Tomasz Sakiewicz

Progeria to zespół genetyczny sprawiający, że dotknięty nim człowiek starzeje się o wiele szybciej niż reszta populacji. Chorzy często mają zmarszczki, zanim zdążą dorosnąć. To zaburzenie na szczęście pojawia się niezwykle rzadko, choć jednak co powien czas dotyka naszych bliźnich. 

Dużo częściej zdarza się progeria polityczna. Występuje ona w młodzieżówkach partii, które mają jakiś dostęp do instytucji władzy, rządowych lub samorządowych, albo czegokolwiek, co pomaga w karierze. Pojawia się też u młodych dziennikarzy, którzy dostają szansę na zarobienie dużych pieniędzy i wielką promocję swojej osoby. W przeciwieństwie do progerii genetycznej jest bardzo zaraźliwa, a podobnie jak tamta – nieuleczalna. Jeżeli młody działacz, dziennikarz zaczął funkcjonować tak jak starzec, to nigdy już do młodości nie powróci.

Co jest cechą progerii politycznej? Szybkie wyzbywanie się ideowości oraz wiary w ideowość innych. Przekonanie, że generalnie wszystko toczy się w życiu wokół interesów. O dobrze ogółu mówi się po to, żeby pozyskać jego poparcie, a nie z poczucia wspólnoty. Prawdomówność i honor odrzuca się jako coś szczególnie dziecinnego. Progeria nie dotyczy prawicy ani lewicy, lecz tych, którzy swoje wartości przywiązali do ścieżki kariery.

Polska młodzież jest szczególnie narażona na progerię polityczną ze względu na nieustanne niszczenie wzorców ideowych. Ideowość zawsze trzeba opierać na jakichś fundamentach. Jaki inny naród niż Polacy dysponowałby tu większym bogactwem?

To bogactwo jest jednak trudne do znalezienia. Każdy wzorzec był u nas dostatecznie ubabrany błotem, by stracił swój magnes. Wspaniałe dziedzictwo walki o wolność zostało skrócone do tradycji powstańczej, a ta wykrzywiona w propagandowych filmach komunizmu i malkontenckim bełkocie chcących się przebić publicystów historycznych.

Dwa filmy Andrzeja Wajdy ukształtowały stosunek polskiej szkoły filmowej do walki o wolność: „Lotna”, opisująca niemający żadnego odzwierciedlenia w wydarzeniach atak polskiej kawalerii z szablami w ręku na niemieckie czołgi, i „Kanał” – pokazujący powstanie wyłącznie z pozycji ludzi brodzących w szambie. Taki stosunek do zrywów był potrzebny komunistom, by zohydzić walkę o niepodległość, a ją utożsamić z całą polską historią, której w tej sytuacji lepiej nie znać. O tym, że I Rzeczpospolita stworzyła pierwszą unię na terenie Europy, na której wzorowały się u zarania Stany Zjednoczone, że żyliśmy w państwie tolerancyjnym dla różnych narodów i religii i że do bogatej Polski uciekano ze Skandynawii, a nawet z Niemiec – uczono w szkołach mało i niechętnie. Poza bitwą pod Grunwaldem i Wiedniem też za bardzo nie ukazywano polskich przewag militarnych, chociaż gromiliśmy przez setki lat (z małymi potknięciami) każdego wroga.

Człowiek, któremu odbierze się dumę, może bywać czasem zły, ale trudno mu być ideowym. Dumę z polskiej historii należy weryfikować od razu, u początku kariery politycznej, tak jak się obecnie sprawdza temperaturę przy wejściu na lotnisko. Ale ideowość to przede wszystkim altruizm. Bardzo cieszę się, że młodzi działacze kończą jakieś studia, zaczynają mówić w różnych językach, jednak zupełnie bezczelnie zapytałbym ich, czy kiedyś robili coś bezinteresownie dla innych. Co na przykład? Czy opiekowali się niepełnosprawnymi, zorganizowali na swój koszt albo przynajmniej bez zysku obchody ważnego święta? Twierdzenie, że to nic atrakcyjnego dla młodych, jest takim samym symptomem politycznej progerii jak utrata smaku i zapachu w koronawirusie.

Rzeczywiście było zjawisko, które wypaczyło pod tym względem pokolenie dekady lat 90. Ci, którzy wchodzili wtedy w dorosłe życie, musieli twardo walczyć o przetrwanie czy spełnienie podstawowych potrzeb. Nie zdążyli już załapać się na ostatnią, mam nadzieję, walkę o niepodległość, ale za to dostali w dziedzictwie komunizmu gigantyczny kryzys ekonomiczny. Za najsilniejszy wzorzec ideowy robiła wtedy „Gazeta Wyborcza”, która raczej kontynuowała dzieło historyczne Wajdy.

Ale dzisiaj rzeczywistość jest już inna. Większość młodzieży zaspokaja bez trudu podstawowe potrzeby, wzory ideowe z naszej historii przestały być powszechnie przedstawiane w karykaturalnym opakowaniu i do młodych ludzi trzeba przemawiać nie tylko propozycją zysków, lecz także sercem. Progerici ten narząd ograniczają jedynie do przepompowywania krwi. Nic też dziwnego, że przepompowują elektorat dużych partii do Konfederacji i lewackich bojówek. Tam przynajmniej udają, że o coś chodzi.

Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 26; data: 02.09.2020.