Wielkie wrażenie na polskiej polityce zrobił powrót Donalda Tuska, byłego przewodniczącego KLD, PO, premiera, szefa Rady Europejskiej i jeszcze – ale już chyba krótko – Europejskiej Partii Ludowej. Po co był potrzeby PO? Wiadomo. Przy sondażach 11–17 proc. może być już tylko lepiej. Ciekawsze pytanie: do czego PO potrzebne Tuskowi? I to takie jasne nie jest.

Na prezydenta startować nie chciał, bo miał lepszą fuchę w EPL. Czemu więc bierze niepewne stanowisko szefa podupadłej partii? Bo nie ma wyjścia – twierdzi Jarosław Kaczyński. Tusk pewnie mógłby jeszcze długo rządzić EPL, gdyby nie to, że jego patronka Angela Merkel idzie właśnie na emeryturę. Czy wyrzuciliby go od razu, czy za pół roku – to mało dla niego frapujące. Dosyć pewne, że pozycja Tuska w Europie osłabła. I nie chodzi nawet o to, że ostatni politycy, którzy mieli wobec niego jakieś zobowiązania w Berlinie, zejdą ze sceny politycznej, ale o to, że ich następcy będą go rozliczać z efektów. Jako szef Rady Europejskiej zasłynie jako człowiek katastrofa. Brexit, wywołany między innymi jego prowokacyjnymi wypowiedziami wobec Brytyjczyków, kryzys uchodźców, w którym też maczał palce, i wreszcie najgorsze w historii stosunki państw Europy Środkowej z unijnym centrum – to tylko główne punkty jego dorobku. Jako szef EPL rozpoczął proces rozpadu tej formacji i wkrótce może ona stać się z dominującej siły tylko jedną z wielu europejskich grup. O ile krajowa propaganda związana z liberalnymi mediami ciągle przykrywa jego faktyczny europejski dorobek, o tyle ludzie odpowiedzialni za pozycje swoich partii w UE nie chcą się oszukiwać. Tusk nie nadaje się do ciężkiej pracy, ma ogromną zdolność wywoływania konfliktów i jeszcze w dodatku pojawiają się wokół niego przypadki w stylu Sławomira N. Musiał tu wrócić, by się ratować i być może, żeby się zabezpieczyć przed przyszłymi kłopotami. Czy powrócił po władzę? Jak mu dadzą, to zapewne weźmie. Ale podstawowe cele są o wiele bardziej skromne. Jaki będzie skutek jego powrotu? Na pewno PO z 11 proc. skoczy na 22, a może nawet 25 proc. poparcia. Ponieważ nic w przyrodzie nie ginie ani nie bierze się z niczego, poniżej 20 proc. spadnie partia Szymona Hołowni. Na pewno ucierpią też SLD i trochę Konfederacja. Czy to gwarantuje zwycięstwo w wyborach? Przy obecnej ordynacji oznaczać by to musiało sojusz wszystkich – od prawa do lewa – przeciw PiS-owi. Jest to bardzo mało prawdopodobne. PiS ma spore szanse utrzymać władzę do końca kadencji i mieć najlepszy wynik ze wszystkich partii po kolejnych wyborach. Ten wynik będzie jeszcze lepszy po powrocie Tuska, bo nastąpi mobilizacja wszystkich potencjalnych wyborców tej formacji.

Zapowiada się twarda walka, ale w porównaniu z 2007 roku PiS ma większy potencjał, doświadczenie i społeczną rozpoznawalność swojego programu. Jednak musi przekonać wyborców, że ciągle jest partią wielkich idei. Do tego też trzeba odpowiednich wzorców i właściwych ludzi. Na pluszowych gabinetowców miejsca już tu nie ma.

Tomasz Sakiewicz

"Gazeta Polska" nr. 27; data: 7.07.2021.