Decyzja o odwołaniu Pawła Lisickiego z funkcji redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i zapowiedziane już odejście z funkcji naczelnego tygodnika „Uważam Rze” - symbolicznie kończą okres względnego otwarcia polskiego rynku mainstreamowych mediów. Nie ma już telewizji, nie ma dzienników, nie ma świeckich tygodników. Tomasz Wróblewski nie jest oczywiście najgorszym z możliwych następców Pawła Liciskiego. Jako naczelny „Newsweeka” dopuszczał na jego łamy różne opcje. Nie zmienia to jednak faktu, że wchodzi do „Rzeczpospolitej” w konkretnym momencie, w konkretnej potrzebie i w zastępstwie konkretnego człowieka. Nie daje to wielkich nadziei na możliwość kontynuacji dotychczasowej, czy nawet lekko złagodzonej linii redakcyjnej. Ale chciałbym się mylić.

 

Matrix został już domknięty, media ponownie opanowane, a niezależnie myślącym, nie akceptującym propagandy sukcesu, antyreligijnych wyskoków pozostał media uznawane za „niszowe” (choć niekiedy sprzedające się lepiej niż głównonurtowe), czyli „Gazeta Polska”, „Codzienna”, „Nasz Dziennik”, „Gość Niedzielny”, „Niedziela”, a także internet (by wymienić tu tylko nasz portal, Razem.tv, Niezalezna.pl czy w wPolityce.pl). Ale trzeba mieć świadomość, że nie są one w stanie zapełnić luki, jaką wywoła brak niezależnych „Rzeczpospolitej” czy tygodnika „Uważam Rze”.

 

Dla mnie to też ważny moment. Gdy zaczynałem profesjonalną pracę w mediach stały one otworem. W Radiu Plus zaczynało – razem ze mną – swoje drogi zawodowe masa świetnych osób. Potem też wyglądało na to, że udaje nam się przezwyciężać dominację lewej strony w mediach. I w ciągu ostatnich kilku lat wszystko padło, zostało odzyskane przez salon. Najdłużej trzymała się „Rzeczpospolita”, która na koniec odnotowała jeszcze potężny sukces wypuszczając tygodnik „Uważam Rze”. Ten czas jednak minął. I trzeba sobie powiedzieć zupełnie otwarcie, że dla dziennikarzy z konserwatywnej strony nastał ciężki czas. Tak jak dla konserwatystów w ogóle. To jednak tylko wzmacnia wymagania jakie stawiać musimy teraz sami sobie. Fronda postara się im sprostać. I nie poddawać się w dziele budowania wolnych, niezależnych, chrześcijańskich, konserwatywnych mediów. I takiej samej Polski.

 

Tomasz P. Terlikowski