Jeśli uznać, że aborcja jest podstawowym prawem człowieka, które musi być chronione przez ONZ, WHO, władze Stanów Zjednoczonych i dziesiątki innych organizacji, to trudno nie przyjąć, że mężczyźni są obecnie dyskryminowani. Im bowiem, to święte prawo osoby ludzkiej, by zabić swoje dziecko nie przysługuje. I nie ma o co ukrywać, że to skandal, z którym trzeba skończyć. Taką propozycję zgłosili więc szwedzcy liberałowie, którzy zaproponowali, by i mężczyzna mógł przeprowadzić aborcję.

Nie, nie chodzi jeszcze o to, by mógł dopaść kobietę, która jest z nim w ciąży i własnoręcznie zamordować swoje dziecko, ani nawet o to, by mógł na nią napuścić jakieś aborcyjne bojówki. Na razie propozycja jest prostsza. Chodzi w największym skrócie o to, żeby do do osiemnastego tygodnia życia płodowego dziecka ojciec mógł legalnie się go wyrzec. Oznajmić matce, że on swojego dziecka nie chce, nie ma niego ochoty, i że nie będzie partycypował w jego utrzymaniu, ani nie uzna go, niezależnie od tego, czy jest jego czy nie.

I nie ma co ukrywać, że jeśli uznać, że matka ma prawo uznać, że jej dziecko nie jest jej, albo że go nie chce, i w związku z tym może je zabić, to nie sposób nie przyznać takiego prawa ojcu. Równość płci jest przecież świętym prawem, którego respektowania nieustannie domagają się progresiści. A skoro tak, to jeśli prawo do odrzucenia dziecka ma kobieta, to nie może go być pozbawiony mężczyzna. Szwedzcy młodzi liberałowie jedynie wyciągają wnioski z założeń przyjętych wiele lat temu.

Efekt przyjęcia takiego prawa będzie jednak dramatyczny. Jeszcze więcej kobiet będzie bowiem krzywdzonych przez nieodpowiedzialnych, pozbawionych głębszych uczyć mężczyzn. Przymuszanie do aborcji stanie się powszechne, i nikt nie będzie w stanie sprawdzić, jak wielu kobiet złamane zostaną sumienia. Kto zaś będzie odczuwał korzyści z takiej sytuacji? Nieodpowiedzialni mężczyźni, którym przyzna się jeszcze więcej praw do krzywdzenia kobiet. W ten sposób zalegalizowana i usankcjonowana prawnie zostanie przymus aborcyjny, który już teraz część mężczyzn stosuje wobec kobiet. A brak odpowiedzialności za własne dzieci, i wybory, zostanie uznany za święte prawo mężczyzny.

Inna rzecz, że w znaczącym stopniu już tak jest. Jeśli ktoś korzysta z aborcji, to są to głównie mężczyźni. I dlatego trudno nie zadać pytania, tym z panów, którzy na tegorocznej Manifie (w strugach deszczu) się pojawili, czy im przypadkiem nie chodzi o to, by móc bezkarnie pozbywać się odpowiedzialności za własne dzieci? Czy oni też nie chcieliby aborcji dla dzieci? I czy nie mają poczucia, że facet, który walczy o prawo do zabijania dzieci dla kobiet, w istocie walczy o to, by to jemu było wygodniej, i by to on nie musiał ponosić odpowiedzialności za własne wybory?

Tomasz P. Terlikowski