Nie ma powodów, by przeciwstawiać – jak to czyni część, także katolickich, publicystów z ogromnych upodobaniem – Franciszka Kościołowi w Polsce. To szkodliwe i nieprawdziwe.

Mam prośbę do wszystkich, którzy nieustannie próbują przeciwstawiać Franciszka Kościołowi w Polsce. Jeśli jesteście ludźmi wierzącymi (a wiem, że wielu z Was tak), to powinniście wiedzieć, że mimo najlepszych chęci w ten sposób szkodzicie Kościołowi. Nieustanne opowieści, jaki to straszny i niefranciszkowy jest Kościół w Polsce sprawiają, że część z ludzi, także bardzo młodych, którzy z radością czerpali naukę o Ewangelii z ust papieża, teraz w spokoju ducha zostanie na kanapach w swoich domach, czekając na kolejne spotkanie z papieżem. A przecież wiecie, że wiara kształtuje się w codzienności, w konkrecie (o czym pięknie mówi papież Franciszek), a to oznacza w codziennym życiu w parafii, w Kościele.

Ale jest i drugi argument – kierowany zarówno do wierzących, jak i niewierzących, przeciwko takiemu przeciwstawieniu. Otóż jest ono zwyczajnie nieprawdziwe. Używając go wprowadzamy w błąd naprawdę wielu. Radość z wiary, szaleństwo głoszenia Ewangelii, ryzykanctwo w głoszeniu, ale także radykalizm ewangeliczny jest także wśród wielu polskich kapłanów, sióstr zakonnych, w wielu wspólnotach. Wystarczy zejść z kanapy, odejść od dziennikarskiego biurka i wejść w życie ludzi. A tam spotkacie kapłanów i siostry, którzy rzeczywiście stali się szaleńcami dla Boga. Ojciec Andrzej Madej pojechał na misje do Turkmenistanu i tam, wraz z innymi oblatami, w ciągu dwudziestu lat zbudował Kościół, z którego co dwudziesty wierny, przyjechał na ŚDM, a do tego który wydał kapłana i dwóch kleryków (co w 200 osobowej wspólnocie jest osiągnięciem). Inni – jak choćby siostra Jolanta Glapka, pomagają narkomanom. Ks. Tomasz Kancelarczyk nie tylko organizuje marsze dla życia, ale też konkretnie pomaga kobietom, które boją się narodzin dziecka. Inni organizują wielkie spotkania młodzieżowe (by wymienić saletyna ks. Maćka Kucharzyka) czy ewangelizacyjne rozgłośnie (tu można wspomnieć założyciela Profeto ks. Michała Olszewskiego), a czasem „tylko” prowadzą życie parafialne (tu wymienienie tylko tych kapłanów i zakonników, których osobiście znam, zajęłoby zbyt wiele czasu), spowiadają (dziękuję szczególnie tym wszystkim, którzy trudzą się nad moją duszą), głoszą kazania, są z młodzieżą. Jeszcze inni odkrywają liturgię trydencką i zarażają nią innych albo na prośbę biskupa zostają egzorcystami.

A przecież nie brak także świeckich, którzy z uśmiechem na ustach i kosztem swoich urlopów i zarwanych nocy organizują wielkie spotkania modlitewne (by wymienić tylko Forum Młodych w Częstochowie, które przygotowywało młodzież do spotkania z Ojcem Świętym, a które przygotowała Wspólnota Emmanuel czy spotkanie z Kiko organizowane teraz przez Drogę Neokatechumenalną), albo warsztaty liturgii tradycyjnej (najbliższe rozpoczną się niebawem w Licheniu), katechezy i rekolekcje dla małżeństw. Wszyscy ci ludzie są w Polsce (chyba, że akurat wyjechali na misje). I wystarczy się do nich ruszyć, pomóc im, zaangażować się w pomoc w ich działaniu. To o wiele skuteczniejsze, niż ciągłe narzekanie na to, jaki to straszny jest polski Kościół. A do tego dzięki temu będzie można poznać prawdziwy obraz Kościoła, a nie ten zza biurka, często utkany z przesądów, stereotypów, taniego antyklerykalizmu.

Tomasz P. Terlikowski