Tomasz Terlikowski skomentował na łamach „Rzeczpospolitej” kwestię ewentualnego poszerzenia w Polsce dostępności pigułek „dzień po”. Zaznaczył na wstępnie, że mają one działanie wczesnoporonne, bo nie dopuszczają do zagnieżdżenia się człowieka w łonie matki. Jego zdaniem „już samo to powinno w Polsce, która chroni życie od momentu poczęcia i zakazuje aborcji, prowadzić nie tylko do pozostawienia recept na takie środki, ale wręcz do całkowitego zakazu ich sprzedaży”.

Wyjaśnia jednak, że problem jest także innej natury, bo pigułki są także bardzo groźne dla kobiet. „Zwiększone dawki hormonów wywoływać u nich mogą krwawienia między miesiączkami, silne bóle brzucha, nóg i ramion, mogą powodować trudności w oddychaniu, a także sprawiać problemy ze wzrokiem. Mogą być one bardzo niebezpieczne dla kobiet z problemami kardiologicznymi czy z zakrzepami” – pisze publicysta.

Dodaje, że pigułki „dzień po” są w istocie „gigantyczną dawką hormonów”, które wcześniej ograniczano w pigułkach antykoncepcyjnych właśnie ze względu na ich szkodliwość dla zdrowia. Gdzie tu logika tych, którzy te środki promują?

Publicysta zwraca też uwagę, że rozpowszechnienie pigułek „dzień po” może prowadzić do wzrostu przypadków zachorowań na choroby przenoszone drogą płciowa. „z badań wynika, że stosunek seksualny z przypadkową osobą o wiele częściej prowadzi do zakażenia się chorobami wenerycznymi niż do poczęcia dziecka. O tym jednak kobiety zapominają. Skutek zaś jest taki – co pokazują brytyjskie badania nad nastolatkami – że im bardziej rozpowszechniona „antykoncepcja awaryjna", tym więcej dziewcząt (a w konsekwencji także chłopców) zaraża się chorobami wenerycznymi” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.

Na koniec Terlikowski stwierdza, że skoro to wszystko nie skłania Komisji Europejskiej do ograniczenia sprzedaży pigułek, to być może koncerny farmaceutyczne po prostu kogoś w tej Komisji przekupiły. „A może powodem tego jest zwyczajna głupota, która nie pozwala dostrzec nie tylko skutków zdrowotnych, ale również tego, że promując aborcję, antykoncepcję czy właśnie pigułki „dzień po", Europa wychodzi naprzeciw pragnieniom islamskich terrorystów, sama pozbawiając się życia i przyszłości” – stwierdza Terlikowski.

bjad/rzeczpospolita