Marsz lemingów, zorganizowany przez postkomunistów wraz z ugrupowaniami, które odziedziczyły po nich niemal absolutną władzę w ostatnich latach, jest cyniczną próbą fałszowania historii, ustawiania ofiar w roli agresorów i odwrotnie.

SLD, PO, PSL – ugrupowania, które straciły uprzywilejowaną pozycję w Polsce, pozwalającą im robić właściwie wszystko z każdym, popadły w totalną histerię. Stężenia takich głupot, wypowiadanych publicznie, bez żadnej żenady, nie było chyba jeszcze po żadnych wyborach w Polsce. 

Skaczące lemingi

Ze zdumieniem obserwowałem trzymających się za ręce Ryszarda Kalisza, Barbarę Nowacką, Małgorzatę Kidawę-Błońską i Ryszarda Petru, krzyczących, że Polski nie oddadzą, że Trybunał to demokracja, że ktoś zagraża ich wolności, że być może jest to ostatni legalny marsz w ich życiu. Nie było głupoty, której nie wypowiedziałoby w ostatnią sobotę.

Do tego wtórowały im autorytety medialne, które nieustannie straszyły zamachem na demokrację, bo oczywiście dobrze było jedynie, gdy rządziły SLD lub PO, bo wtedy tylko jest demokracja, a jak naród wybiera kogoś innego to niewątpliwie jest to zamach stanu i faszyzm. Na szczyt cynizmu zdobył się jeden z łże-autorytetów, który zaczął straszyć wojną domową, że Polacy wychodzą spontanicznie na ulicę i w ogóle.

W pro-PO-owskich i pro-.Nowoczesnych telewizjach informacyjnych można było na własne oczy przekonać się, że nie jest to żaden spontan, lecz polityczna agitka i kim są owi rewolucjoniści, którzy wyszli na ulice. To uciśnieni karierowicze z brodami, w płaszczach za 1000 zł i okularach od dobrego projektanta, wymachujący konstytucją Kwaśniewskiego. Oni też chcieli poczuć się antysystemowcami i nawet zaczęli sobie skakać, bo podpatrzyli to u patriotów.

Na barykady wniesiono flagi „wolności” – tęczową flagę mniejszości homoseksualnych oraz flagi Unii Europejskiej, bo jak wiadomo wolność to wyłącznie prawa homoseksualistów, a już największą wolność niesie nam Unia Europejska, co też widać w telewizji, gdy otwiera drzwi na oścież islamskiej zarazie, opanowującej Zachód Europy. Takiej „wolności” demonstrujący chcą też dla Polaków. 

Barbarzyńcy u głosu

Szczytem niewyobrażalnego chamstwa i cynizmu były natomiast nawoływania do zorganizowania demonstracji przed domem Jarosława Kaczyńskiego w noc poprzedzającą wprowadzenie Stanu Wojennego, analogicznie do protestów, które corocznie odbywały się przed domem generała Jaruzelskiego, który faktycznie ów Stan Wojenny wprowadził.

Sugestia ma być jasna. Zaczynamy żyć w Polsce, gdzie ograniczenie swobód obywatelskiej jest nie dość, że takie samo jak w czasach PRL, ale jeszcze z tego najgorszego okresu, gdy opozycjoniści zostali internowani, czołgi wyjechały na ulice, od strzałów ginęli protestujący robotnicy, a w kraju obowiązywała godzina milicyjna. 

Jak widać wszelkie analogie są bardzo trafne. Kaczyński był przecież jednym z pokrzywdzonych opozycjonistów, a nie służalczym oficerem. Politycy PO, PSL i SLD zostali internowani, ale z ministerstw, przedsiębiorstw i zajmowanych stanowisk, niektórzy nawet zagranicę. Czołgi stoją w muzeum, lemingi mogą sobie skakać na demonstracjach do woli, a nawet sobie robić selfie na fejsa ile wlezie, a po demo mogą se iść na kawusie do Starbucksa i dyskutować jacy są represjonowani.

Tak wygląda cierpienie polityków PO i .Nowoczesnej, którzy nie ustają w straszeniu Polaków i nie cofają się nawet przed fałszowanej historii, której być może po prostu nie znają. Jak nieustraszony Ryszard Petru, największy z antysystemowców, robiący świetlaną karierę za III RP w bankach i innych instytucjach, co jak wiadomo tylko świadczy o jego buncie i nonkonformizmie.

Agresorzy w roli ofiar

Wszystko krąży wokół dwóch wydarzeń, które PO próbuje wywrócić do góry nogami. Pierwszego – politycznej zmiany, która nie ma precedensu w wolnej Polsce, gdy obywatele w tak jednoznaczny sposób opowiedzieli się za nowym rozdaniem i przeciwko tym politykom, który przez lata ich oszukiwali, wyzyskiwali i wodzili za nos.

Drugiego – awantury wokół Trybunału Konstytucyjnego, którą wywołała sama Platforma Obywatelska, dokonując politycznego zamachu na skład sędziowski, gdy było już wiadomo, że zostanie odsunięta od władzy. To są prawdziwe przyczyny istniejącego konfliktu, który opozycja próbuje nieudolnie przekuć w kryzys.

Na szczęście Polacy przejrzeli w porę na oczy i nie dają się już manipulować przez media i cynicznych partyjnych liderów. Obrona za wszelką cenę wymiaru sprawiedliwości – chyba najsłabszego elementu państwa Platformy Obywatelskiej – jest marketingowym niewypałem. Ze strony sądów, urzędów skarbowych i komorników przez lata cierpiało wielu niewinnych ludzi. Dlatego nikt nie będzie bronił swoich oprawców.

Polacy opowiedzieli się w sposób jasny za zmianą. Nie tylko w polityce. Ale także w trybunałach, sądach, prokuraturach. Właśnie tego najbardziej – utraty intratnych stanowisk, tak panicznie i histerycznie obawia się układ, który drenował Polskę przez ostatnie ćwierć wieku.

Tomasz Teluk