Byłem, jestem i będę przeciwny opiece naprzemiennej. Dziecko potrzebuje bowiem domu. Jednego domu, a nie dwóch. Szczególnie jest mu on potrzebny, gdy - nie rozstrzygając o tym, kto jest winny - rodzice lub jeden z rodziców zniszczyli mu fundamenty normalnego rozwoju, jakim jest dom rodzinny i rozstali się. W takiej sytuacji dom jest potrzebny szczególnie. A dzielenie czasu między rodziców i między ich nowe domy (może jeszcze z nowymi partnerami) to dalsza destrukcja poczucia bezpieczeństwa i zakorzenienia dziecka. I dlatego jestem przeciwny pomysłom polityków Kukiz’15

Ale to, że to właśnie politycy tej formacji, w pewnym stopniu republikańskiej i jednak konserwatywnej, zgłaszają taki pomysł jest miarą destrukcji cywilizacyjnej i moralnej, z jaką mamy do czynienia. Dla konserwatysty, dla katolika, dla człowieka wiernego rodzinie jest jasne, że dziecko nie potrzebuje opieki naprzemiennej, ale rodziców. I to nie osobno, nie z daleka, ale razem. I nie piszcie mi błagam, że to oznacza, że dziecko będzie wiecznie żyło w kryzysie, bo wcale tak być nie musi. Ogromna większość małżonków rozchodzi się nie z powodu głębokiego kryzysu, ale zdrady, poszukiwania nowości, a czasem znużenia. Na każdy z tych problemów istnieją lekarstwa. Kryzys nie musi oznaczać końca małżeństwa. A rozwód nie oznacza bynajmniej uleczenia czegokolwiek. Problemy nadal istnieją, i są przenoszone na dzieci, na inne związki na siebie samych. Zamiast więc tkwić w kryzysie lepiej go rozwiązywać. Dla siebie, i dla dzieci, które mamy wspólnie (a nie naprzemiennie) wychowywać.

I to jest postawa konserwatywna. Prawdziwi konserwatyści, także konserwatywni liberałowie, walczyliby o ograniczenie dostępności do rozwodów, o nakładanie na obie rozwodzące się strony ograniczeń, o to, by promować stałość związków, a nie rozwiązania, które ograniczają odpowiedzialność mężczyzn, i na skrzywdzone już rozwodem dzieci, nakładają kolejną traumę, jaką są dwa domy.

Nie powinno być na to zgody. Powinniśmy wrócić do świadomości, że małżeństwo jest nierozerwalne, i że prawo powinno chronić zarówno je, jak i prawo dzieci do posiadania obojga rodziców. Obojga rodziców razem, a nie osobno.

Tomasz. Terlikowski