Robert Biedroń od lat buduje swoją karierę na byciu działaczej gejowskim i kimś, kto nieustannie opowiada o tym, co robi „poniżej pasa” (by posłużyć się jego własnym określeniem). Homoseksualizm jest dla niego nie tylko skłonnością, ale wręcz sensem życia. Jego promocja to równocześnie promowanie Biedronia, tak że homoseksualizm i Biedroń stają się niemal jedną rzeczywistością. Stąd nowy poseł nie powinien być zaskoczony, że także posłom ściśle kojarzy się on tylko z jedną rzeczą.

 

Inna sprawa, czy rzeczywiście stare sformułowanie „chwyt poniżej pasa” powinno wywoływać tak wielka wesołość na sali. Mnie, szczerze mówiąc; w ogóle ono nie rozbawiło. Ot zwyczajny chwyt retoryczny, w sprawie, przy której sensownym posłom wcale nie powinno być do śmiechu. Warto przypomnieć bowiem, że akurat w tym czasie debatowano nad pytaniem, czy zwolenniczka i propagatorka zabijania powinna być wicemarszałkiem Sejmu... W takiej sytuacji trzeba raczej grzmieć niż się chichrać.

 

Ale niezależnie od oceny śmiechu trzeba też powiedzieć zupełnie otwarcie, że histeria rozpętana przez media i część polityków wobec niespecjalnie sensownego śmiechu polityków pokazuje całkowicie jednoznacznie, o co chodzi środowiskom gejowskim. Otóż one chcą doprowadzić do sytuacji, w której o skłonności homoseksualnej będzie można mówić wyłącznie ze śmiertelną powagą, z niezmiennym szacunkiem i uznawaniem go za całkowicie uprawniony styl życia. Każdy zaś, kto – choćby przez śmiech – zakwestionuje dogmaty współczesnych działaczy gejowskich będzie musiał za to odpowiedzieć... Na razie przed trybunałem medialnym, ale to już niebawem się zmieni. I dlatego niezależnie od tego, że uważam, że śmiech posłów był nie do końca uprawniony, to będę bronił ich prawa do śmiechu, a nawet rechotu. W imię wolności słowa, a także opinii, którą chcą zniszczyć posłowie z Ruchu Palikota i sekundujące im media.

 

Tomasz P. Terlikowski