To było przypadkowe spotkanie. Wczoraj zaczepiła mnie na ulicy pewna pani i poprosiła, bym porozmawiał z jej mężem Niemcem. Czemu nie – pomyślałem i zaczęliśmy rozmawiać. Dziś spotkaliśmy się po raz drugi i znowu rozmawialiśmy. O czym? O tym, co Polska daje światu i Europie.

- Tu jest nadzieja na odrodzenie wiary – mówił mi ów Niemiec. - Tu można żyć bezpiecznie – dodawał człowiek, który już kilka lat temu przeprowadził się do naszego kraju, a teraz, jak mówi jego żona, zazdroszczą mu tego jego koledzy i przyjaciele. Ale pełnym zaskoczeniem była nawiązanie przez owego mężczyzny do przepowiedni ojca Klimuszki…

Jakby tego było mało usłyszałem, żebyśmy my Polacy nie narzekali na swoich biskupów. - Niech Pan pomyśli, jakich mamy my – uśmiechał się mężczyzna. I dodawał, że choć dostrzega problemy w Polsce, to w istocie są one niczym w porównaniu z tym, co dzieje się w niemieckim Kościele i w samych Niemczech. - Oni chcą nam zafundować męczeństwo w imię otwartości, a nie Jezusa Chrystusa – tłumaczył i dodawał, że poziom manipulacji w niemieckich mediach jest porażający.

Ale najsympatyczniejsza była chyba część rozmowy o fladze. Ja zauważyłem, że największą na rynku była ta niesiona przez Niemców, a on uznał, że była ona jednak nieco za wielka. Nie oponowałem, choć mi akurat jej rozmiar nie przeszkadzał.

I takie to rozmowy, ważne dla mnie jako dla Polaka, toczą się także na Światowych Dniach Młodzieży. I także dlatego warto na nich być.

Tomasz P. Terlikowski