Redakcja Polskiego Radia 24 zwolniła publicystę Filipa Memchesa za to, że zaprosił do studia filozofa Jana Hartmana. To chyba pierwszy tak drastyczny przypadek cenzury w mediach narodowych.

Znanemu prawicowemu publicyście, który wcześniej pracował w Rzeczpospolitej, nie przedłużono okresowej umowy o pracę w PR24. Bezpośrednim powodem było zaproszenie do rozmowy skrajnie lewicowego filozofa i polityka Jana Hartmana.

Hartman był współpracownikiem Janusza Palikota, wygłaszał wiele kontrowersyjnych poglądów, a ostatnio szczyci się blokowaniem cyklicznych wjazdów Jarosława Kaczyńskiego do wawelskiej krypty. To ostatnie najwyraźniej zaważyło na decyzji zarządu PR.

Zwolnienie dziennikarza mające podłoże ideologiczne jest niepokojącym precedensem. PiS idzie nie tylko drogą Platformy Obywatelskiej, która zaraz po objęciu władzy wycięła w pień wszystkich niewygodnych pracowników mediów, ale zaczyna sięgać o wiele dalej, węsząc wrogów partii także w szeregach prawicy.

Naturalnie poglądy Hartmana nie są warte, aby je wykuć w granicie. Wielokrotnie przekraczają granice dobrego smaku, szczególnie te atakujące Kościół. Władzom PiS nie spodobały się wyraźnie te, które dotyczyły partii i postanowiły wyeliminować z debaty publicznej niewygodnego filozofa, nie oszczędzając przy okazji dziennikarza.

Niebezpieczne są tutaj dwa zjawiska. Po pierwsze rugowanie z życia publicznego wszystkich, którzy mają odmienne poglądy. Wówczas debata publiczna przestaje być debatą, bowiem wszyscy reprezentują jednorodne stanowisko. Tego typu maniera aż kłuje w oczy w mediach narodowych.

Jeszcze bardziej bulwersujące jest zwolnienie z pracy dziennikarza za to, że rozmawia z kimś, kto wyraża odmienne zdanie. Logiki w tym nie ma żadnej, bowiem Memches po prostu wykonywał swoją pracę. To normalne, że do dyskusji zaprasza się czasem tych, z którymi kompletnie się nie zgadzamy.

Nie rozumiem decyzji zarządu PR. Jest to kolejna wtopa wizerunkowa partii Jarosława Kaczyńskiego. W dodatku generująca konflikt z częścią środowiska dziennikarskiego, które od tej pory pewnie bardziej krytycznie będzie spoglądać na dokonania rządu, zwłaszcza w dziedzinie mediów.

Tomasz Teluk