Marsze (kilkunastoosobowe), protesty (od pięciu osób w dół), histeryczne teksty, które straszą odbiorców nadchodzącym faszyzmem, kaczyzmem i demokratura na miarę, przy której Putin blednie – może mnie już tylko rozbawić. Histeria Adama Michnika i jego medialnych akolitów, a także politycznych sprzymierzeńców nie ma bowiem nic wspólnego z demokracją i jej rzekomy zagrożeniem, a jest jedynie dowodem na to, że właściciele i dysponenci kapitału Agory zorientowali się, że powolutku nadchodzi ich kres. Świetnie przygotowany polityczny biznes, w którym za wspieranie linii partii i rządu otrzymuje się intratne prenumeratorskie zamówienia z ministerstw, a także obfite wsparcie reklamowe, na naszych oczach odchodzi w przyszłość. Agora więc i jej główny biznes, jakim wciąż jest „Gazeta Wyborcza” będą musiały zacząć startować w zawodach bez dopingu i bez wsparcia sędziów, a na normalnych zasadach. I łatwo może się okazać, że nagle zyski odpłynął w siną dal.

W siną dal odpłynęły (i to już, a  nie za jakiś czas) polityczne wpływy Czerskiej. Jeszcze niedawno wystarczyło, że pstryknęli oni palcami a konserwatywny minister, choćby Michał Królikowski, wylatywał z rządu, a ustawy nawet pisane na kolanie, jak ta o in vitro, były przepychane. A teraz nic. Mogą sobie krzyczeć, tupać nogami, grozić, a rząd ich nie słucha. A nawet gorzej: im bardziej Czerska na coś naciska tym bardziej można być pewnym, że władza zrobi co innego. I jak tu żyć, gdy człowiek był przyzwyczajony, że jego polecenia są wykonywane, a ministrowie przed nawet drugorzędnym publicystą „GW” stoją na baczność? A autorytety walą drzwiami i oknami, by skomentować, jak brzydzi ich opozycja. Dziś trzeba się zadowolić Wojciechem Kuczokiem (tym od „Gnoju” i Agaty Passent), który by uratować PO i GW przekonuje, że 500 złotych na dziecko zostanie przepite przez alkoholików, którzy popierają PiS. I nie ma poetów, którzy jak niegdyś Wisława Szymborska, uczczą śmierć demokracji (demokracja w Polsce umiera jak bohaterowie gier komputerowych regularnie, ma chyba z 500 żyć). I trzeba się zawodolić Kuczokiem czy bezimiennymi bohaterami, którzy pojedynczo przychodzą do biur „GW”, by tam czytać na głos konstytucje (swoją drogą, dlaczego „artyści” nie zrobić wspólnego czytania konstytucji w teatrach?). Pojedynczo, bo normalni ludzie nie mają czasu na bzdety.

<<< JUŻ JEST. KOLEJNY TOM DZIEJÓW POLSKI PROF. NOWAKA! Ta książka powinna znaleźć się w każdym polskim domu! >>>

W takiej sytuacji pozostaje nam tylko zapłakać nad losem funkcjonariuszy z Czerskiej. Ich… rozwodnienie wynika bowiem z czysto osobistych powodów. Nie jest łatwo żegnać się z władzą i wpływami. Nie jest łatwo po ćwierćwieczu startów na dopingu zmierzyć się z normalnością rynkową w Polsce. Nie jest wreszcie łatwo zrozumieć,  że ich czas przeminął. Zamiast więc ich hejtować zapłaczmy czasem nad ich losem. A jednocześnie zróbmy wszystko, by ich czas minął na zawsze, a oni sami zostali, jak przystała na energetyczne wampiry, które od lat wysysają energię z Polski, przebici osinowym kołkiem.

Tomasz P. Terlikowski