Kiedy na początku lat 90. trwała dyskusja nad ustawą chroniącą życie, która ostatecznie zakończyła się tzw. kompromisem aborcyjnym, z wielkim zaangażowaniem śledził ją Papież Jan Paweł II. Kiedy już było wiadomo, że w imię kompromisu będzie można zabijać dzieci, u których wystąpi choćby podejrzenie choroby, bardzo się zdenerwował. Bezpośredni świadek tego zdarzenia opowiadał, że kiedy Ojciec Święty dowiedział się, co zostało dokładnie zostało zapisane w ustawie, pełen wzburzenia zawołał: „Dlaczego pediatrzy nie protestują? Przecież to są ich pacjenci…”.

Pytanie to jest aktualne także dziś, kiedy po raz kolejny mamy szansę zmiany prawa, które winno stać na straży życia. Gdzie więc są lekarze pediatrzy i neonatolodzy, którzy do tego zostali powołani, którzy dlatego wybrali taki a nie inny zawód, by leczyć chore dzieci, przynosić im ulgę w cierpieniu, a jeśli zajdzie taka konieczność – pomóc im godnie i bez bólu odejść. W „Evangeliun vitae” Jan Paweł II wskazywał na różnice w podejściu lekarzy do życia. Są tacy – pisał – którzy „przyjmują życie tylko pod pewnymi warunkami, odrzucając ułomność, kalectwo i chorobę".  To często oni są odpowiedzialni za taką, a nie inną decyzję kobiety: „Nierzadko kobieta poddawana jest tak silnej presji, że czuje się psychicznie zmuszona do wyrażenia zgody na przerwanie ciąży: nie ulega wątpliwości, że w takim przypadku odpowiedzialność moralna spoczywa w szczególny sposób na tych, którzy bezpośrednio lub pośrednio zmusili ją do przerwania ciąży. Odpowiedzialni są także lekarze i pracownicy służby zdrowia, gdy oddają na służbę śmierci wiedzę i umiejętności zdobyte po to, by bronić życia” – pisał Jan Paweł II.

Ale są też tacy, którzy dają rodzicom szansę, wskazują inne rozwiązania, kierują po pomoc do specjalistów. To oni, wrażliwi na krzywdę swoich pacjentów winni dziś głośno upominać się o godność swoich pacjentów. Nie bójcie się, my rodzice chcemy wiedzieć, kto z was broni życia. Powierzając Wam nasze dzieci, obdarzamy Was bezgranicznym zaufaniem. Ufamy Waszej wiedzy i Waszym umiejętnością, wiemy, że zrobicie co w Waszej mocy, by pomóc naszym dzieciom. Tym bardziej że przed Wami otwierają się coraz to nowe szanse: „Medycyna, dzięki wysiłkom naukowców i lekarzy, postępuje naprzód w poszukiwaniu coraz skuteczniejszych środków leczenia chorób: nowe odkrycia, niegdyś niewyobrażalne, zapowiadają dalsze postępy i już dziś służą rodzącemu się życiu, ludziom cierpiącym, ciężko chorym albo umierającym”.

To, co było jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat niemożliwe, dziś staje się faktem. Na etapie życia płodowego można operować wrodzoną przepuklinę przeponową, guzy, przepuklinę i rozszczep kręgosłupa, wodogłowie, niektóre wady układu moczowego, torbiele. Możliwe są transfuzje krwi czy zaburzenia czynności serca. W takiej sytuacji nikt się już nie zastanawia, czy warto operować, bo to w zasadzie nie do końca wiadomo, czy człowiek czy nie, tylko takie operacje przeprowadza, bo wie, że są one konieczne. Wiele z tych zabiegów wymaga często korekty po urodzeniu, co nie zmienia faktu, że dzięki zaangażowaniu zespołu medycznego dzieci te rodzą się żywe, a często i zdrowe. Operacje takie można przeprowadzić między 22. A 27. tygodniem ciąży, czyli w czasie, kiedy jeszcze zgodna z prawem jest aborcja eugeniczna.

Bardzo brakuje głosu pediatrów, tych, którzy dostrzegają, że aborcja nie jest rozwiązaniem. Tych, którzy pracują w hospicjach perinatalnych. Obecna dyskusja na projektem całkowicie chroniącym życie zmierza na szczęście także i w takim kierunku. Tym, co najczęściej popycha kobiety do aborcji, jest samotność. Pozostawienie jej samej, przerażonej, bez fachowej pomocy, bez pokazania alternatywy. A te alternatywy są i mówi o nich wyraźnie choćby twórca warszawskiego hospicjum perinatalnego dr Tomasz Dangel: „Psycholog omawia z rodzicami obydwa scenariusze. Pierwszy, dotyczący ewentualnego przerwania ciąży, zawiera informacje o zespole poaborcyjnym oraz skutkach dla innych członków rodziny. Drugi, dotyczący ewentualnej decyzji pro-life, obejmuje zarówno sytuację naturalnego poronienia, jak i urodzenia żywego dziecka. W przypadkach prenatalnej diagnozy wady letalnej rodzice dowiadują się o możliwości niepodejmowania resuscytacji i uporczywej terapii oraz opiece paliatywnej. Omawiamy takie sytuacje jak: zgon na oddziale noworodków, pozostawienie dziecka w szpitalu w celu adopcji, wypisanie dziecka do domu pod opiekę hospicjum. W przypadku diagnozy zespołu genetycznego, który nie zagraża życiu (np. zespół Downa) i z tego powodu nie kwalifikuje dziecka do opieki hospicjum, umożliwiamy kontakt z odpowiednią organizacją pozarządową. Rodzicom zainteresowanym opieką paliatywną proponujemy spotkanie z rodziną naszego pacjenta z podobnym schorzeniem” – opowiadał dr Dangel w „Gościu Niedzielnym”. Niestety, mimo oferowanej pomocy wielu woli dziecko zabić.

Dlatego tak ważna wydaje się edukacja w tym zakresie, tak ważne są dające nadzieje świadectwa tych rodzin, które, choć doświadczyły niewyobrażalnego cierpienia, potrafią przekuć je w dobro i być świadkami, że nawet to najkrótsze życie obarczone bólem (który można uśmierzyć) ma głęboki sens. Inaczej dyskusja nad ochroną życia przemieni się w wulgarną pyskówkę, a taki jest cel środowisk pro-choice. Lekarze pediatrzy i neonatolodzy, teraz czas na Was!

Małgorzata Terlikowska