Straszne rzeczy dzieją się na lekcjach wychowania do życia w rodzinie. Tym razem w jednym z radomskich liceów. Oto nauczycielka przedmiotu – o zgrozo katechetka – nie chce na lekcjach nakładać prezerwatywy na banany, ogórki, marchewki lub inne podłużne warzywa. Jedna z uczennic pożaliła się więc dziennikarce „Gazety Wyborczej”: - W poniedziałek na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie katechetka powiedziała nam, że nie będzie instruować, jak zakładać prezerwatywę, bo to nie jest amerykański film. Nie wspomnę o jej stosunku do aborcji czy in vitro.

I skandal gotowy. Na dodatek nauczycielka opowiada dziewczynom o cyklu miesiączkowym, naturalnych metodach rozpoznawania płodności czy o randkach. A nie chce ćwiczeń z prezerwatywą – jakaś chyba nienowoczesna, bo przecież umiejętność wkładania prezerwatyw to podstawa. Tak przecież uczą choćby edukatorzy seksualni.

Pytanie tylko, czy szkoła jest miejscem, gdzie aborcja czy in vitro winno być promowane. Podobnie z prezerwatywami. Ćwiczenia z zakładania prezerwatyw na fantom mają na celu jedynie przełamywanie wstydu młodych ludzi. Niczego nie uczą. Poza tym, skoro młody człowiek chce współżyć i czuje się na tyle dorosły, to raczej powinien zrozumieć instrukcję obsługi prezerwatywy i bez pomocy edukacji seksualnej sobie z nią poradzić. W końcu radzi sobie ze znacznie trudniejszymi zadaniami.  Edukatorzy seksualni, trochę zaufania do tych chłopaków.

„Gazeta Wyborcza” ramię w ramię z Pontonem od jakiegoś czasu próbuje podważać wiarygodność przedmiotu, jakim jest wychowanie do życia w rodzinie. Parę tygodni temu natrząsała się z wyrwanych z kontekstu cytatów z podręczników do WdŻ-ów. W końcu przedmiot ten jest konkurencją dla edukacji seksualnej propagowanej przez stowarzyszenie działające pod skrzydłami promującej aborcję Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. I promuje wartości, które obce są edukatorom seksualnym spod znaku Pontonu. Wychowanie do życia w rodzinie to coś więcej niż nakładanie prezerwatywy. Z tym poradzi sobie średnio rozgarnięty człowiek. Wychowanie do życia w rodzinie, to przede wszystkim wychowanie do odpowiedzialności za swoje postępowanie, a w przyszłości za rodzinę, którą ci młodzi ludzie założą. Ale rozumiem, że dla „Gazety Wyborczej” ważniejsze jest atakowanie rodziny, rozbijanie jej, niż jej umacnianie. Stąd promuje rozwiązłość, a nie miłość, wierność i odpowiedzialność. 

 

Małgorzata Terlikowska