Mamy słowo przeciwko słowu. Papież Franciszek opowiedział „anegdotę” o Janie Pawla II, a kard. Stanisław Dziwisz powiedział w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, że jest ona zwyczajnie nieprawdziwa. Nie, nie takimi słowami, ale dokładnie to powiedział.

- Nie wiem, kogo i jaką sprawę miał na myśli papież Franciszek, opowiadając „anegdotę” dotyczącą jednego ze spotkań kard. Josepha Ratzingera z Janem Pawłem II. Pragnę podkreślić, że prefekt Kongregacji Nauki Wiary miał z urzędu stały, regularny i bardzo częsty kontakt z papieżem. Osobiście, bez pośredników – bez „filtrów” – obydwaj omawiali wszystkie najważniejsze sprawy pozostające w kompetencji Kongregacji. Najczęściej, i jeżeli zachodziła potrzeba, Jan Paweł II przed podjęciem decyzji kierował dokumenty do poszczególnych dykasterii watykańskich. W ten sposób zbierano rzetelnie pełną dokumentację. Taki był zwyczajny modus procedendi – sposób pracy i postępowania papieża - powiedział „Tygodnikowi Powszechnemu” kard. Dziwisz.

Kardynał stwierdził, że nigdy nie słyszał o „dwóch partiach” w Watykanie. - Nie wierzę, żeby Jan Paweł II beztrosko nie wierzył w przedstawiane dowody winy. To nie był jego styl. Ojciec Święty był człowiekiem Soboru. Szanował kolegialność i dlatego spraw, o których wspomniał w wywiadzie papież Franciszek, nie załatwiał sam, „prywatnie”, ale – jak już wspomniałem – przeprowadzał konsultacje, zasięgał opinii kompetentnych osób nie dobieranych wybiórczo, a jeżeli trzeba było, powoływał komisje do zbadania sprawy. Jan Paweł II był człowiekiem kierującym się sprawiedliwością w ocenach, w podejmowanych decyzjach i działaniach. Zawsze stał po stronie prawa i praworządności. Wypowiadając się o osobach, bardzo uważał, żeby nikogo nie skrzywdzić - dodał kardynał Dziwisz.

Odpowiedź kardynała Dziwisza, w największym skrócie, uświadamia, że „anegdota” papieża Franciszka jest tak sformułowana, żeby bardzo trudno było odpowiedzieć na zarzuty. Sam papież nie powiedział bowiem o jaką sprawę chodzi, a doprecyzowało to dopiero Biuro Prasowe (przy okazji sugerując, że papież Franciszek nie odróżnia „seksualnego niewolnictwa” od „manipulacji”). Jakby tego było mało anegdotka sugeruje inny tryb rozwiązywania spraw, niż obowiązywał w tamtym czasie. Nie, nie oznacza to, że musi być ona nieprawdziwa, ale to bardzo osłabia jej prawdopodobieństwo.

I sprawia, że trudno nie dostrzec w tym próby podważenia autorytetu św. Jana Pawła II, a nie opowieść do wyjaśnienia. Mocno podkreślił to także kardynał Dziwisz, gdy zaznaczył, że „wszystkie możliwe trudności, wahania, a czasem absurdalne oskarżenia kierowane pod adresem Jana Pawła II, zostały gruntownie wyjaśnione podczas jego procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego”. Procesy te zakończyły się kanonizacją dokonaną przez Papieża Franciszka. Tyle, że po tej kanonizacji rozpoczął się proces dewojtylizacji Kościoła. Szybki i bezwzględny.

Źródło: facebook.com/tomaszterlikowski