„W zakonie do uświęcenia wystarcza tylko to, aby we wszystkim spełniać dokładnie wolę Bożą, a Wolę Bożą ten spełniać będzie, kto rzeczywiście ślepo posłusznym się stanie swoim przełożonym” - podkreślał św. Maksymilian. A w innym miejscu podkreślał, że kryterium oceny każdego działania musi być jego zgodność z wolą przełożonych. „Jeśliby nawet ktoś czynił bardzo święte rzeczy, a które nie są zgodne z tym kryterium woli (…) możemy być pewni, że pochodzą od węża” - podkreślał św. Maksymilian.

 

I jakoś nie mam wątpliwości, że to, jak skończył ten wielki święty, i jakie owoce przyniosło jego życie, całkowicie jednoznacznie podkreśla słuszność tych opinii. Stąd z tym większym smutkiem przyglądam się temu, jak kończy swoją wieloletnią, i tak przecież ważną, służbą Kościołowi i zakonowi ks. Adam Boniecki MIC. Trudno uznać za zgodne z reguło posłuszeństwa – której podporządkowanie się dobrowolnie przecież ślubował ks. Boniecki – oznajmianie, że dziękuje się cyberterrorystom za atak na władze własnego zgromadzenia. Trudno za posłuszeństwo uznać podziękowania złożone innym „obrońcom” (obrońcom dodajmy przed wolą Bożą, bo tą jest zawsze dla zakonnika decyzja przełożonego) podczas ubiegłotygodniowego spotkania autorskiego. Trudno uznać za zgodne z regułą posłuszeństwa stwierdzenie, że ks. Boniecki może umierać, bowiem przygotował sobie ludzi, którzy go zrozumieli, i wspierają w sporach z zakonem.

 

Szkoda zakonnika i kapłana. Szkoda jego pogubienia. Szkoda, że nie dostrzega, że jego działania nie tylko nie pomagają Kościołowi, ale też szkodą jego własnemu zbawieniu. Komu więcej dano, od tego więcej się wymaga. Zakonnik, kapłan, były generał musi mieć świadomość tych słów. I musi pamiętać o tym, że sam z własnej woli, ślubował kiedyś posłuszeństwo. Posłuszeństwo przełożonym, a nie anarchistom czy Monice Olejnik.

 

Tomasz P. Terlikowski