Żyjemy w świecie przemocy i seksizmu – pisze Joanna Senyszyn. Dlatego trzeba położyć temu kres i ratyfikować konwencję Rady Europy. W końcu skostniały katolicyzm uważa, że przemoc to forma normalnych relacji. A dodatkowo „kultura, zwyczaje, religia, tradycja usprawiedliwiają akty przemocy” - napisała na swoim blogu. A że konwencja ma zmienić nie tylko przepisy, ale i mentalność, stąd – jej zdaniem – tyle przeciwników na prawicy i w Kościele. Czyli znów mamy do czynienia z klasyką gatunku – nie popierasz konwencji, jesteś za przemocą.

Chrześcijaństwo, którego naczelną zasadą jest miłość bliźniego, ma zdaniem Joanny Senyszyn, stwarzać taką sytuację, w której to mężczyzna jest panem i władcą, a miejsce kobiety to słynne już 3 razy k: „kościół, kołyska i kuchnia". Tymczasem Kościół co prawda do święceń kapłańskich kobiet nie dopuszcza (bo i dlaczego miałby dopuszczać, skoro nie zrobił tego sam Jezus Chrystus), ale roli kobiety bynajmniej nie redukuje do owych „3 k”. Jest to daleko idące uproszczenie, ale przecież skrajnej lewicy nie o prawdę chodzi. To, że Kościół naucza o wartości małżeństwa, wierności, szacunku dla ludzkiego życia, nie oznacza, że stosuje przemoc. I mężczyzna, i kobieta są sobie równi co do godności, choć każde ma do zrealizowania inne zadanie. I naprawdę, wystarczy odrobina dobrej woli, żeby chcieć to dostrzec. Albo może trzeba pójść do Kościoła i samemu się przekonać, że nikt dziś o potrzebie „3k” dla kobiet nie naucza. Wręcz przeciwnie, to Kościół wzywa kobiety do obecności w świecie, do społecznego zaangażowania, bo zdaje sobie sprawę, że świat bez kobiet byłby po prostu piekłem. A że jest spora grupa kobiet, która chcą dać siebie, swój czas i swoje zaangażowanie dzieciom – w końcu mają taki wybór. Wybór, o którym tak wiele mówi i posłanka Senyszyn. I szkoda, że sama nie umie go uszanować.

Chrześcijaństwo nie jest też nieczułe na losy ofiar. Dostrzega ich traumę, chce je chronić i im pomagać. Chociażby prowadząc domy samotnej matki, w których kobiety doświadczające przemocy znajdują azyl i bezpieczeństwo. Ale zamiast doceniać ten trud, walczy się z tymi miejscami, choćby ucinając czy zabierając dotacje, jak to miejsce w Łodzi w przypadku domu prowadzonego przez siostry antonianki.

Pani poseł, zamiast tworzyć wirtualny świat, zachęcam do pomocy choćby temu konkretnemu dziełu. I będzie to realna pomoc ofiarom przemocy. A do tego żadna konwencja potrzeba nie jest. 

Małgorzata Terlikowska