Tak, tak. Otóż ONZ zaapelowało do Polski, by ta zakazała okien życia. Dlaczego? Bowiem mają one naruszać prawo do wiedzy na temat własnej tożsamości biologicznej dziecka. To, że in vitro w wydaniu heterogenicznym czy z udziałem surogatek i kupowanych komórek jajowych też je narusza – to oczywiście ONZ nie przeszkadza, bo gdy chodzi o zaspokajanie zachcianek bogatych i silnych wszystkie chwyty są dozwolone. Gdy jednak rzecz idzie o ratowanie życia – wtedy trzeba koniecznie interweniować, by przypadkiem dzieci przeznaczone do mordu nie przetrwałe.

Apel ONZ trzeba jednak czytać w szerszym zakresie. Oto bowiem okazuje się, że organizacja ta uznaje, że podstawowym prawem kobiety jest prawo do zabicia dziecka. Dziecko jednak nie tylko nie ma już prawa do życia, ale temu prawu przeciwstawia się prawo do znajomości własnej tożsamości biologicznej i uznaje, że ono jest ważniejsze. W efekcie uznaje się, że lepiej człowieka zabić niż pozwolić mu żyć, ale ratując  jego życie odebrać prawo do znajomości własnej tożsamości. Oczywiście człowieka ma prawo do wiedzy na temat własnej tożsamości, ale… jeśli jedynym sposobem uratowania mu życia (a prawo do życia jest wartością fundamentalną, wyższą niż prawo do wiedzy o tożsamości) jest odebranie mu tej wiedzy, to można i trzeba to zrobić, pozwalając jego matce oddać swoje dziecko. Inaczej myśleć mogą tylko ci, którzy wolą, by dzieci lądowały na śmietnikach. A do tego idąc dalej tym tropem myślenia ONZ trzeba by potępić ludzi, którzy ratowali żydowskie niemowlęta wyrabiając im nowe dokumenty.

Apel Komitetu Praw Dziecka jest także niestety kolejnym dowodem na to, że ONZ pozostaje w służbie cywilizacji śmierci. Innego sensownego wyjaśnienia tego apelu nie ma. Trudno bowiem dostrzec w nim choćby ślad logiki, nie wspominając już o choćby najbardziej podstawowym odczuwaniu moralnym.

Tomasz P. Terlikowski