Minister Konstanty Radziwiłł mówi wprost, że celem programu jest całkowite odejście od in vitro. „To nie rewolucja, ale obalenie mitu, że do leczenia niepłodności prowadzi tylko jedna droga na skróty: in vitro” – przekonywał minister w Radiu Tok FM. To słuszny kierunek, biorąc pod uwagę szereg zastrzeżeń moralnych, które pod adresem tej metody są zgłaszane. A że niepłodnych par przybywa, nie można ich zostawić bez pomocy. Stąd Narodowy Program Prokreacyjny, który ma objąć pomocą tych, którzy co najmniej rok bezskutecznie starają się o dziecko. Program właśnie uzyskał pozytywną opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

I tak w każdym województwie działać ma co najmniej jedna klinika, która będzie kliniką leczenia niepłodności nie tylko z nazwy, tak jak kliniki zajmujące się sztucznym zapłodnieniem. Terapia w tych ośrodkach ma się opierać na aktualnej wiedzy medycznej. Pacjenci w zależności od potrzeb będą kierowani na leczenie zachowawcze czy chirurgiczne. Podstawą zaś leczenia ma być bardzo dokładna diagnostyka. Zagwarantować ma ją specjalistyczny sprzęt, m.in. nowoczesne aparaty USG czy histeroskopy, które zakupi resort zdrowia. Pary, które borykają się z niepłodnością, będą mogły też liczyć na pomoc psychologiczną. Krytycy programu zarzucają, że ośrodki diagnostyczne będą promować teraz naprotechnologię. A co w tym złego? Skoro to metoda skuteczna, która szuka przyczyny niepłodności, która pozwala tę przyczynę leczyć, i która wielu parom pozwala doczekać się naturalnie poczętego dziecka. A do tego to metoda etyczna.

Zgoda, nie wszystkim da ona dziecko, ale mitem jest, że in vitro wszystkim niepłodnym daje dziecko. Gdyby tak było, to skuteczność tego typu zapłodnienia wynosiłaby sto procent. A dobrze wiemy, że taka nie jest. Często powracającym zarzutem jest ten dotyczący niepłodności męskiej, że przecież naprotechnologia takim parom nie pomoże. Przepraszam, a jak pomaga in vitro? Czy przemysł in vitro wyleczy takiego niepłodnego mężczyznę? Czy jedyną pomoc, jaką oferuje, to zapłodnienie kobiety nasieniem obcego mężczyzny z banku spermy? Wątpliwe to leczenie.

Obok bardzo skrupulatnej diagnostyki, kolejnym filarem programu prokreacyjnego ma być edukacja. Resort planuje 85 szkoleń dla 17 tys. lekarzy pierwszego kontaktu, ginekologów, pielęgniarek i położnych. Edukacją chce także objąć 1,2 mln licealistów w wieku 16-18 lat. Chce do młodzieży dotrzeć z wiedzą, że styl życia, ubierania się czy odżywiania wpływają na płodność. „Niepłodność to czubek góry lodowej – mówił w TOK FM Konstanty Radziwiłł. - To efekt różnego rodzaju sytuacji zdrowotnych. Naszym celem jest powrót do korzeni wiedzy medycznej na ten temat”.

Ministerstwo ma także propozycję na osób chorujących na nowotwory. Propozycję, która spotkała się z ciepłym przyjęciem także przez krytyków programu. Chodzi o Bank Tkanek Germinalnych. W przypadku kobiet, które maja być poddane agresywnemu leczeniu onkologicznemu, chodzi o pobranie i zamrożenie komórek jajowych czy jajnika. W przypadku mężczyzn to pobranie i zamrożenie nasienia.

Rząd, któremu zależy na dobru jego obywateli, nie może zamykać oczu na problem niepłodności. Ale nie może – tak jak rząd Platformy Obywatelskiej - propagować wyłącznie metody nieetycznej, dyskryminującej tych, którzy z powodów światopoglądowych skorzystać z niej nie chcą. Stąd propozycja ministra Radziwiłła, która jest dostępna dla wszystkich. Krytyków programu oczywiście nie zabraknie. Tyle że krytyka ta tylko pozornie odnosi się do kwestii medycznych. Bo skoro diagnostykę stosują kliniki in vitro, to o co chodzi? Chodzi o to, że w końcu ktoś chce faktycznie cierpiących z powodu niepłodności leczyć, a nie wyłącznie drenować ich kieszenie. A to może oznaczać odpływ klientów z obecnych klinik „leczenia niepłodności”.

Małgorzata Terlikowska