Gdyby ktoś nie wiedział, nasz kraj trawi groźna choroba, straszniejsza niż schorzenia układu krążenia czy nowotwory. To homofobia, czyli lęk i niechęć wobec homoseksualistów.

Taką tezę lansują od lat organizacje reprezentujące mniejszości seksualne. Trzeba przyznać, że czynią to niezwykle skutecznie, bowiem europejskie media poświęcają homofobicznym rankingom sporo uwagi.

Tak samo jest teraz. W najnowszym, rankingu homofobii, przygotowanym przez organizację lobbystyczną ILGA-Europe, nasza ojczyzna opisywana jest jako jeden z najbardziej nieprzyjaznych gejom krajów Starego Kontynentu.

Dlaczego? Czy słyszał ktoś, aby zamordowano homoseksualistę z powodu nienawiści do jego orientacji seksualnej? Czy policja ogłasza, że dochodzi do nas do nieustannych ataków przemocy na gejów w autobusach i tramwajach? Nie. Najwyraźniej powodem są, oczywiście, rządy Prawa i Sprawiedliwości.

Gdy panowała Platforma Obywatelska nie było jeszcze tak źle. W 2013 r. Polska plasowała się na 23. miejscu, w 2014 i 2015 była na 24. Ale prawdziwy dramat zaczął się wraz z wyborem Andrzeja Dudy na urząd prezydenta RP. Wówczas zostaliśmy zdegradowani na przedostatnie miejsce, które okupujemy do dziś. Wiadomo, gdy władza powróci w jedyne słuszne ręce, możemy stać się nawet liderem, przychylnym gejom.

Wśród krajów Unii Europejskiej najgorzej jest w Polsce, na Litwie i na Łotwie. Nad Niemnem czy nad Dźwiną muszą gejów pożerać żywcem na śniadanie, a z ich skóry robić damskie torebki. O samych faktach jednak nic nie wiadomo.

Według Kampanii Przeciwko Homofobii za rok nasz kraj otrzyma zaszczytny tytuł najbardziej homofobicznego państwa UE, a obecnie bliżej nam do takich reżimów autorytarnych jak Turcja, Azerbejdżan, Białoruś czy Rosja, niż do Europy.

Aż strach pomyśleć, co będzie się działo z biednymi homoseksualistami w przyszłym roku. Gilotyny i kazamaty to dziecinne igraszki w porównaniu z tym, co szykuje w Polsce gejom PiS.

Tomasz Teluk