Wiśniewska nie ukrywa, że jest – jej zdaniem – absolutnym skandalem to, że księża w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, mówią właśnie o Maryi i – jakby tego było mało – wzywają, by „zapatrzyć się w Maryję”. „Zapatrzyć się, żeby pokornie powtarzać jej „fiat” (niech mi się stanie), bo – sądząc po kazaniach – pokora to najważniejszy rys charakteru Matki Boskiej” - zżyma się Wiśniewska.

 

I już tylko przez to zdanie pokazuje, że zrozumienie chrześcijaństwa jest jej całkowicie obce. Pokora nie jest bowiem cechą charakteru, ale cnotą, którą trzeba w sobie wypracować. I mają to zrobić zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Odpowiedź „fiat” na Boskie wezwanie, jest istotą wiary, zarówno Maryi, jak i Abrahama. Oddanie się w niewolę Bogu, podporządkowanie się Jego woli – choć nie jest proste – jest istotą chrześcijaństwa. Nieposłuszeństwo, przedkładanie swojej woli nad wolę Boga, brak pokory czyli pycha – są zaś nie tylko grzechami głównymi, ale też istotą upadku Szatana i człowieka. Zaskakiwać musi, że ekspertka od Kościoła tego nie wie.

 

Na tym jednak nie koniec hardcorowych „przemyśleń” Wiśniewskiej. Otóż okazuje się, że ma już ona dość tego, że Kościół przypomina, że kobiecość wyrażać się powinna na dwa – wcale ze sobą niesprzeczne sposoby – przez dziewictwo i macierzyństwo... (także duchowe, dodajmy, bo przecież nie każda kobieta może mieć dzieci, a dziewice czy zakonnice mogę być także i powinny duchowo matkami). A co z tymi, co nie chcą być ani dziewicami, ani matkami (podkreślam, że także duchowymi) – pyta zuchwale Wiśniewska... Odpowiedź jest dość prosta, ale kulturalnie powstrzymam się od niej, żeby nikogo nie obrazić. A na poważnie: człowieczeństwo realizuje się na dwa sposoby – w męskości i kobiecości. Są one od siebie różne – zwieńczeniem jednego jest jednak ojcostwo, a drugiego macierzyństwo. I i jedno i drugie może realizować się także w dziewictwie czy dozgonnej czystości, w kapłaństwie i życiu zakonnym. Odrzucenie ojcostwa i macierzyństwa, przedłożenie ponad nie kariery czy samorealizacji jest odmową realizacji swojego człowieczeństwa. Wiśniewskiej może się to nie podobać, ale takie jest postrzeganie rzeczywistości przez Kościół.

 

Oburza także niezawodna publicystkę „Gazety Wyborczej”, że kobiety nie mogą być księżmi... To skandal, zdaje się powtarzać Wiśniewska, i sugeruje, że trzeba to zmienić, bo wielu wybitnych teologów się temu przeciwstawia. Kłopot w tym, że strażnikiem doktryny wiary jest w naszym (czy jeszcze naszym?) Kościele papież, a nie Karl Rahner. Biskupi Rzymu zaś nieodmiennie podkreślają, że nie mają władzy wyświęcać kobiet, że święcenia takie będą z definicji nieważne. Takie drobiazgi, jak Ewangelia czy Magisterium jednak Wiśniewskiej nie przeszkadzają. Jako osobna, która nie chce powtarzać „fiat”, ona zwyczajnie krzyczy „ma być po mojemu, bo jak nie to...”. No właśnie co? Odpowiedź, choć dana w imieniu innych kobiet jest na końcu tekstu. Otóż, jeśli Kościół nie będzie taki, jak chce Wiśniewska, jeśli Jezus natychmiast nie zmieni swojej decyzji w sprawie powołania do kolegium apostolskiego wyłącznie mężczyzn, to ona (znaczy kobieta, bo nie jest to wypowiedziane w imieniu publicystyki, a jakiejś ogólnej kobiety) „po prostu wyjdzie z Kościoła”. Pytanie, jakie aż ciśnie się na usta brzmi: czy ona, z takimi poglądami, jeszcze w tym Kościele jest, pozostawiam bez odpowiedzi.

 

Tomasz P. Terlikowski