Gdyby Państwo nie wiedzieli, Polska ma nowego bohatera narodowego. Walczy na barykadach w obronie demokracji, organizuje antypisowkie demonstracje. Jednym słowem – swój chłop. A że miga się od płacenia alimentów? Przecież każdy by się migał, jakby mu sąd tyle zasądził. Ewidentna wina sądu, w końcu mógł kazać płacić na dzieci 100 złotych, a nie 3000.  Na szczęście Mateusz Kijowski znalazł doskonałego adwokata w osobie Jacka Żakowskiego, który lidera KOD namaścił na nowego bohatera. Nagrodę ze swoimi kumplami mu już przyznali, za chwilę zbudują mu pewnie pomnik. A alimenty? A krzywda dzieci? Moralny autorytet takimi drobiazgami się nie przejmuje.

W wywiadzie dla „Super Expressu” Jacek Żakowski wzbił się na taki poziom absurdu, że aż trudno uwierzyć, że słowa te wypowiada dorosły mężczyzna, ojciec. Kiedy przeprowadzający wywiad dziennikarz pyta Jacka Żakowskiego, czy ten nie dostrzega sprzeczności w tym, że pan Kijowski rzuca dobrze płatną pracę, by stać się społecznikiem żyjącym na utrzymaniu kobiety, publicysta „Polityki” z rozbrajającą szczerością odpowiada: W Polsce od pokoleń mężczyźni zostawiają kobiety z dziećmi i idą na wojnę (…) Jak jest sytuacja, którą oceniamy jako wyższą konieczność, np. obrony demokracji albo wolności, to rodzina cierpi! I jeżeli człowiek decyduje się zapłacić tak ogromną cenę, by zrobić coś dla kraju jak pan Kijowski, to tym bardziej należy mu się szacunek i uznanie!”. Stop. Jak rozumiem, pan Kijowski najpierw zostawił swoją rodzinę, najpierw miał zasądzone alimenty, a dopiero z czasem zaangażował się społecznie i politycznie. Nie zostawił rodziny, by ratować Ojczyznę, tylko z zupełnie innych powodów. Znacznie bardziej przyziemnych. A to całkowicie zmienia optykę. I te porównywania do Lecha Wałęsy czy walczących za Ojczyznę żołnierzy: „Cmentarze wojenne pełne są grobów bohaterów, których dzieci zapłaciły cenę. Więc dla mnie te ckliwe kawałeczki o dzieciach (…) są kompletnie nieprzekonujące. Jak moje pokolenie za Solidarności siedziało w więzieniach albo pokolenie powstańców tracących życie, to dzieci też płaciły cenę”. Szkoda, że Jackowi Żakowskiemu zabrakło chociażby odrobiny przyzwoitości, by dostrzec te subtelności. Jeśli nie widzi publicysta „Polityki” różnicy między powstańcami czy opozycjonistami walczącymi z reżimem komunistycznym, narażającymi swoje życie w imię wyższych wartości, a społecznikiem, który zorganizował parę marszów, to czas chyba wybrać się już na emeryturę, bo porównania te są obraźliwe dla tych, którzy nadstawiali karku, byśmy mogli dziś żyć w wolnej Polsce. Rozgrzeszanie człowieka z niepłacenia alimentów na własne dzieci jest naprawdę żenujące. Przepraszam, ale skoro ktoś nie potrafi/ nie chce dotrzymać obietnicy najbliższym, to ile znaczą jego słowa?

Jacek Żakowski brnie jednak dalej. „Dzieci zawsze płacą za zobowiązania rodziców. Czasami to są zobowiązania wobec kraju. Płacą dzieci opozycjonistów, premierów, ministrów, ale też działaczy. Także takich, którzy angażują się w ruch, który walczy, żeby ich kraj nie wyglądał jak Białoruś. Walczą o ich lepszą przyszłość, by kraj, w którym będą dorosłe, był lepszy”. Mam jednak wrażenie, że porównywanie Polski do Białorusi jest ogromnym nadużyciem. Rządzi demokratycznie wybrana władza, na czele państwa stoi demokratycznie wybrany prezydent. A że ani rząd, ani głowa państwa nie popierają kierunku wyznaczanego przez „Wyborczą” czy „Politykę”, to media te rozpętują histerię, której twarzą jest choćby Mateusz Kijowski.

Sprawa alimentów, unikania ich płacenia, kwestia ściągalności zasądzonych kwot – sprawy te bliskie są środowiskom, którym sprzyja i w których obraca się Jacek Żakowski. Alimentom sporo miejsca poświęcono podczas tegorocznego Kongresu Kobiet. W sprawach alimentów do polskich biskupów apelowały tak bliskie Jackowi Żakowskiemu środowiska „Znaku” czy „Tygodnika Powszechnego”. To oni pisali: „Niepełne rodziny potrzebują wsparcia wspólnoty szczególnie wtedy, gdy nieobecny rodzic uchyla się od wszelkiej pomocy – w tym również materialnej. Samotne wychowanie dzieci w takiej sytuacji jest wyzwaniem, które często przekracza możliwości matki (lub ojca). Liczba takich rodzin jest w Polsce znacząca – problem alimentów dotyczy w Polsce około miliona dzieci”. I co na to Jacek Żakowski? Zamiast pokrętnie usprawiedliwiać kumpla, niech go lepiej zagoni do uczciwej roboty i płacenia zobowiązań na własne dzieci. Albo zrobi zrzutkę na zaległe alimenty dla bohatera narodowego, na przykład na Balu Dziennikarzy.

 

Małgorzata Terlikowska