Tomasz Terlikowski w "Rzeczpospolitej" odniósł się, krytycznie do wywiadu z ks. kard. Walterem Kasperem, jaki ukazał się w weekendowym "Plus i Minus". Terlikowski analizuje wypowiedź kardynała odnośnie rozwodników, monogamii czy związków jednopłciowych. I trzeba przyznać, że jest to bardzo zdroworozsądkowy głos szefa Telewizji Republika.

"Rozumowania kardynała Waltera Kaspera w kwestii komunii świętej dla osób rozwiedzionych w ponownych związkach nie da się obronić. I to nie tylko teologicznie, ale nawet na poziomie logiki czy zdrowego rozsądku. Niemiecki hierarcha próbuje bowiem przekonywać, że małżeństwo może być dla Kościoła jednocześnie nierozerwalne i rozerwalne, i że to, co na poziomie doktryny jest oczywistością w życiu prywatnym i duszpasterstwie już tak oczywiste już nie jest. A żeby to zobaczyć warto posłużyć się przykładem sytuacji życiowej, która choć nie jest częsta w Europie, to w wielu miejscach stanowi realny problem duszpasterski, a mianowicie poligamii" - zaczyna Terlikowski.

Po czym wyjaśnia, podając przykłady: "Wyobraźmy więc sobie, że nagle po liberalnych i konserwatywnych mediach zaczyna krążyć afrykański hierarcha, który przekonuje, że trzeba, jak najszybciej zmienić dyscyplinę sakramentów w odniesieniu do mężczyzn, którzy mają – a w Afryce jest to przynajmniej tak częste, jak rozwody w Europie – więcej niż jedną żonę. Hierarcha ten przekonywałby oczywiście, że nie chodzi mu o to, by zmienić doktrynę katolicką wedle której małżeństwo ma być monogamiczne, a jedynie o to, by zmienić praktykę duszpasterską, tak by poligamiści nie czuli się wykluczeni, a ci z nich, którzy żałują, mogli – za zgodą biskupa – przystępować do Komunii Świętej. „Chodzi oczywiście o wyjątkowe sytuacje, w których mężczyźni, którzy nie są w stanie pozostawić żadnej z żon, bez szkody dla dzieci, a którzy odczuwają głębokie pragnienie przystępowania do Eucharystii mogli być przez biskupa dopuszczeni do Niej" – mówiłby ten hierarcha. I zachęcał do szerokiej dyskusji na ten temat, sugerując jednocześnie, że każdy, kto odrzuca taką możliwość jest w istocie zwolennikiem faryzejskiego zafiksowania na prawie".

(...) Jeśli więc uznajemy, że Kościół powinien zmienić swoje duszpasterskie spojrzenie na rozwodników w ponownych związkach (co oznacza w praktyce rezygnację z doktryny o nierozerwalności małżeństwa), to nie ma powodów, by nie uznać, że nie da się zmienić w praktyce zmienić podejścia do zasady monogamii. A jeśli odrzucimy monogamię, to – to już pewnie oznajmiłby jakiś zachodni hierarcha (choćby taki jak belgijski biskup, który zaapelował ostatnio o błogosławienie związków LGBT) – można pójść jeszcze o krok dalej i przekonywać, że teraz trzeba – oczywiście bez zmieniania doktryny, a jedynie w przestrzeni duszpasterskiej – dopuścić do Komunii Świętej także związku poliandryczne i poliamoryczne (oczywiście tylko w sytuacji, gdy partnerzy w takim związku odczuwają, że rozpad ich związku byłby obiektywnie gorszy niż jego trwanie, a biskup uznałby podobnie). I niestety takie podejście byłoby prostą konsekwencją „teologii dwóch prawd", a także uznania, że Kościół musi dostosować się do swoich wiernych - co od jakiegoś czasu zupełnie otwarcie głosi kardynał Walter Kasper.

