W poniedziałek rząd ma się zająć projektem ustawy, która miałaby powołać Państwową Służbę Ochrony w miejsce Biura Ochrony Rządu. W nowej formacji znalazłoby się 3 tysiące funkcjonariuszy.

Celem według MSWiA, które stoi za projektem, ma być usprawnienie służby, która stoi za ochroną najważniejszych osób w państwie. Zamiast szefa na czele ma stać komendant, wyższy rangą jako odrębny organ administracji państwowej. Powoływać i odwoływać ma go premier po uzgodnieniu z prezydentem, na wniosek szefa MSWiA.

PSO ma się zajmować ochroną najważniejszych osób w państwie i budynków. Oddzielna komórka ma się zajmować ochroną prezydenta. Różnicą jest to, że PSO nie ma tak jak BOR ochraniać polskich placówek zagranicznych – przedstawicielstw dyplomatycznych oraz urzędów konsularnych. Tym miałaby się zajmować Żandarmeria Wojskowa.

PSO za zgodą szefa resortu spraw wewnętrznych będzie mogła korzystać z tajnej współpracy osób, których inne służby pozyskiwać do współpracy nie mogą – posłów, senatorów, sędziów, dziennikarzy czy redaktorów naczelnych. Możliwe będzie też niejawne prowadzenie podsłuchu rozmów telefonicznych czy kontroli korespondencji, także elektronicznej. Również dostęp do elektronicznych nośników danych czy kontrola zawartości przesyłek.

Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński komentował:

Na Biurze Ochrony Rządu cieniem położył się 10 kwietnia 2010 roku. Niewątpliwie Biuro nie spełniło swojej roli, jeżeli chodzi o ochronę prezydenta i polskiej delegacji, która tego dnia udała się do Katynia. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Wszystkie dotychczasowe wyjaśnienia i próby zbadania tej sprawy nie przyniosły pełnej odpowiedzi, dlaczego tak się stało”.

dam/PAP,Fronda.pl