Ten wywiad w „Dzienniku” przejdzie do historii. W nim bowiem neonatolog przedstawia szczegółową wykładnię sytuacji, w której można dobijać jego pacjentów. Gdyby podobne opinie wygłosił kardiolog, który wyjaśniałby, których pacjentów z problemami sercowymi można zabić, następnego dnia, nie pracowałby w klinice. I nikt, przy zdrowych zmysłach, nie chciałby się u niego leczyć. Pani profesor jednak uchodzi za autorytet i poucza dziennikarzy w sprawach rzetelności.

Przed porodem zgodnie z terminologią to jest płód. Po narodzinach mówimy o dziecku. Taka jest terminologia medyczna. Jednak wracając do oskarżeń Tomasza Terlikowskiego, ultraprawicowego dziennikarza, który jest znany z tego, że nie przebiera w słowach – gdyby to dziecko się urodziło zgodnie z terminem, żyłoby bardzo krótko. Z wadami, które miało, najprawdopodobniej nie miałoby nawet sensu podejmować prób leczenia, bo byłyby one nieskuteczne. Podejmowanie terapii, o której wiadomo, że będzie nieskuteczna i tylko przedłuży umieranie, staje się uporczywą terapią i jest nieetyczne. Ponadto takie jest prawo. Jak wynika z mojej kontroli, nie doszło do żadnego przekroczenia uprawnień. Lekarze postępowali zgodnie ze standardami. A do terminacji ciąży doszło z powodu poważnych uszkodzeń dziecka. Mówienie takim językiem świadczy o nierzetelności dziennikarskiej” - oznajmiła ultraaborcyjna profesor Ewa Helwich w wywiadzie dla „Dziennika”. A ja mam kilka pytań do pani profesor.

Czy w takim razie płodem jest człowiek w dziewiątym miesiącu ciąży? Na kilka godzin przed narodzinami? Jeśli tak, to czy nadal można go zabić, bo przecież nie jest dzieckiem? I czy, gdy dokonuje się operacji na dziecku w łonie matki (a robi się to), to operuje się dziecko czy płód?

Czy pani profesor zdaniem, jeśli ktoś jest ciężko chory i wiadomo, że umrze, to można go zabić wcześniej? Jeśli tak, to dlaczego w istocie nie można zabić każdego, skoro wiadomo, że każdy z nas umrze?

Czy pani profesor rozumie, że dobijanie pacjenta nie ma nic wspólnego z zaprzestaniem uporczywej terapii. Wywołanie porodu, by dziecko udusiło się, to nie jest zaprzestanie uporczywej terapii, ale dobijanie ludzi?

I wreszcie pytanie do pani profesor, jako do neonatologa: czy pani profesor zdaniem, rolą neonatologa jest dobijanie swoich pacjentów (a dziecko jest pacjentem)czy ich leczenie? Usprawiedliwianie zabijania nienarodzonych i narodzonych dzieci, czy może ich obrona?

I kolejna wypowiedź: „Powtórzę raz jeszcze: takie jest prawo i nikt nie mówi w przepisach o dobijaniu dzieci. W tym przypadku każda pomoc byłaby nieskuteczna. Terminologia ma znaczenie, bo gra na emocjach – jak w przypadku tego publicysty, o którym już była mowa poprzednio. Swoją drogą nie wiem, skąd on czerpie wiedzę. Bo gdy mówi, że dziecko płakało, to wiem, że to nieprawda. Dziecko nie mogło płakać. Miało niewykształcone płuca. Ale ten płacz ma znaczenie dla opinii publicznej. Robi wrażenie. I zmienia sposób dyskusji. Jednak w mojej opinii nie na tym polega rzetelne dziennikarstwo” - mówi proabocyjna profesor.

I znowu krótki komentarz. Nie ma znaczenia, jak dobicie dziecka nazywa prawo. Aborcja jest zabiciem dziecka, a nieudzielenie pomocy, po próbie zabójstwa, jest dobiciem. I to, jak to będziemy określać, nie ma znaczenia. Próba rozmywania jasnych znaczeń słów jest także grą na emocjach, która ma usprawiedliwiać rzecz, której usprawiedliwić się nie da.

Jeśli chodzi o płacz, to nie ja o nim mówiłem, ale pracownicy szpitala. I to wielu. Dziennikarstwo nie polega na robieniu dobrze aborcjonistom, ale na informowaniu o tym, co udało nam się ustalić. A w tej sprawie świadkowie mówią jednym głosem. Wybielanie zbrodni przez lekarza, który powinien bronić dzieci, tego nie zmienia.

I na koniec, pani profesor, uznaje, że „rzetelność” dziennikarska ma polegać na udawaniu, że aborcja jest fantastyczna, bo prawo do niej dopuszcza. A każde zapewnienie ludzi, którzy dobili dziecko powinno być przyjmowane bezdyskusyjnie. Nie to jest rolą dziennikarza. A emocje nie są wywołane przez język, tylko przez brutalną rzeczywistość. I dziennikarze będą o tym mówili. Ja też. Na tym polega nasza rola. Rzetelność to mówienie prawdy, a nie usprawiedliwianie zbrodni, która dzieje się na naszych oczach.

Tomasz P. Terlikowski