Rzecz rozpoczęła się od felietonu Dominika Zdorta, który zaapelował, byśmy nie ulegali modzie na Boże Narodzenie bez Bożego i Narodzenia, za to z pociesznymi i w sumie niegroźnymi grubasami w czerwonych portkach czy śnieżynkami. I przypomniał, że proces oczyszczania naszej kultury czy naszego świętowania z chrześcijaństwa ma swoje przyczyny, i nie dokonuje się samorzutnie.

 

„Domyślam się raczej coraz większych wpływów importowanej do Polski poprawności politycznej, lewicowej inżynierii społecznej podszytej głęboką niechęcią do chrześcijaństwa. Warto jednak pamiętać, że nie o samo chrześcijaństwo chodzi lewicy. Plan zakłada zniszczenie całej struktury społeczeństwa. Dlatego „postępowcy” podważają wszelkie tradycyjne więzi, a ich wrogiem jest w równej mierze Kościół, co rodzina i małżeństwo, wszelkie przejawy patriotyzmu oraz nasze kulturowe dziedzictwo. Wszystko to, co daje nam siłę, abyśmy mogli trwać przy bliskich nam wartościach” - napisał Zdort.

 

A że z tymi oczywistościami nie da się polemizować, więc Grzegorz Sroczyński (niezawodny w takich sytuacjach, niemal jak Katarzyna Wiśniewska) zabrał się do ośmieszanie Zdorta, i zarzucania mu, że za mało lewicowych książek przeczytał, a także dowodzeniu, że prawica postrzega lewicą jako terrorystów. „... z tak opisaną lewicą Zdort i jego koledzy nie muszą prowadzić poważnej polemiki. Nie muszą czytać opasłych tomów o rozwarstwieniu społeczeństw, o biedzie, wykluczeniu, które europejska lewica drukuje w zastraszającym tempie. Wystarczą obelgi, zresztą wciąż te same” - oznajmił Sroczyński.

 

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że sama lewica walczy nie tylko z wykluczeniem, ale o wiele mocniej z chrześcijaństwem. Można sięgnąć choćby po klasyków myśli lewicowej, by dowiedzieć się, co sądzą oni o Chrystusie i Bogu. Drogi Grzesiu, kogo wybierasz Marksa, Engelsa czy może guru nowej lewicy Freuda? Chcesz podyskutować o wrogości do chrześcijaństwa Lenina czy może wolisz Žižka? Interesuje cię Sartre czy może Simone de Beauvoir? A może zastanawiasz się, czy chcieli oni zniszczenia rodziny i tradycyjnych więzi? Nie przez terror, bo ten nie przynosi korzyści, ale przez zmianę kultury, co jako zadanie postawił Gramsci (czytałeś może tegoż myśliciela?)

 

Drogi Grzegorzu, zacznij zatem czytanie, a wtedy będziemy mogli podyskutować na temat celów, jakie stawiała i stawia sobie postępowa lewica. A do tego dorzuć jeszcze kilka książek o historii Portugalii, Hiszpanii czy Meksyku. Wtedy będzie też wiedział, jakimi metodami posługiwała się lewica (często o proweniencji masońskiej) w walce z Kościołem, rodziną, tradycją. A jeśli starczy ci czasu poczytaj o wojnie kulturowej w USA czy w państwach zachodnich, i o tym, kto ją finansował. Myślę, że Bettina Röhl bardzo Ci się przyda. I wtedy powrócimy do tej dyskusji... Na razie natomiast – wybacz – ale rozmawiać się nie da, bo niestety uwierzyłeś w propagandę własnej gazety. A to niestety odbiera Ci – przy całej mojej do Ciebie sympatii – cały urok osobisty oraz sprawia, że nie da się z Tobą polemizować.

 

Tomasz P. Terlikowski