje do dezintegracji terytorialnej i tworzenia się nowych państw, takie kraje jak Łotwa nie miałyby racji bytu.

Zakrawa na cud, że istnieją Państwa Bałtyckie, wciśnięte gdzieś między agresywne żywioły Rosji i Germanii. Można powiedzieć, że to uboczny efekt rozpadu Związku Sowieckiego, z którym coraz trudniej pogodzić się największemu sąsiadowi.

„Nie bierzcie już nigdy obcej broni do ręki” – od odzyskania niepodległości apelują politycy pomni bratobójczych walk, czy to w oddziałach krasnoarmiejców, czy to w zbrodniczych formacjach Wafen SS. Obu przyświecał szczytny cel – autonomia ojczyzny. Wywalczoną na politycznych salonach, tak trudną teraz zachować.

Nacjonalizm łotewski jest znacznie słabszy od litewskiego. Litwini zdecydowanie najlepiej poradzili sobie z wpływami mniejszości rosyjskiej, litwinizując kogo się da. Łotwa postawiła wysoko poprzeczkę, hodując sobie pokaźną rzeszę bezpaństwowców – bez paszportów, obywatelstwa i obowiązków.

Rosyjskojęzyczna mniejszość rozgrywa politycznie Łotwę, destabilizując ją postulatami o odrębności kulturowej, zachowaniu swojego języka czy oskarżeniami o ucisk i dyskryminację. Jednak zakusy terytorialne wobec tego kraju są według mnie mało realne. Łotwa w Unii Europejskiej jest potrzebna Rosji z wielu względów.

Od ćwierćwiecza kraj ten jest przyczółkiem oddziaływania Rosji na Zachodzie. Po upadku raju podatkowego na Cyprze ten kraj przejął bardzo ważne funkcje finansowe, stwarzając oligarchom warunki zbliżone do offshore oraz w bonusie dodając dostęp do unijnego systemu finansowego.

Pod względem mentalnym obywatele są manipulowani kremlowską propagandą. Nawet pokolenia Łotyszy urodzonych tuż przed i po odzyskaniu niepodległości, dzięki rosyjskojęzycznym mediom nadawanym z kraju i zagranicy, kwestionują do dziś oczywiste fakty historyczne jak represje rdzennych mieszkańców ze strony Sowietów, wywózki na Sybir czy morderstwa polityczne.

Można odnieść wrażenie, że przeciętnemu obywatelowi jest wszystko jedno kto nim rządzi. Czy jest to jego własny rząd, czy rząd obcy. W swej apatii, szczególnie zauważalnej w biedniejszych regionach kraju, najbardziej przypominają Białorusinów.

Kontrasty widać też na płaszczyźnie ekonomicznej. Południe i Wschód przeżarte są biedą. Ludzie żyją jak przed wiekami – z przydomowych ogródków i darów lasów i jezior. Społeczeństwo jest stare – coraz rzadziej spotyka się małe dzieci. Młodzi wyjechali za pieniądzem – przeważnie na Wyspy. Wracać nie chcą.

Oazą dobrobytu jest Ryga, ale i tam bogactwo i patriotyzm nie idą w parze. Łotysze są pragmatyczni i kapitał nie ma dla nich narodowości. Historia staje się w dużej mierze towarem do przehandlowania. Tradycja jest wyłącznie symbolem, a nie imperatywem moralnym. Nie jest to dobra wróżba na przyszłość.

Tomasz Teluk