"Okazało się, że powiedziałam prawdę, której ludzie nie chcą"-stwierdziła Olga Tokarczuk, laureatka literackiej Nagrody Nobla. Polska noblistka była pytana o swoje słowa sprzed kilku lat na temat Polaków:

"Robiliśmy (Polacy - red.) rzeczy straszne jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów"-stwierdziła Tokarczuk w 2016 r., w jednym z wywiadów. Wczoraj podtrzymała tę wypowiedź w rozmowie z TVN24. 

Pytana, czy dziś powtórzyłaby te słowa, noblistka odpowiedziała: "Jak najbardziej". 

"Nie byłam przygotowana na atak. Myślałam, że mówiłam rzecz oczywistą. (…) Okazało się, że powiedziałem prawdę, której ludzie nie chcą"-przekonywała. Tak, "prawdą" było zwłaszcza określanie Polaków- napadniętych, we własnym kraju, przez hitlerowskie Niemcy i sowiecką Rosję, mianem "kolonizatorów". Pisarka była łaskawa przyznać jednak, że Polacy nie wyssali ksenofobii "z mlekiem matki", lecz nasza "nietolerancja" to efekt propagandy. 

Olga Tokarczuk była również pytana o wyniki wyborów parlamentarnych. Sejmową większość uzyskało w nich Prawo i Sprawiedliwość. "To nie są wyniki wyborów, które by mnie uszczęśliwiały" - przyznała. Rozmówczyni TVN24 z drugiej strony wyraziła zadowolenie, że w Sejmie "pojawili się bardzo ciekawi, mądrzy, młodzi ludzie, którzy mają inną wizję tej naszej wspólnoty i przyszłości Polski" oraz że do polskiego parlamentu dostało się "tak dużo młodych ludzi z Lewicy". 

yenn/TVN24, Fronda.pl