Mam świadomość, że takie postawienie sprawy wywoła skandal, ale warto sobie uświadomić, że wynika ono z katolickiego rozumienia małżeństwa. To ostatnie, jeśli zawarte jest ważnie, trwa aż do śmierci jednego z małżonków. Nikt, nawet papież, nie może go rozwiązać. Jeśli więc ktoś kto je zawarł porzuca swojego małżonka i wstępuje w nowy związek, to cudzołoży, dokładnie tak samo, jak ktoś kto zdradza żonę czy męża (a tym w istocie jest nowy związek) czy ktoś kto ma pięć żon czy pięciu mężów. I nie jest to nauczanie Kościoła, ale samego Jezusa Chrystusa. „Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Łk 16, 18) – mówił Jezus.

A św. Paweł uzupełniał, że cudzołożnicy nie odziedziczą Królestwa Bożego, i przestrzegał przed niegodnym przystępowaniem do Eucharystii. „Kto spożywa chleb i pije kielich Pański niegodnie, winnym się staje Ciała i Krwi Pańskiej. Niech, przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa ten chleb i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije" (l Kor 11, 27-29) – podkreślał Apostoł Narodów.

Terlikowski pragnie przypomnieć jaka powinna być rola hierarchów katolickich: "Rolą hierarchów Kościoła, szczególnie tych, których papież obdarzył kardynalskim kapeluszem, jest zaś obrona i głoszenie Prawdy Ewangelii, a nie jej rozmywanie. I wcale nie chodzi tu tylko o to, że takiej właśnie wierności doktrynie instytucji, do której się należy można i trzeba wymagać od jej pracowników, a przede wszystkim dlatego, że jako katolicy wierzymy, że słowa Jezusa, a także nauczanie Pisma Świętego i Tradycji Kościoła, są niezmienne i nieomylne, a także prowadzą człowieka do Królestwa Bożego.

Jasne ostrzeżenia przed cudzołóstwem czy homoseksualizmem (a i ten element nauczania biblijnego kardynał Kasper, choć o wiele łagodniej, rozmywa) mają bronić człowieka przed bezmyślnym zmierzaniem do piekła (jakby średniowiecznie to nie zabrzmiało, jako katolik wierzę, że ono istnieje i jest realnym zagrożeniem). Jezus nie wypowiadał swoich słów z nudów, i nie po to, by utrudniać ludziom życie, ale by prowadzić nas do Ojca. Kościół zaś jest od tego, żeby ową Prawdę głosić, a nie od tego, by ją przed wiernymi ukrywać. Jeśli tego nie robi to jest jak sól, która traci smak".

Szef Telewizji Republika przestrzega: "Ukrywanie przed wiernymi prawdy o ich obiektywnym stanie nie ma też nic wspólnego z miłosierdziem. To ostatnie nie oznacza bowiem stwierdzenia, że grzech nie jest grzechem lub uznania, że jeśli ktoś grzeszy odpowiednio długo, to trzeba mu wybaczyć i oznajmić mu, że jego grzech grzechem nie jest. Miłosierdzie to przypomnienie, że w przypadku każdego grzechu możemy pokornie prosić o wybaczenie, i że Jezus może nam go wybaczyć. Jeśli prosimy o przebaczenie i postanawiamy poprawę.

Rozwodnik w ponownym związku, bez decyzji życia w czystości lub powrotu do prawdziwego małżonka, nie jest w stanie okazać postanowienia poprawy. On nadal tkwi w grzesznym związku, i nie zamierza tego zmieniać. I choć szczerze pokutującemu Bóg zawsze może wybaczyć, to – pozostając na poziomie ludzkim nie sposób udzielić mu rozgrzeszenia, wcześniej niż na łożu śmierci".

Dziwić też może, że niemiecki hierarcha nie widzi, że odstępstwo od prawd wiary nie przynosi najmniejszych korzyści, także w jego własnym, ojczystym Kościele. Niemcy odchodzą od niego, choć przecież akurat w nim postulaty Kaspera są już zrealizowane. A odchodzą, bo nikomu nie jest potrzebny Kościół liberalny. Ten ostatni przypomina bowiem wyrób czekoladopodobny, który z czekoladą wspólną ma tylko nazwę. Jeśli ktoś chce zjeść prawdziwą czekoladę – by pozostać przy tym porównaniu – powinien sięgnąć po prawdziwą doktrynę przedstawioną, choćby przez św. Jana Pawła II, w encyklice „Familiaris consortio". I właśnie do tego, na koniec, zachęcam."

Tomasz Terlikowski

Więcej TUTAJ