Tomasz Lis nie przestaje ostrzegać Polaków przed zbliżającą się „dyktaturą ciemniaków”, Kato-faszystów,  czyli rządów PiS i Andrzeja Dudy. Choć ten ostatni został już przez Polaków wybrany na nowego prezydenta – Lis pewnie do dziś nie może się z tego pozbierać – to zostały jeszcze wybory parlamentarne. „Do wyborów mamy sto dni. Jeszcze jest czas, by ostrzegać. Kapitolińskie gęsi muszą gęgać. W końcu w ten sposób ocalono Rzym, gdy zmęczony lud pogrążony był w głębokim śnie. Wszystko zależy od nas” - pisze w swoim najnowszym felietonie Tomasz Lis (Newsweek).

Oto co pisze Tomasz Lis o np. pomysłach gospodarczych PiS, przedstawionych na niedawnym, rewelacyjnym jeśli chodzi o merytorykę kongresie w Katowicach: „podobno opracowało (je) kilkudziesięciu ekspertów, choć wygląda, jakby autorów było dwóch – Święty Mikołaj i Mieczysław Moczar. Program ten to zestaw liczb z sufitu (albo z liSzydła), wzbogacony o kłamstwa (jak to, że banki nie płacą podatków) i oblany sosem cynizmu (banki opodatkujemy, ale naszych SKOK-ów nie). Nie ma co zanurzać się głębiej w ten świat fikcji, bo to nie żaden program, ale lipa“ – pisze Tomasz Lis. No to argumenty rodem z „The Economist” Pana Lisa (oczywiście to cynizm!). Ale cóż, jaki jest Lis każdy widzi.

Dalej Lis stęka, jęka, rwie włosy z głowy i pisze, że program PiS można sprowadzić do słów-idei: „narodowy”, „repolonizacja”, „moralność”, „weryfikacja” i „prowokacja”. I porównuje te hasła do …  systemu „neobolszewicko-narodowego z kierowniczą rolą zideologizowanej partii, pod światłym przywództwem ukochanego lidera, z błogosławieństwem Boga Wszechmogącego, w imię którego ukochany lider i jego partia uczynią narodowi dobro“. No to ukazał się publicznie Lis jako historyk, moralista. Straszy Polaków neobolszewią PiSowską – to trzeba zapisać, zapamiętać, by później poczęstować Lisa jego własnym wymysłem. „Będziemy mieć narodowe (już nie publiczne) media, narodowe kino (koniec z niesłusznym „Pokłosiem" czy „Idą") oraz narodowe seriale, bo narodowego ducha trzeba krzepić. Wszystko jak u Moczara, który też, nie odchodząc od socjalizmu, krzepił. Repolonizacja to w gruncie rzeczy repisizacja, po której naród ustawiony zostanie do pionu, z rączkami złożonymi do modlitwy – wszystko pod czujnym okiem księdza Oko.“ – pisze Lis.

Na koniec Lis z nutką nadziei pisze:  „Jeszcze jest czas, by ostrzegać. Kapitolińskie gęsi muszą gęgać. W końcu w ten sposób ocalono Rzym, gdy zmęczony lud pogrążony był w głębokim śnie. Wszystko zależy od nas. Może nastać dyktatura ciemniaków. Ale nie musi“ .

Tomasz Lis to totalitarny propagandzista neobolszewickiej retoryki. To on i jego „Newsweek” uderzają z chorobliwą i demoniczną siłą w Kościół katolicki w Polsce. Warto wrócić do niektórych numerów Lisowego tygodnika, by skonstatować z czym mamy do czynienia. Dlatego pisząc o nebolszewickim programie PiS, Lis wystawia sobie świadectwo totalnej głupoty. Ale cóż, z czegoś trzeba żyć, z czegoś trzeba płacić kredyty, więc do zbliżających się wyborów parlamentarnych, Polacy będą zarzucani takimi wypocinami „antypisowskimi” jak Lisowy przykład. 

Sebastian Moryń