Rządy PO-PSL przejdą do historii jako najbardziej anty-demokratyczne w historii. Kreowanie się na obrońców praworządności przez opozycje jest kolejną kpiną z obywateli.

Rząd stopniuje napięcie. Wczorajszy audyt jest jedynie wstępem do rozliczenia poprzedniej ekipy. Sygnałem ostrzegawczym, który - sądząc po minach posłów w ławach opozycji - okazał się bardzo skuteczny. Jasne jest bowiem, że pokazanie wszystkich patologii III RP to preludium do otwierania postępowań prokuratorskich czy komisji śledczych dla afer rządu Platformy.

Obraz, który wyłonił się z przedstawionego audytu, jest obrazem państwa anty-demokratycznego. Bo jakże inaczej nazwać aparat przymusu, który założył obywatelom rekordową liczbę podsłuchów, inwigilował opozycję, dziennikarzy, bił demonstrantów, organizował prowokacje, a nawet wprowadzał swoich agentów w środowiska protestujących?

Niszczenie demokracji za czasów PO to przede wszystkim korupcja. Preferowanie określonych grup przedsiębiorców. Okazuje się, że budowaliśmy autostrady drożej niż Niemcy. Gigantyczne nieprawidłowości dotykały przetargów dla wojska, informatyzacji, spółek Skarbu Państwa, prywatyzacji. Skala strat dla państwa jest porażająca.

„Umoczonych” jest też wielu zwyczajnych obywateli. Stąd owe desperackie protesty przeciwko zmianom. Z pieniędzy publicznych żyły rzesze firm i urzędników. Nie jest tajemnicą, że gdy chciało się dostać unijną dotację, wynajmowało się firmę z Warszawy, która za odpowiedni procent dawała komu trzeba i gwarantowała przyznanie europejskich środków.

Zarzuty sformułowane wczoraj przez gabinet Beaty Szydło są bardzo poważne. Rząd PO-PSL doprowadził do tego, że „państwo istniało tylko teoretycznie” i to jako „kamieni kupa”. Niemniej Prawo i Sprawiedliwość musi podchodzić do kwestii rozliczeń w pełni profesjonalnie, aby nie skończyło się tak jak w latach 2005-2007.

Tomasz Teluk