Platforma jest tak bardzo obywatelska, że zapomina, że to obywatele powinni być w centrum jej zainteresowań. I to nie tylko obywatele z listy najbogatszych Polaków. Tylko ci zwykli, ciężko pracujący każdego dnia, by spiąć budżet rodzinny. Bo to rodzina powinna być tym dobrem, które chronione jest przez państwo nie tylko w sferze deklaratywnej i na papierze, ale jak najbardziej realnie. Wsparcie rodzin nie powinno ograniczać się jedynie do odbierania rodzinom dzieci (a coraz częściej jesteśmy tego świadkami). Wsparcie rodzin to też zastrzyk finansowy nie tylko dla najbiedniejszych, ale dla wszystkich rodzin, tak żeby poczuły, że są dla państwa ważne, a nie traktowane jak śmierdzące jajo. Byle od niego dalej.

Jak na razie polskie rodziny – jeśli mogą na kogoś liczyć – to jedynie na siebie. A że liczyć potrafią, to i nie chcą się decydować na dzieci. 51 proc. polskich rodzin ma tylko jedno dziecko. Dla wielu barierą są finanse. I stąd projekty wsparcia rodzin 500 zł dodatkiem. Nie jest to znowu jakiś ewenement, bo dofinansowanie na dzieci z powodzeniem realizują takie państwa, jak choćby Irlandia, Niemcy, Węgry, Słowacja czy Ukraina. Bo dzieci to nie fanaberia czy kaprys rodziców, ale także wyraz odpowiedzialności za swój kraj. Nie będzie dzieci, to po prostu wymrzemy. Prosta konsekwencja. Stąd na rodzinie po prostu się nie oszczędza, tylko się w nią inwestuje, żeby mogła dobrze funkcjonować.

500 złotych pewnie nie rozwiąże wszystkich problemów finansowych, ale to już pewien konkret. Za 500 złotych można kupić choćby 10 paczek markowych pieluch (a 20 tańszych)­­­­­­­­, wyprawkę do przedszkola, zimowe buty, porządną kurtkę. Lista jest długa. Rodziny tych pieniędzy w ogródku nie zakopią. Pójdą do sklepu i będą inwestować. I gospodarka będzie się kręcić, a podatki od towarów i usług trafią z powrotem do budżetu. Nie trzeba profesorów od logiki (takich świetnych miała ponoć posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO, która krytykuje projekty PiS), żeby zauważyć, że to po prostu się opłaca. Karta Dużej Rodziny tak lansowana przez PO to tylko kropla w morzu potrzeb.

Skoro stać Polskę na to, żeby najbogatsi obywatele i najbogatsze firmy nie płaciły podatków w Polsce, to powinno stać ją także na wsparcie rodzin. Może też warto zamiast na pensje dla urzędników, którzy podejmują kuriozalne decyzje i odbierają dzieci, bo mama jest za gruba, albo w domu nieposprzątane, przekazać te pieniądze właśnie rodzicom, a nie na dużo droższą opiekę zastępczą. Bo zabieranie dzieci to nie polityka prorodzinna, a przemoc państwa wymierzona w najsłabszych. 

Małgorzata Terlikowska