Ten argument powrócił, a jakże, gdy przypomniałem, że Cristiano Ronaldo uniknął śmierci tylko dlatego, że w jego ojczystej Portugalii aborcja była nielegalna, gdy się począł i dodałem, że na skutek aborcji co roku giną tysiące małych Szekspirów, Chopinów, Newtonów czy Dostojewskich, a wraz z nimi giną całe światy, których początkiem mogły być zabite w trakcie aborcji dzieci. Świat po zabiciu jednego takiego dziecka już nie jest taki, jaki mógłby być. I, jak można się było spodziewać, natychmiast przeczytałem, że to argument absurdalny, bo dzięki aborcji świat uniknął też narodzin wielu Hitlerów.

I choć używającym tego argumentu wydaje się, że jest on adekwatną odpowiedzią na ten pierwszy, to tak nie jest. I to z wielu powodów. Otóż po pierwsze: oczywiście Hitler jest zbrodniarzem, i jemu należała się – tak po ludzku – kara śmierci, ale… należała się ona za zbrodnie które popełnił, a nie za zbrodnie które mógł popełnić. Jednym słowem nie ma sensu twierdzenie, że likwidacja małego Hitlera (w sumie dlaczego tylko na etapie płodowym, a nie później, jako na przykład nastolatka) byłaby usprawiedliwiona. Kara należy się za zbrodnie, a nie za to, że ktoś może je popełnić. Zresztą gdyby poważnie potraktować argumentację aborcjonistów z uniknięcia narodzin Hitlera, to można by ją zastosować także do nastoletnich dzieci, które można by segregować kierując się logiką, że część z nich może się stać Breivikami czy Hitlerami. Nikt jednak przy zdrowych zmysłach takich tez nie stawia. I nie wolno ich stawiać także w odniesieniu do dzieci nienarodzonych.

Jakby tego było mało nie ma najmniejszych dowodów na istnienie ścisłego determinizmu. I dlatego nie ma żadnych dowodów na to, że Hitler musiał stać się zbrodniarzem, tak jak nie ma ich na to, że Breivik musiał zabijać. Może gdyby nie płodowe już odrzucenie (matka chciała go abortować), porzucenie w dzieciństwie i wyparcie się go przez ojca,  a potem brak jakiegokolwiek pozytywnego wzorca męskości, historia Breivika wyglądałaby zupełnie inaczej. Może, gdyby rodzina Hitlera była inna, a on sam podejmowałby inne decyzje, nie byłoby niemieckiego nazizmu. To, co ze świeckiego punktu widzenia oczywiste, jest takim jeszcze bardziej z punktu widzenia religijnego. Każdy z nas jest powołany do świętości. Bóg ma plan wobec każdego z nas. I nie jest to plan zbrodni, ale plan dobra i uświęcenia. Taki plan był również wobec Hitlera. Tyle, że my mamy wolność i możemy albo pójść drogą wytyczoną przez Boga, albo… inną, własną. Możemy – by posłużyć się terminologią zaczerpniętą od Sergiusza Bułgakowa – albo realizować obraz Boży, czyli plan Boga dla nas i w ten sposób budować podobieństwo, albo porzucić ten plan/obraz i zniszczyć wszelkie podobieństwo. To jest nasza wolność. Tyle, że nikt z nas nie wie, jakich wyborów dokona inny człowiek. Wiemy jednak, jako ludzie wierzący, że Bóg ma zawsze pozytywny plan dla człowieka, i że nigdy z niego nie rezygnuje. I tak właśnie trzeba patrzeć na każde dziecko. Ono jest szansą, a nie zagrożeniem. Jest nowym światem, a nie kimś, kogo trzeba się wystrzegać.

I wreszcie kwestia ostatnia. Umożliwienie dziecku narodzenia to nie jest czyn, ani decyzja. Czas na decyzje był wcześniej, gdy podejmowała się pewne działania. Gdy dziecko już jest umożliwienie mu narodzin jest obowiązkiem (tak, właśnie obowiązkiem), a nie wyborem. Zabicie zaś człowieka jest zawsze wyborem, czynem o moralnym znaczeniu. I nie ma mocnych argumentów, które mogłyby go usprawiedliwić. Nie jest nim, bez wątpienia także fakt, że ktoś może stać się Hitlerem. A nie jest, bo możliwość nie oznacza pewności, a do tego – nawet gdyby pewność była (a nigdy jej nie będzie, bo nie żyjemy w świecie determinizmu) – to na karę najwyższą można kogoś skazać za czyny, a nie za to, że może on je kiedyś popełnić. Czym innym jest zaś przypomnienie, że dziecko może stać się Cristiano Ronaldo. Każdy człowiek jest  bowiem niepowtarzalnym darem dla świata (choć może on sam zdecydować, czy rzeczywiście pozostawi po sobie ślad dobra czy nie). Zniszczenie tego daru, odebranie światu całej potencjalności w nim zawartej jest zatem zbrodnią nie tylko przeciw temu konkretnemu człowiekowi, ale także przeciw światu.

Tomasz P. Terlikowski