Nie lekceważę tych zarzutów. Też nie cieszy mnie, że opinie zawarte w książce są systematycznie rozrabiane przez media wrogie Kościołowi. Ale wiem też, że jeśli chce się rozmawiać na jakieś tematy w przestrzeni publicznej, to zwyczajnie nie ma innej możliwości. Książka została wydana w wydawnictwie świeckim, ale związanym z Kościołem, i jako takim powołanym do zapoczątkowania trudnych rozmów. Fronda nie cofała się nigdy przed problemami i teraz jest podobnie. Chcemy rozmawiać, stawiać pytania, i to nawet wiedząc, że mogą one wywołać nieprzychylne komentarze.



A powód zgody na te komentarzy jest dość oczywisty. Żyjemy w świecie, w którym każda dyskusja, każde wskazanie problemów staje się natychmiast sprawą medialną. Jeśli więc chcemy na jakieś tematy rozmawiać, to nie mamy innego wyjścia, jak zgodzenie się z tym, że dyskusja ta zostanie podjęta i wykorzystana także przez innych. Jeśli tego nie chcemy to musimy zaprzestać wszelkich dyskusji i rozmów, ale to oznaczać będzie zablokowanie ostatnich kanałów komunikacji i zamrożenie rozmowy, debaty, dyskusji. A to jest najgorszy z możliwych pomysłów.



Drugi zarzut dotyczy czasu. Rzeczywiście publikacja książki zbiegła się, bez naszej woli, z antykościelną kampanią rządu. Ale nawet gdyby tak nie było, to nie spotkałem się jeszcze z dyskusją o sytuacji wewnątrz Kościoła, w której uznano by, że czas jest dobry. Zarzut „złego czasu” dotyczył zarówno dyskusji nad lustracją, jak i nad wszystkimi innymi problemami wewnętrznymi. Zawsze ich dyskutowaniu towarzyszyła uwaga, że czas nie jest dobry. A to sprawia, że trudno nie uznać, że – choć może to być nieświadome założenie – dla części z komentatorów każdy czas na rozmowę jest zły...



Moje podejście jest inne. Gdy coś złego dzieje się wewnątrz Kościoła lub nawet gdy – być może mylnie ktoś z katolików tak uważa, to każdy czas jest dobry, by o tym rozmawiać. Zewnętrzne zagrożenia nie mogą blokować rozmowy i próby rozwiązywania problemów. Jeśli się bowiem na to zgodzimy, to wykończymy się sami, zamilczaniem problemów, zamiatanie ich pod dywan i udawaniem, że wszystko jest OK. I wtedy być może nastanie ów dobry czas, by mówić o problemach, bo nikt nie będzie się już nami zajmować. Przestaniemy być bowiem zagrożeniem dla świata.



Tomasz P. Terlikowski