Młode kobiety nie popierają liberalizacji prawa aborcyjnego – to najbardziej zdziwiło lewicowych działaczy i wolontariuszy zbierających podpisy pod obywatelskim projektem ustawy zezwalającej na zabicie dziecka do 12. tygodnia ciąży. Po cichu liczyli oni na to, że to właśnie one zapełnią listy, a tu klops: „Kiedy zbieraliśmy podpisy w czasie matur, to niektóre maturzystki mówiły, że aborcja jest sprzeczna z ich przekonaniami, a obowiązkiem kobiety ciężarnej jest urodzenie dziecka” – żaliła się „Gazecie Wyborczej” koordynatorka z Torunia. Podobne refleksje mieli „ratujący kobiety” z Zielonej Góry: „myśleliśmy, że kobiety w wieku reprodukcyjnym będą najbardziej zainteresowane. Jest odwrotnie”. Skandal, kobiety wolą rodzić, a nie zabijać.

Dostępu do aborcji znacznie częściej domagały się kobiety z roczników czterdziestych i pięćdziesiątych (czyli te, które raczej rodzić już nie będą), niż te z końcówki dwudziestego wieku. I to podpisy tych starczych kobiet znalazły się na listach. „Czy wynika to z tego, że młodzież jest bardziej konserwatywna niż dojrzałe Polki?” – pyta z kolei w „Newsweeku” Barbara Nowacka. „Starsze kobiety są bardziej otwarte na inicjatywę, bo więcej przeżyły i więcej wiedzą. Zbierają podpisy dla swoich wnuczek i córek”. Córek i wnuczek, które do aborcji mają w większości stosunek jednoznaczny – dzieci zabijać nie wolno na żadnym etapie życia. Nie ma to jak dostać nietrafiony prezent.

Nie tylko postawa młodych kobiet zdziwiła zwolenników aborcji. Oberwało się też młodym mężczyznom: „Mężczyźni lubią podyskutować i na moje oko rzadziej podpisywali niż kobiety. Hasło "prawa kobiet" jest przez wielu z nich traktowane z pogardą. Kilku śmiało się nam w twarz, "A co, nie mają praw? W klatkach siedzą?", pytali – opowiadał w „GW” koordynator z Wrocławia. To nie wszystkie grzechy młodych mężczyzn: „Wykrzykują obraźliwe hasła” – zauważa Barbara Nowacka, ale zaraz znajduje na to wytłumaczenie: „zawsze przy robieniu zbiórki, na każdy temat, znajdzie się grupa ludzi, która opowiada się przeciwko inicjatywie albo nie lubi danej opcji politycznej. W przeciwieństwie jednak do młodych chłopaków o radykalnych, prawicowych poglądach, starsi co najwyżej pokręcą nosem i odejdą”.

I super. Tak trzymać. Młodzi ludzie nie kupują już bowiem opowieści o tym, że dziecko w brzuchu matki to „zlepek komórek”. Wychowani w dobie Internetu wiedzą znacznie więcej, niż ich rodzice w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, kiedy aborcja była legalna, a USG dopiero raczkowało. Badania socjologiczne i społeczne jednoznacznie wskazują, że wśród młodych ludzi jest największy odsetek zwolenników pro-life (najbardziej przeciwną zabijaniu nienarodzonych jest…najmłodsza grupa badanych, czyli w wieku 18-24 lata. Dość znacznie wyprzedza ona grupą najstarszych, powyżej 65. roku życia. Najwięcej zwolenników aborcji jest wśród osób między 45. a 65. rokiem życia – wynika z badań CBOS). Dane statystyczne potwierdzają katecheci. O ile do innych kwestii moralnych (antykoncepcja, współżycie przed ślubem, związki jednopłciowe) młodzi mają dość luźny stosunek i niekoniecznie im po drodze z nauczaniem Kościoła, o tyle w sprawie aborcji są jednoznaczni – nic nie usprawiedliwia zabicia dziecka na najwcześniejszym etapie rozwoju.

W tym kontekście można zrozumieć, dlaczego środowiska lewicowe tak bardzo walczą o edukację seksualną. Chodzi o to, aby jak najwcześniej zacząć ich przekonywać, że aborcja to prawo kobiety, a „prawa kobiet są istotnym elementem praw człowieka”. Szkoda, że prawem człowieka dla zwolenników aborcji nie jest prawo do życia. Dla dziecka, którego chcą się w imię praw kobiet pozbywać.

 

Małgorzata Terlikowska