O umarłych mówi się dobrze, albo nie mówi się wcale. No to ja powiem dobrze. Dziękuję Czesławowi Kiszczakowi za jego żonę, bo dzięki niej można jak w soczewce zobaczyć, jak odległe od problemów Polaków  jest towarzystwo byłych funkcjonariuszy SB. Trudno wszak o inną postawę, skoro normalnego życia to oni nie znali. Resortowe sklepy, resortowe szpitale, resortowe ośrodki wypoczynkowe. W końcu resortowe pensje, a obecnie resortowe emerytury i renty. O normalnym życiu przeciętnego Kowalskiego wiedzieli niewiele. No chyba że ów Kowalski czymś im podpadł, to brali go skutecznie w obroty. Bardzo skutecznie. Dziś patriota Kowalski żyje na granicy ubóstwa, podczas gdy jego oprawca ze stosownego resortu opływa w luksusy tylko dlatego, że wykonywał pracę na rzecz zbrodniczego systemu.

Od upadku komunizmu w Polsce minęło prawie trzydzieści lat, a emerytowani dziś funkcjonariusze dalej żyją niczym francuskie pieski, korzystając z rozlicznych przywilejów, o których przeciętnym emerytom, ciężko przez lata pracującym na godną starość, nawet się nie śniło.

Średnia emerytura wypłacana dziś przez ZUS to 2,1 tys. złotych. Przy czym warto mieć na uwadze słowo „średnia”. Ponad 3,3 mln emerytów żyje za mniej niż 1600 złotych miesięcznie. Tymczasem byli funkcjonariusze SB mają się całkiem nieźle. Obecnie ich przeciętne świadczenie wynosi 4-6 tys. zł miesięcznie – podaje „Super Expres”. Generałowie dostają 8,5 tys. zł. Najwyższe emerytury sięgają nawet 22 tys. zł. I nie ma co ukrywać, że jest to niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość bijąca po oczach. Trudno więc się dziwić, że byli ubecy walczą zaciekle o swoje przywileje. Trudno będzie rozstać się z życiem w luksusie.

MSWiA chce w końcu zrobić porządek z owymi niesprawiedliwymi przywilejami. Projekt, do którego dotarli dziennikarze, zakłada, że maksymalna emerytura byłych funkcjonariuszy SB nie będzie wyższa niż średnia emerytura w systemie powszechnym, czyli właśnie owe 2,1 tys. złotych.

Pomysł w tabloidzie skomentowała Maria Kiszczak, wdowa po zmarłym Czesławie Kiszczaku. „To jest przerażający pomysł rządu” – lamentuje Maria Kiszczakowa. Przerażający, bo w końcu odbierający przywileje tym, którzy już dawno powinni mieć je odebrane. „Za taką kwotę nie da się wyżyć. Trzeba przecież utrzymać dom, opłacić rachunki, które są bardzo wysokie" – zauważa wdowa. No proszę, czas przejrzeć na oczy i na własnej skórze doświadczyć emeryckiego losu. Tysiące emerytów za takie, a często jeszcze mniejsze pieniądze żyje. A w zasadzie często wegetuje, bo emerytura w Polsce to bieda. To ciągłe kombinacje alpejskie na co wydać pieniądze, tak żeby starczyło na rachunki, a przy okazji nie umrzeć śmiercią głodową. Czas w końcu uświadomić sobie, że to emeryci są grupą, która najczęściej odchodzi z apteki z niewykupionymi lekarstwami, bo ich na to nie stać. W końcu przerażające są dane, z których wynika, że tylko w 2014 roku życie odebrało sobie 1146 emerytów. Powód? Zazwyczaj ten sam, czyli bieda. Trudno więc, by nie irytowali się taką dysproporcją w świadczeniach.

Maria Kiszczakowa idzie jeszcze dalej w swojej bucie. Przywileje winny zostać – jej zdaniem – nie tylko dlatego, że życie kosztuje sporo, ale dlatego, że nie należy umniejszać emerytur tym, którzy – to nie żart – „pracowali dla Polski i jej służyli". Tak jak choćby jej nieżyjący już mąż, który „miał wielkie zasługi dla kraju, był patriotą”. Niestety, pani Kiszczakowa zapomina dodać, że jeśli jej mąż miał wobec jakiegoś państwa zasługi, to był to wyłącznie Związek Radziecki. To jemu wytrwale służył. Wobec Polski i Polaków to Kiszczak ma wyłącznie winy, jak choćby morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki, Grzegorza Przemyka czy śmierć górników z kopalni „Wujek”. I choćby tylko za to emeryturę powinien spędzać nie na mazurskiej daczy (raz po raz tabloidy pokazywały zdjęcia „schorowanego” generała krzątającego się po swojej posiadłości), a w więziennej celi. A jeśli to się nie udało, to przynajmniej powinien żyć za sumę, za jaką żyją jego ofiary. Te, którym udało się przeżyć. Jego żona zaś, zamiast opowiadać bajki, powinna doświadczyć normalnego życia kobiet, których mężów czy synów jej mąż skazywał na okrutną śmierć, albo na męczarnie. To podstawowa sprawiedliwość.

Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego emerytury ubeków powinny być zmniejszone. To powód wychowawczy. Nasze dzieci muszą wiedzieć, że zdrajcy Polski (a byli niby funkcjonariusze SB) nie będą zarabiać za zdradę więcej, niż ci, którzy o wolność walczyli. A jeśli chcą gdzieś zarabiać, niech zmiatają do ojczyzny światowego proletariatu, bo to jej służyli.

Małgorzata Terlikowska