Empatia to przy tym dość specyficzna. Z „Wigilinej opowieści” możemy się bowiem dowiedzieć, że pierwszą myślą po śmierci Violetty Villas było u prof. Środy pytanie, o to, co stanie się ze zwierzętami śpiewaczki. „Jak umiera człowiek, to z grubsza wiadomo, co stanie się z jego dobrami, zwłaszcza tymi, które mają jakąkolwiek wartość. A co, jeśli ktoś zostawi po sobie gromadę zwierząt i odpowiedzialność z nimi związaną? Nic. Prasa milczy na temat losu psów i kotów, informując głównie o tym, że piosenkarka otaczała się nimi i - w związku z tym - w jej domu panoszył się brud, smród, ubóstwo. O tym, że mogło być tam przy okazji dużo miłości, troski i wzajemnego przywiązania, nie powiedział nikt” - ubolewa Środa.

 

Dalszy ciąg jest również zaskakujący. Otóż możemy się z tekstu dowiedzieć, że „zwierzę, tak jak człowiek, ma prawo do godnej starości”, a także, że ministerstwo powinno zapewnić psom środki na „godziwe warunki emerytury”. A wszystkie te rozważania prowadzone są w imię Benthamowskich marzeń o tym, że prawo będzie chroniło wszystkie istoty żywe...

 

Z takimi opiniami można by ewentualnie polemizować czy dyskutować, można gdyby nie pewien drobiazg. Otóż wypowiada je osoba, która z zimną krwią wzywa do tego, by przyznać kobietom prawo do zabijania dzieci. Powodem może być choroba, pochodzenie, albo kaprys matki. I jak w takiej sytuacji uwierzyć, że Środzie chodzi o rzeczywiste współczucie dla istot czujących? Ja w każdym razie w to nie wierzę. Dla mnie jej smętne kawałki o empatii wobec zwierząt mają w istocie inny cel. Chodzi o wprowadzenie do naszych umysłów przekonania, że niczym istotnym nie różnimy się od zwierząt, że jesteśmy tylko zwierzętami. I jak zwierzęta można nas zabijać, o ile nie spełniamy jakichś kryteriów.

 

Tomasz P. Terlikowski