W jednym świecie żyją przeciwnicy aborcji. Walczą o życie, walczą z zabijaniem dzieci na najwcześniejszym etapie rozwoju. Pokazują wartość tego życia i hipokryzję jego przeciwników. Wiele z tych osób ma za sobą walkę o życie własnego dziecka, wiele z nich swoje dzieci straciło, wiele aż takich traum nie doświadczyło, ale jest głęboko przekonanych, że aborcja to zło, bo wiąże się z niezawinioną śmiercią bezbronnego dziecka.

I drugi świat, w którym żyją zwolennicy aborcji, straszący łamaniem praw kobiet i przekonujący, że polskie kobiety odzierane są z godności, a raczej z jej nędznych resztek, jakie jeszcze im pozostały. Te resztki to niewielka furtka zwana dziś kompromisem aborcyjnym, który źli prolajferzy chcą zlikwidować. W świecie tym częściej płacze się nad losem zwierząt, niż dzieci. Los dzieci nikogo nie obchodzi. Nie można zmusić kobiety to rodzenia niechcianego dziecka, to przecież barbarzyństwo. A w zasadzie to jakiego dziecka? Przecież dziecko to wymysł tego innego świata. W tym świecie jest zlepek komórek, płód, a ostatecznie tylko krew, więc o co chodzi? Dlatego świat ten przekonuje, że szczęście kobiet to aborcja i że w gruncie rzeczy to pozytywna sprawa. „Rodzenie wtedy, kiedy się tego nie chce, to tragedia. Może już pora, żeby powiedzieć: „tak, aborcja czasami jest dobra”. Dla kobiety, dla społeczeństwa. Czasami jest niezbędna, czyli jest dobra – przekonuje Kinga Dunin. Ciekawe rozumowanie, nieprawdaż? Zastosujmy to myślenie to innej sytuacji. Z jednego miotu urodziło się kilkoro szczeniąt. Pan X nie ma warunków do ich trzymania, nie ma ochoty się nim opiekować, sporo pracy przy tym, a i koszty niemałe, postanawia je więc utopić. W jego mniemaniu to działanie niezbędne, czyli dobre. Czy zdanie pana X podzielą obrońcy praw zwierząt? Śmię jednak wątpić. Jeszcze do więzienia trafi.

Skoro więc barbarzyńcy rzucili się jak wygłodniałe wilki na kobiety i odzierają je z resztek godności, powstaje pytanie, czemu tak się dzieje. Odpowiedź jest bardzo przewidywalna. Jest bowiem jedna instytucja, która odpowiada za zło tego świata. Jest nią, oczywiście, Kościół katolicki i jego reprezentanci, czyli księża i biskupi: „To są lata religii w szkole. Lata propagandy i zawstydzania kobiet. Wobec kobiet udało się wypracować poczucie winy i wstydu z powodu tego, że mogłyby się opowiedzieć za aborcją”. I wszystko jasne, bo przecież zabicie dziecka to powód do dumy, a nie wstydu. Oto feministyczna logika. Jak więc się dzieje, że propaganda kościelna działa tylko w temacie aborcji? I badania sondażowe, i obserwacje, i rozmowy z młodymi ludźmi dowodzą, że – mimo bardzo silnej propagandy pro-choice – są oni zdecydowanymi zwolennikami życia? I często ich postawa nie ma wytłumaczenia religijnego. Tym bardziej że w innych kwestiach dotyczących moralności czy obyczajowości są oni bardzo liberalni. Może więc to nie propaganda książęco-biskupia, a wiedza biologiczna, wiedza na temat rozwoju człowieka pozwala zachować im rozsądek i wiedzieć, że aborcja to zło, a nie dobro.

Od Kingi Dunin obrywają nie tylko księża i ci, którzy kobietom dokonującym aborcji doczepiają łatkę „puszczalskiej”. „To jest ten wrogi kobietom dyskurs typu „nie uważałaś, to teraz masz”, „nie zezwolimy na aborcję tym, które się puszczały””. Równie krytycznie odnosi się ona do zwolenników aborcji. Zdaniem feministki, ruchy pro-choice zamiast jednoznacznie pochwalać aborcję, rozmywają one język debaty, bo między wierszami przemycają prolajferską retorykę. „Tak działali również ci, którzy są jak najbardziej zaangażowani w walkę o godność kobiet, mówiąc, że „aborcja nigdy nie jest niczym dobrym, że jesteśmy przeciwko aborcji, tylko rozumiemy, że istnieją wyjątkowe przypadki”. Bo jak już wiemy, aborcja jest czasami niezbędna, czyli jest dobra. A skoro jest dobra, to powinna być legalna. Ale, niestety, nie będzie – martwi się Konga Dunin: „Jeżeli mam być Kasandrą, to powstanie tzw. nowy kompromis [aborcyjny – red.]. Gdzieś z łaski zezwoli się na aborcję wtedy, gdy życie kobiety jest zagrożone albo została zgwałcona” – przekonuje publicystka „Krytyki Politycznej”.

Nie potrafię zrozumieć, jak się ma godność do zabijania. Zupełnie nie trafiają do mnie argumenty zwolenników tzw. wyboru. Bo w przypadku rozwijającego się życia wybór jest tylko jeden. Każde inne działanie to unicestwienie tego życia, zabicie go. Trudno jednak zabijać drugiego człowieka z hasłami na temat godności na ustach i sztandarach. Godność i aborcja to pojęcia wzajemnie się wykluczające.

Małgorzata Terlikowska