To właśnie dzięki Przemysławowi Hauserowi, byłemu ambasadorowi Zakonu Maltańskiego USA wznawia relację dyplomatyczne z Kubą. Polak pośredniczył w negocjacjach między rządem Stanów Zjednoczonych a Kubą.

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" zdradza kulisy tego historycznego przełomu. Hauser zaczyna od przypomnienia najważniejszego wydarzenia, które rozpoczęło nowe relacje amerykańsko-kubańskie: była to pielgrzymka św. Jana Pawła II na Kubę w 1998 roku. Wtedy to Fidel Castro zdecydował się na ustępstwa, które zapoczątkowały małe reformy. "Fidel Castro zdecydował się na wiele ustępstw, jak uznanie świąt Bożego Narodzenia, większa swoboda wyznania. Ale zrobił to nie dlatego, że jako były uczeń szkoły jezuickiej jest ukrytym katolikiem. Powody były czysto pragmatyczne, Castro widział w Kościele dobrego pośrednika w doprowadzeniu do odprężenia ze Stanami Zjednoczonymi". Dodał również, że ogromną rolę w polepszenie stosunków z Kubą odegrała dyplomacja watykańska: "Aktywność dyplomacji watykańskiej była od tego momentu ogromna, w szczególności nuncjusza na Kubie od 2007 r. Giovanniego Angela Becciu, który został później zastępcą sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej. Kluczową rolę w tym procesie odegrał również arcybiskup Bostonu Sean Patrick O'Malley, kapucyn i jeden z faworytów ostatniego konklawe, oraz Thomas Wenski, z pochodzenia Polak, wówczas arcybiskup Orlando, a dziś Miami, największego ośrodka kubańskiej diaspory w USA. Jako ambasador Zakonu Maltańskiego na Kubie wielokrotnie ich u siebie gościłem. A po stronie amerykańskiej ważną rolę odegrał ówczesny szef sekcji interesów USA w Hawanie Jonathan D. Farrar, żarliwy katolik, co w Departamencie Stanu zdarza się rzadko".

Polak przyznał się, że został poproszony o pośredniczenie w negocjacjach dlatego, że miał dobre relacje z synem Fidela Castro, Antoniem, którego gościł w Polsce m.in. podczas Euro 2012: " Antonio ma pełne zaufanie ojca. W ten sposób stałem się pasem transmisyjnym między Amerykanami a Fidelem Castro. Po kilku gestach z mojej strony on także uznał, że jestem człowiekiem wiarygodnym" - mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą Przemysław Hauser.

Przemysław Hauser zdradził również, dlaczego Amerykanom zależało na wznowieniu stosunków z Kubą: "Barack Obama obiecał to już w kampanii wyborczej w 2008 r., ale potem sprawę zawiesił, zapewne aby nie stracić głosów kubańskiej diaspory w USA w czasie reelekcji. Teraz dopiął swego, bo widzi, że pół wieku zamrożenia stosunków z Kubą okazało się nieskuteczne, reżim się nie zmienił. A jednocześnie biznesmeni z Hiszpanii, Włoch, Francji czy Niemiec robią wielkie interesy na Kubie, podczas gdy Amerykanów tam nie ma. No i porozumienie z Kubą znacznie ułatwi działanie Waszyngtonu w pozostałych krajach Ameryki Łacińskiej".

mod/Rzeczpospolita