Jeśli ktoś sądził, że decyzja prokuratury zamknie „sprawę prof. Chazana”, to był w błędzie. Zwolennicy „prawa do aborcji” przecież już dawno osądzili Profesora i gdyby mogli, najchętniej zamknęliby jego i wszystkich podobnie myślących w więzieniu. Takiej władzy jednak jeszcze nie mają. Pewnie do czasu. Wystarczy zobaczyć, co dzieje się choćby w Kanadzie w przypadku Mary Wagner. Niezłomna obrończyni życia nienarodzonych regularnie trafia do więzienia za to, że jest przeciwniczką aborcji i nie boi się o tym publicznie mówić. W Polsce jeszcze tak źle nie jest, ale to pewnie tylko kwestia czasu.

O obronie życia publicznie też nie boi się mówić prof. Chazan. Mimo że płaci za swoją postawę ogromną cenę, poglądów nie zmienia. Konsekwencja jego postawy zasługuje na szacunek. Tyle tylko że konsekwencja ta i stawanie po stronie wartości są solą w oku wszystkich tych, którzy mówią o „prawie do aborcji”. Także spokoju prof. Chazan długo jeszcze nie zazna. Zażalenie na decyzję prokuratury złożyć ma bowiem mec. Marcin Dubieniecki, który reprezentuje byłą pacjentkę szpitala Św. Rodziny. Pacjentce tej w zeszłym roku prof. Chazan odmówił aborcji. W zamian zaproponował opiekę na czas porodu dla niej i dla chorego dziecka. Zaproponował także pomoc hospicjum prenatalnego, tak by rodzice mogli z pomocą najlepszych specjalistów przejść przez bardzo trudne doświadczenie, jakim jest w takiej sytuacji poród i śmierć noworodka. Prof. Chazan wyciągnął do tych rodziców rękę, chciał im naprawdę pomóc. Bo tak rozumie swoje lekarskie powołanie. Oferowana pomoc została jednak odrzucona. Ostatecznie chłopczyk przyszedł na świat w innym szpitalu. Tam też zmarł.

Mecenas Marcin Dubieniecki na razie nie uzasadnił swojej decyzji o zażaleniu. - Z moich informacji wynika, że w przeszłości ta prokuratura prowadziła nie tyle podobne postępowania, ale w sprawach dotyczących prof. Chazana. Dobrze by było, gdyby przyjrzał się temu niezawisły sąd – cytowały mecenasa media.
Zdaniem Dubienieckiego sprawa prof. Chazana jest bowiem specyficzna: „trzeba jednak wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności, presję środowiska, presję opinii publicznej, to nie jest sprawa taka sama jak każda inna”.

Przypomnijmy, że to ten prawnik w zeszłym roku, po śmierci małego „Jasia”, wprost wypowiadał opinię, że dziecko to nie powinno w ogóle się urodzić. Tyle tylko, że aborcja na etapie ciąży, w jakim była jego klienta, to także urodzenie dziecka. Aborcja nie polega na tym, ze dziecko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika. Kobieta musi je urodzić. Sama. Bez znieczulenia. I jeśli dziecko taki poród przeżyje, nikt go nie ratuje, nie uśmierza bólu, ono po prostu kona, odłożone na bok jak rzecz. Czy to jest to bardziej ludzkie i niby bardziej humanitarne rozwiązanie?

Należy głośno o tym mówić. I uświadamiać społeczeństwo, jak aborcja wygląda. To, że dziś dziecko nie jest rozrywane na strzępy, nie oznacza, że cierpi mniej. Nie dajmy sobie tego wmówić, nie pozwólmy naszym sumieniom na takie działania nie reagować.

Na początku maja mokotowska prokuratura rejonowa poinformowała, że umorzyła śledztwo w sprawie prof. Chazana. Decyzję uzasadniła tym, że w związku z odmową przerwania ciąży nie było zagrożenia życia lub zdrowia matki, a tym samym nie doszło do przestępstwa. Choć zdaniem prokuratury, prof. Chazan nie dopełnił ciążących na nim obowiązków związanych z powołaniem się na klauzulę sumienia, to zarzutów postawić mu nie można, bo dyrektor szpitala nie jest funkcjonariuszem publicznym, a tylko funkcjonariuszom publicznym taki zarzut można postawić.

Obowiązkiem ginekologa położnika jest ochrona i troska o dwoje pacjentów – matkę i dziecko. Troską nie jest aborcja. Aborcja to zbrodnia. I żadne wyroki czy procesy nawet o milion złotych tego nie zmienią.

Małgorzata Terlikowska