Na sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu szefowa MSW po raz kolejny przepraszała za zatrzymanie dziennikarzy w siedzibie PKW.

Prawicowe środowiska domagają się wyciągnięcia konsekwencji z tego wydarzenia. Przedstawiciel wnioskodawców Jan Dziedziczak z Prawa i Sprawiedliwości, podkreślał, że zatrzymanie dziennikarzy jest formą represji i zastraszenia. - Dziennikarze nie mają możliwości pokazywania, jak jest, a jeżeli to robią to spotykają ich za to bardzo poważne represje - przestrzegał. Dodał, że jest to traktowane przez resztę środowiska dziennikarskiego jako ostrzeżenie.

Minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska po raz kolejny przepraszała za działania policji. Zaznaczyła, że do takiej sytuacji nie powinno dojść. Przekonywała, że nie była to żadna forma represji, bo sugeruje to, że ktoś taką represję zlecił. - Nic takiego nie miało miejsca - podkreślała Piotrowska zaznaczając, że akcja nie była wymierzona przeciwko dziennikarzom. apelowała o zrozumienie dla policji, „która podczas dynamicznej akcji musi mieć możliwość wykonywania swoich obowiązków”.

Tomasz Terlikowski - redaktor naczelny Telewizji Republika argumentował, że przeproszenie za błąd wymaga również wyciągnięcia konsekwencji wobec osób, które go popełniły. - Żeby nie było tak, że za błędy policji odpowiadają tylko dziennikarze, których się zamyka na 24 godziny - argumentował. Zaznaczył, że to pierwsza taka sytuacja od ’89 roku.

Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uniewinnił fotoreportera PAP Tomasza Gzella i dziennikarza TV Republika Jana Pawlickiego od zarzutu "naruszenia miru domowego" w Państwowej Komisji Wyborczej. Uznał, że dziennikarzy zatrzymano przez pomyłkę. - To przykre nieporozumienie - mówił sędzia Łukasz Mrozek uzasadniając wyrok.

Ra/IAR