Prawo do posiadania dzieci jest dla Wielkiej Brytanii świętością. I dlatego refunduje ona „terapię niepłodności” kobietom, które przeszły wcześniej procedurę „zmiany płci” na męską.

Trzej „mężczyźni”, za pieniądze brytyjskich podatników, będą mieli teraz dzieci z in vitro. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że owi trzej „mężczyźni” jeszcze jakiś czas temu byli kobietami, którym Wielka Brytania sfinansowała procedurę i operację zmiany płci, w tym pozbawienia ich narządów żeńskich. Teraz zaś ta sama Wielka Brytania  refunduje im procedurę posiadania dziecka.

W jaki sposób? Odpowiedź jest prosta, choć operacyjnie dość skomplikowana. Zanim kobiety okaleczono, by skonstruować im narządy męskie, pobrano od nich komórki jajowe, które – za pieniądze publiczne – zamrożono. Później poszukano anonimowych dawców spermy, których nasieniem owe komórki zapłodniono, a powstałe w ten sposób zarodki (ludzi na zarodkowym etapie rozwoju) wszczepiono do organizmów partnerek owych „mężczyzn”, które pełnią rolę surogatek.

I ta historia zbulwersowała już nawet hierarchów liberalnego na co dzień Kościoła Anglii. - Cały ten proces jest sprzeczny z naturą – podkreślił emerytowany anglikański biskup  Michael Nazir-Ali. - Każde dziecko wychowywane jest najlepiej przez ojca i matkę – mówił biskup i dodawał, że w takiej sytuacji powstaje zamieszanie, kto jest kim w rodzinie.

Jeszcze mocniej komentują sprawę bioetycy.  - Ta szokująca wiadomość pokazuje po raz kolejny, że zapłodnienie in vitro otwiera puszkę Pandory etycznych problemów – zaznaczał Anthony Ozimic, szef ds. komunikacji Society for the Protection of Unborn Children. - Zapłodnienie in vitro redukuje rozmnażanie do pozbawionej miłości laboratoryjnej techniki reprodukcji na zamówienie klienta – dodał. I trudno się z nim nie zgodzić. Tego typu działania są także, by posłużyć się sformułowaniem papieża Franciszka, zbrodnią przeciwko Stwórcy.

Tomasz P. Terlikowski