Tomasz Wandas, Fronda.pl: Poprawki zgłoszone przez Prawo i Sprawiedliwość do prezydenckiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym są fatalne i nie do zaakceptowania – oświadczyła Zofia Romaszewska, która uczestniczy jako przedstawiciel prezydenta w posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Zofia Romaszewska wysyła sprzeczne informacje, co się dzieje?

Tomasz Sakiewicz, szef Gazety Polskiej: Wydaje mi się, że jest pewne ogóle porozumienie między Jarosławem Kaczyńskim, a Andrzejem Dudą – szczegóły pozostawiono ich doradcom. Jeżeli generalne ustalenie zostaną dochowane, to szczegóły nie będą miały aż tak dużego znaczenia. Oczywiście, bardzo dużo zależy od tego jak zachowa się prezydent, a to nie jest pewne, gdyż jak wiemy potrafił już zaskoczyć swój macierzysty obóz polityczny.

Czy coś dziś wskazuje na to, aby mógł ponownie zachować się nieprzewidywalnie?

Jak na razie nic na to nie wskazuje, przynajmniej z otoczenia prezydenta nikt nie wysyła sygnałów świadczących o tym, aby mogło dojść po raz kolejny do weta.

Naprawdę nikt nie miał jak dotąd żadnych zastrzeżeń?

Zastrzeżenia co prawda były, ale nie przekroczyły one granicy, nie padały żadne sygnały z Pałacu Prezydenckiego świadczące o tym, że ich zdaniem PiS przekroczył ustalone granice. To co się dzieje jest zatem przesuwaniem granicy, ale w ramach porozumienia zawartego między prezydentem, a prezesem PiS.

Dlaczego to Zofia Romaszewska reprezentuje prezydenta, a nie minister Mucha, który przecież uzgadniał wersję z Stanisławem Piotrowiczem? Z pewnością też merytorycznie ma on znacznie większą wiedzę niż pani Romaszewska.

Rozumiem, że prezydent zdecydował się na to, aby reprezentowała go pani Romaszewska ze względu na legendę państwa Romaszewskich. Prezydent chciał zapewne, aby reprezentowała go osoba, która budzi respekt, której ciężko zarzucić działanie w złej wierze. Niezależnie od tego, czym wcześniej zajmowała się pani Romaszewska, niewątpliwie ma ona niemałe doświadczenie prawne.

Ale mimo wszystko czy w tej sytuacji wystawianie pani Romaszewskiej nie jest błędem?

Jest to pytanie, które niewątpliwie warto postawić. W tej sytuacji pana prezydenta mógł faktycznie reprezentować specjalista od tematu, chyba, że generalnie wszystko zostało uzgodnione i teraz pozostała tylko kwestia wizerunkowa.

Czy jednak niejednoznaczne wypowiedzi pani Romaszewskiej nie wprowadzają niepotrzebnego zamieszania?

W tej sytuacji faktycznie, pani Romaszewska musi czasem ugryźć się w język, aby jej wypowiedzi nie były opacznie interpretowane.

Pojawiają się opinie, że niezależnie od tego jaką decyzję podejmie prezydent, zawetuje czy nie, to na tym straci, czy faktycznie?

Jeżeli prezydent zostanie obarczony tym, że zablokował reformę sądownictwa, to może zapomnieć nawet o wejściu do drugiej tury kolejnych wyborów prezydenckich, ponieważ utraci swój twardy elektorat. Nie da się tylko przy pomocy środka czy centrum wygrać wyborów, a nawet odegrać poważniejszej roli w polityce. Przekonały się o tym wszystkie partie środka, które w Polsce budowano.

A jak dojdzie do podpisania ustaw, co wtedy?

Oczywiście podpisanie ustaw spowoduje wściekły atak części opozycji, chodzi oczywiście o PO i Nowoczesną. Trzeba przy tym pamiętać, że im bardziej poszerza się baza PiSu, tym bardziej baza PO i Nowoczesnej się zawęża. Prawdopodobnie prezydent, który miałby pełnię poparcia PiSu mógłby nawet wygrać kolejne wybory w pierwszej turze.

Czyli nie potrzebowałby poparcia innego elektoratu…

Dokładnie, a mając jeszcze poparcie Kukiza, jego siła jeszcze by wzrosła. Zatem z punktu widzenia politycznego nie ma sensu, aby prezydent próbował przypodobać się tamtej stronie.

Czy zgodziłby się Pan, z tezą, że na tym całym zamieszaniu odbywa się bardzo istotna gra o rolę prezydenta na arenie politycznej?

Prezydent podjął walkę o to, aby przejąć kilka sektorów, niewątpliwie zależy mu na tym, aby mieć na nie większy wpływ.

Na które sektory konkretnie?

Niewątpliwie chodzi o sektor spraw zagranicznych, ministerstwo sprawiedliwości i na ministerstwo obrony narodowej. Nie wynika to z Konstytucji, która jeżeli chodzi o te aspekty jest źle napisana i rodzi wiele sprzeczności. Generalnie litera tej Konstytucji oddawałaby władzę rządowi z pewnymi prerogatywami prezydenta.

Ale czy silny mandat prezydenta nie ma wpływu na zapis Konstytucji?

Nawet silny mandant prezydenta nie zmienia zapisu Konstytucji. Prezydent wybierany był do tej Konstytucji, a nie do innej. Być może jego postulat zmiany Konstytucji jest słuszny, ale i tego nie zrobi wchodząc w konflikt z własnym zapleczem politycznym.

Czy prezydent wzmacnia się na tej walce, którą podjął czy niekoniecznie?

Wizerunkowo prezydent pokazał pewną niezależność. Jeżeli na tym mu zależało to zyskał. Jeżeli natomiast chodzi o wpływ na państwo, to dalsze prowadzenie konfliktu z PiSem spowoduje, że w końcu PiS zacznie działać tak, jakby prezydent był z innego obozu.

Czy sam PiS sobie poradzi?

Myślę, że tak choć będzie to dla niego pewnie duży kłopot. Mając większość w Sejmie można zdziałać naprawdę dużo, a prezydent byłby przez te dwa lata zaliczany do siły, która w tym momencie blokuje zmiany. Jeżeli prezydent zechce iść w tym kierunku to oczywiście może, jednak nie wiem czy rzeczywiście dla niego, dla ludzi go otaczających takie zakończenie kariery politycznej będzie największym marzeniem. Prezydent ma prawo zetrzeć się z własnym obozem politycznym, ale wtedy kiedy stoją za tym ważne racje państwowe, a nie ambicje prywatne.

Czy licowe weta da się zrozumieć?

Ja byłem w stanie zrozumieć jego weta, które były argumentowane racjami państwowymi. Jeżeli natomiast chodzi tylko o poszerzanie władzy uprawnień, to rozpoczynanie wojny we własnym obozie jest egoizmem.

Dziękuję za rozmowę.