Ten spór to dobry znak. Oznacza on, że platformerscy konserwatyści uznali, że nie można już dłużej lekceważyć problemów światopoglądowych, że trzeba powiedzieć stop marszowi postępowców wspieranych przez liberalne i mainstreamowe media. I że – w imię spójności PO – nie można już tolerować rozbijania tradycyjnych wartości. Taka postawa – przy założeniu, dość zresztą prawdopodobnym, że PiS i Solidarna Polska będą opowiadać się za dobrymi rozwiązaniami konserwatystów z PO i wspólnie blokować złe pomysły premiera i jego liberalnego otoczenia – daje szansę na utrzymanie moralnego status quo, zatrzymania przemian, a być może nawet odwrócenia ich w niektórych sprawach.

 

I nie ma znaczenia, jakie są realne intencje konserwatystów z PO. Część z nich może podejmować takie działania czysto utylitarnie (by przypomnieć o swoim istnieniu), dla części może to być element gry, która ma symulować różnorodność w Platformie, a dla jeszcze innych świadectwo własnego katolicyzmu (w wielu miejscach, także dla posła PO, brak poparcia Kościoła stanowi problem). Dla walki z postępem nie ma to jednak znaczenia. Jeśli panowie będą głosować tak jak powinni (w poprzedniej kadencji różnie z tym bywało, choć nie zabrakło takich, którzy byli wierni deklarowanym przez siebie wartościom), jeśli będą zgłaszać projekty i potem ich bronić, a także jeśli prawnie i politycznie będą blokować złe pomysły kolegów – to ich postawa przysłuży się Polsce i konserwatyzmowi. Jeśli zaś będą to tylko słowa, to szybko będzie to można zweryfikować... Głosowania i działania są bowiem ważniejsze od słów. Tak więc panowie konserwatyści z PO – czekamy już nie na słowa, a na działania. Pierwsze macie już za sobą. To projekt Jacka Żalka. Teraz trzeba go tylko poprzeć. W ten sposób pokażecie, że rzeczywiście istniejecie, a nie że jesteście mitem wykreowanym na potrzeby katolików.

 

Tomasz P. Terlikowski